10-01-2024, 03:01 AM
Harper zdarzało się myśleć, tak jak z pewnością każdemu, że gorzej już być nie mogło. Często miała rację. Zazwyczaj w tego typie sytuacjach faktycznie beznadzieja osiągnęła swoje maksimum na tamten moment. Tu jednak, wbrew swojej niemal niezawodnej intuicji w tych sprawach, musiała zmierzyć się z kliszowym spotkaniem twarzą w twarz ze swoim najgorszym koszmarem - Cavingto-... Nie, nie tym razem.
Ślizgon miał swoje wady, o których Harper mogłaby (nie wiedzieć czemu) opowiadać godzinami. W rzeczywistości nikt wcale nie chciałby słuchać tego całego wyliczania... No, może poza samym chłopakiem, który angażował się zwykle w podobne wymiany zdań aż nadto.
Jednak po jego pytaniu, czy aby na pewno wszystko było w porządku, zacisnęła mocniej usta, jakby chciała dodatkowo powstrzymać się przed wymówieniem choćby jednego słowa w jego kierunku i obróciła się, aby pospiesznie ewakuować się z tego korytarza oraz przede wszystkim, z tej sytuacji. Nie zdążyła zrobić kroku, gdy jednak zobaczyła... To? Jego? Z ciemności wyłoniła się postać, której Gryfonka co prawda wcale nie znała osobiście, ale wzbudziła w niej natychmiastowy strach. W Hogwarcie czuła się zwykle bezpiecznie... To w domu było gorzej - zarówno dosłownie, w domu rodzinnym, jak i w jego otoczeniu, kiedy wracała skądś późnymi wieczorami, kiedy dorabiała sobie w przerwach od szkoły. To właśnie wtedy trafiała na takie osoby, jak ta, która stała właśnie tuż przed nią. Zdaje się, że nie zwróciła nawet uwagi, że postać, którą ujrzała, była wręcz nienaturalnie duża, choć wzbudziło w niej tym większy strach. Nie tylko był wyższy, niż typowy uczeń, ale najpewniej mierzył ponad dwa metry, górując tym samym również nad Cavingtonem, o którego istnieniu oczywiście Gryfonka natychmiastowo zapomniała, odsuwając się powoli o parę kroków od postaci, w kierunku Ślizgona, na którego zaraz miała wpaść, jeśli tylko sam się nie przesunął.
Ślizgon miał swoje wady, o których Harper mogłaby (nie wiedzieć czemu) opowiadać godzinami. W rzeczywistości nikt wcale nie chciałby słuchać tego całego wyliczania... No, może poza samym chłopakiem, który angażował się zwykle w podobne wymiany zdań aż nadto.
Jednak po jego pytaniu, czy aby na pewno wszystko było w porządku, zacisnęła mocniej usta, jakby chciała dodatkowo powstrzymać się przed wymówieniem choćby jednego słowa w jego kierunku i obróciła się, aby pospiesznie ewakuować się z tego korytarza oraz przede wszystkim, z tej sytuacji. Nie zdążyła zrobić kroku, gdy jednak zobaczyła... To? Jego? Z ciemności wyłoniła się postać, której Gryfonka co prawda wcale nie znała osobiście, ale wzbudziła w niej natychmiastowy strach. W Hogwarcie czuła się zwykle bezpiecznie... To w domu było gorzej - zarówno dosłownie, w domu rodzinnym, jak i w jego otoczeniu, kiedy wracała skądś późnymi wieczorami, kiedy dorabiała sobie w przerwach od szkoły. To właśnie wtedy trafiała na takie osoby, jak ta, która stała właśnie tuż przed nią. Zdaje się, że nie zwróciła nawet uwagi, że postać, którą ujrzała, była wręcz nienaturalnie duża, choć wzbudziło w niej tym większy strach. Nie tylko był wyższy, niż typowy uczeń, ale najpewniej mierzył ponad dwa metry, górując tym samym również nad Cavingtonem, o którego istnieniu oczywiście Gryfonka natychmiastowo zapomniała, odsuwając się powoli o parę kroków od postaci, w kierunku Ślizgona, na którego zaraz miała wpaść, jeśli tylko sam się nie przesunął.