30-12-2023, 09:24 PM
Zbliżył się do bogina ze szczerym zamiarem ściągnięcia jego uwagi na siebie, byle tylko Oriane nie musiała więcej patrzeć na to, co wzbudzało w niej głęboko siedzący lęk. Widział jej wściekłość, niemalże czuł emanującą od niej chęć zemsty, a pod powierzchnią tego wszystkiego strach, którego nie okazywała w żaden sposób zewnętrznie. Ale są rodziną, łączy ich wyjątkowa więź, zawsze wszystko możliwie robili razem, trzymali się razem, wspierali się, pomagali sobie, stali za sobą murem - potrafili zauważyć te drobne detale sugerujące pewne rzeczy.
Zanim zdążył w ogóle spróbować rzucić zaklęcie, bogin zamienił się w kupkę brokatu. Było to tak nieoczekiwane, że Pascal parsknął niekontrolowanym śmiechem, takim totalnie głupim, niekoniecznie nawet rozbawionym. I nim zdołał w ogóle połączyć w głowie fakty, kupka brokatu rozmyła się w powietrzu, zniknęła, wyparowała. Była i już jej nie ma, ślad po boginie nie został. Trochę zdezorientowany spojrzał najpierw za odchodzącą w stronę ławki Oriane, a następie na stojąca obok Sophie. Czuł się nieco skonfliktowany, bo chciał podejść do każdej z nich jednocześnie i sprawdzić, czy wszystko w porządku, upewnić się. Ostatecznie uznał, że ze względu na to, jaką formę miał bogin siostry i jej formę poradzenia sobie z nim, dużo lepiej tę kwestię poruszyć, kiedy będą zupełnie sami. Bo to bardzo rodzinna sprawa. O której on najwyraźniej nie został poinformowany. Był o to zły? Trochę tak, a trochę starał się zrozumieć dlaczego ukryto przed nim coś, co było chyba bardzo poważną sprawą.
Zerknąwszy jeszcze na plecy siostry i chcąc dać jej prywatność, nie narażać na nadmiar uwagi w tej chwili, żeby miała moment dla siebie na uspokojenie się, podszedł do Sophie i złapał ją za ramiona, żeby przyjrzeć się jej kontrolnie.
- Sophie, wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - Przesunął spojrzeniem pobieżnie po jej sylwetce, a jak nie stwierdził żadnych widocznych obrażeń, zatrzymał wzrok na jej oczach i uśmiechnął się z podziwem. - Ten brokat to byłaś ty, prawda?
Zanim zdążył w ogóle spróbować rzucić zaklęcie, bogin zamienił się w kupkę brokatu. Było to tak nieoczekiwane, że Pascal parsknął niekontrolowanym śmiechem, takim totalnie głupim, niekoniecznie nawet rozbawionym. I nim zdołał w ogóle połączyć w głowie fakty, kupka brokatu rozmyła się w powietrzu, zniknęła, wyparowała. Była i już jej nie ma, ślad po boginie nie został. Trochę zdezorientowany spojrzał najpierw za odchodzącą w stronę ławki Oriane, a następie na stojąca obok Sophie. Czuł się nieco skonfliktowany, bo chciał podejść do każdej z nich jednocześnie i sprawdzić, czy wszystko w porządku, upewnić się. Ostatecznie uznał, że ze względu na to, jaką formę miał bogin siostry i jej formę poradzenia sobie z nim, dużo lepiej tę kwestię poruszyć, kiedy będą zupełnie sami. Bo to bardzo rodzinna sprawa. O której on najwyraźniej nie został poinformowany. Był o to zły? Trochę tak, a trochę starał się zrozumieć dlaczego ukryto przed nim coś, co było chyba bardzo poważną sprawą.
Zerknąwszy jeszcze na plecy siostry i chcąc dać jej prywatność, nie narażać na nadmiar uwagi w tej chwili, żeby miała moment dla siebie na uspokojenie się, podszedł do Sophie i złapał ją za ramiona, żeby przyjrzeć się jej kontrolnie.
- Sophie, wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - Przesunął spojrzeniem pobieżnie po jej sylwetce, a jak nie stwierdził żadnych widocznych obrażeń, zatrzymał wzrok na jej oczach i uśmiechnął się z podziwem. - Ten brokat to byłaś ty, prawda?