29-12-2023, 03:49 PM
Przewróciła oczami bardzo ostentacyjnie na ten wyraźny bunt i oburzenie Ethana. Ani trochę nie wzięła ich sobie do serca, wiedząc doskonale, że za chwilę mu przejdzie. Albo jutro. A maksymalnie, kiedy da mu kolejną butelkę puchońskiego wina.
- Jak na stworzenie trzysta razy większe od myszki, chyba odrobinę za bardzo przeżywasz. Nic ci nie będzie, krew się nie polała, w nagrodę za bycie grzecznym pacjentem dam ci kolejną butelkę wina. Do trójkąta nie zaproszę, masz dziewczynę. - To ostatnie było oczywiście bardzo żartobliwe, mające na celu rozweselić urażoną męską dumę przyjaciela.
Rozejrzała się na boki, na porozrzucaną wokoło ziemię, leżące na kupce chwasty i porzucony diabelski krzak z niewyobrażalnie wielkimi korzeniami, po czym westchnęła ze zrezygnowaniem.
- Masz rację, chyba i tak nikt tego nie sprawdzi. A nawet jeśli, to nie można nam zarzucić, że nic nie robiliśmy, bardzo staraliśmy się oczyścić wszystko, ale ten przeklęty krzaczor pokrzyżował nam plany i zdecydowanie zajął za dużo uwagi i pół wieczoru na wytarganie go z grządki. - Wręcz wskazała oskarżycielsko na niewzruszoną roślinkę bezczynne leżącą w przejściu i podniosła się do pionu. - A jakby jednak ktoś się czepiał, zawsze możemy zrzucić na twoją niedyspozycję i potrzebę bezzwłocznej interwencji lekarskiej, bo dzikie zwierzę zamieszkujące szklarnię odgryzło ci palca. - Troszkę było to ironiczne z jej strony, ale Aurora nie słynęła z brania takich rzeczy na poważnie. Tym bardziej, że życie Ethana nie było zagrożone!
Zebrała ich rękawice i prawie pustą butelkę po winie, podeszła do Gryfona, złapała go pod ramię i w drugą rękę wetknęła szkło z resztą alkoholu.
- Zeruj, należy ci się. - Po czym pociągnęła go do wyjścia, jeśli sam nie wykonał pierwszego kroku.
/zt x2
- Jak na stworzenie trzysta razy większe od myszki, chyba odrobinę za bardzo przeżywasz. Nic ci nie będzie, krew się nie polała, w nagrodę za bycie grzecznym pacjentem dam ci kolejną butelkę wina. Do trójkąta nie zaproszę, masz dziewczynę. - To ostatnie było oczywiście bardzo żartobliwe, mające na celu rozweselić urażoną męską dumę przyjaciela.
Rozejrzała się na boki, na porozrzucaną wokoło ziemię, leżące na kupce chwasty i porzucony diabelski krzak z niewyobrażalnie wielkimi korzeniami, po czym westchnęła ze zrezygnowaniem.
- Masz rację, chyba i tak nikt tego nie sprawdzi. A nawet jeśli, to nie można nam zarzucić, że nic nie robiliśmy, bardzo staraliśmy się oczyścić wszystko, ale ten przeklęty krzaczor pokrzyżował nam plany i zdecydowanie zajął za dużo uwagi i pół wieczoru na wytarganie go z grządki. - Wręcz wskazała oskarżycielsko na niewzruszoną roślinkę bezczynne leżącą w przejściu i podniosła się do pionu. - A jakby jednak ktoś się czepiał, zawsze możemy zrzucić na twoją niedyspozycję i potrzebę bezzwłocznej interwencji lekarskiej, bo dzikie zwierzę zamieszkujące szklarnię odgryzło ci palca. - Troszkę było to ironiczne z jej strony, ale Aurora nie słynęła z brania takich rzeczy na poważnie. Tym bardziej, że życie Ethana nie było zagrożone!
Zebrała ich rękawice i prawie pustą butelkę po winie, podeszła do Gryfona, złapała go pod ramię i w drugą rękę wetknęła szkło z resztą alkoholu.
- Zeruj, należy ci się. - Po czym pociągnęła go do wyjścia, jeśli sam nie wykonał pierwszego kroku.
/zt x2