03-03-2021, 05:00 AM
- Kawałeczek tylko to chyba tylko i wyłącznie po to, żeby był zazdrosny, no weź - odparła pyrgając go ramieniem w bok, a choć brzmiało to na żart, właściwie nie do końca nim był!
I w rzeczy samej nie wątpiła, że Romilly powiedziałby, iż jej ciastka są wstrętne, gdyby tylko faktycznie tak było. Ale chyba mogła się podroczyć? Tylko co, oznacza to że nie załapał tym razem faktycznego żartu? Cóż, nawet jeśli tak, nie zamierzała mu go tłumaczyć - przecież to nie miałoby najmniejszego sensu. Pozostało jej przewrócić oczami z nieschodzącym jej z twarzy uśmiechem. Wystarczająco wymowne.
- Sowy skrzeczą, w sumie. A to, no, codzienność. Dla nas. Raczej. To znaczy, to też zależy gdzie trzymacie sowy i takie tam. No i pewnie ktoś od Ciebie z dormitorium też ma? Ale właściwie nie macie okien, to trochę... Nie... No, bez sensu. Właściwie to ej, musi być tak strasznie tam u was smutno bez naturalnego światła, nie? A przynajmniej ja to sobie tak jakoś wyobrażam, ale może jest inaczej? W każdym razie, to chyba takie sowy to bardziej się nadają do sowiarni, czy jak?
Tak, nie pierwszy raz mocno zagalopowała się w temacie i właściwie nie była pewna od czego podjęła wątek...
Zaraz zmarszczyła lekko brwi przyglądając się chłopakowi - dla odmiany w chwili milczenia. Ale nic, co dobre nie trwa wiecznie! Pięć sekund ciszy wystarczy.
- Znaczy, że komu miałoby niby przeszkadzać i że co? - spytała szczerze zdziwiona, mierząc go jeszcze wzrokiem. - Że ktoś może uważać zielony za jakoś mniej gustowne? No bo serio, pierdolenie... Czy może że niby wojna była przez kogoś, kto w sumie był Ślizgonem? No dobra, jeszcze chyba nie było takiego bardziej śmiercionośnego Puchona, ale ej, halo, to też pewnie kwestia czasu. Znaczy, jasne, wolałabym, żeby nie, ale to też nie tak, że to jakby tiara wybiera nam, czy jesteśmy popaprańcami, czy nie. No bo wtedy to chyba w ogóle nie byłoby warto dawać wstępu takim no, potencjalnym Ślizgonom, tylko od razu byście wylatywali, sorry. Albo może mielibyście jakiś specjalny nadzór i dostawalibyście po łapach za każdy przejaw odchodzenia od reguł, czy coś. No, chyba że masz na myśli jeszcze coś zupełnie innego, o czym powinnam wiedzieć, że niby nie powinnam się z tobą zadawać, bo ja nie wiem. Może nie powinnam, dawaj, przekonaj mnie.
Zamilkła na chwilę, po czym prychnęła.
- A co, ty patrzysz na te stereotypy, że niby jestem słabsza, czy cokolwiek mniej, czy coś? Bo w razie czego możemy zrobić jakiś dodatkowy pojedynek, albo nie wiem, zagrać w szachy, ścigać się, co wolisz. No, może poza jakimś konkursem w jedzeniu na czas, bo ja to nawet nie zmieszczę tyle na raz - kończąc wypowiedź, oparła palec na swojej dolnej wardze, ledwie na moment układając usta w dziubek, żeby tylko podkreślić, o czym mówiła.
Choć nagła zmiana fryzury i zainteresowanie sukienkami faktycznie na chwilę zdawały się ją zdziwić, bardzo szybko odpowiedziała naturalnie na pytanie, odsuwając rękę od twarzy, by wskazać swój wybór.
- No zielona, ale ona z powagą to raczej ma niewiele wspólnego. Chociaż też zależy, co uważasz za to całe "poważne".
I w rzeczy samej nie wątpiła, że Romilly powiedziałby, iż jej ciastka są wstrętne, gdyby tylko faktycznie tak było. Ale chyba mogła się podroczyć? Tylko co, oznacza to że nie załapał tym razem faktycznego żartu? Cóż, nawet jeśli tak, nie zamierzała mu go tłumaczyć - przecież to nie miałoby najmniejszego sensu. Pozostało jej przewrócić oczami z nieschodzącym jej z twarzy uśmiechem. Wystarczająco wymowne.
- Sowy skrzeczą, w sumie. A to, no, codzienność. Dla nas. Raczej. To znaczy, to też zależy gdzie trzymacie sowy i takie tam. No i pewnie ktoś od Ciebie z dormitorium też ma? Ale właściwie nie macie okien, to trochę... Nie... No, bez sensu. Właściwie to ej, musi być tak strasznie tam u was smutno bez naturalnego światła, nie? A przynajmniej ja to sobie tak jakoś wyobrażam, ale może jest inaczej? W każdym razie, to chyba takie sowy to bardziej się nadają do sowiarni, czy jak?
Tak, nie pierwszy raz mocno zagalopowała się w temacie i właściwie nie była pewna od czego podjęła wątek...
Zaraz zmarszczyła lekko brwi przyglądając się chłopakowi - dla odmiany w chwili milczenia. Ale nic, co dobre nie trwa wiecznie! Pięć sekund ciszy wystarczy.
- Znaczy, że komu miałoby niby przeszkadzać i że co? - spytała szczerze zdziwiona, mierząc go jeszcze wzrokiem. - Że ktoś może uważać zielony za jakoś mniej gustowne? No bo serio, pierdolenie... Czy może że niby wojna była przez kogoś, kto w sumie był Ślizgonem? No dobra, jeszcze chyba nie było takiego bardziej śmiercionośnego Puchona, ale ej, halo, to też pewnie kwestia czasu. Znaczy, jasne, wolałabym, żeby nie, ale to też nie tak, że to jakby tiara wybiera nam, czy jesteśmy popaprańcami, czy nie. No bo wtedy to chyba w ogóle nie byłoby warto dawać wstępu takim no, potencjalnym Ślizgonom, tylko od razu byście wylatywali, sorry. Albo może mielibyście jakiś specjalny nadzór i dostawalibyście po łapach za każdy przejaw odchodzenia od reguł, czy coś. No, chyba że masz na myśli jeszcze coś zupełnie innego, o czym powinnam wiedzieć, że niby nie powinnam się z tobą zadawać, bo ja nie wiem. Może nie powinnam, dawaj, przekonaj mnie.
Zamilkła na chwilę, po czym prychnęła.
- A co, ty patrzysz na te stereotypy, że niby jestem słabsza, czy cokolwiek mniej, czy coś? Bo w razie czego możemy zrobić jakiś dodatkowy pojedynek, albo nie wiem, zagrać w szachy, ścigać się, co wolisz. No, może poza jakimś konkursem w jedzeniu na czas, bo ja to nawet nie zmieszczę tyle na raz - kończąc wypowiedź, oparła palec na swojej dolnej wardze, ledwie na moment układając usta w dziubek, żeby tylko podkreślić, o czym mówiła.
Choć nagła zmiana fryzury i zainteresowanie sukienkami faktycznie na chwilę zdawały się ją zdziwić, bardzo szybko odpowiedziała naturalnie na pytanie, odsuwając rękę od twarzy, by wskazać swój wybór.
- No zielona, ale ona z powagą to raczej ma niewiele wspólnego. Chociaż też zależy, co uważasz za to całe "poważne".