11-01-2024, 04:49 AM
Do siebie i o siodłach... Może na jego twarzy było widać pewne zdumienie, ale ledwie przez chwilę. Przecież nie raz zdarzyło mu się wymamrotać coś pod nosem i wcale nie oczekiwał odpowiedzi - a wręcz przeciwnie, wolałby jej nawet nie słyszeć. To więc wystarczyło.
Zwłaszcza, że już chwilę później zajmowali się czymś ważniejszym... Padliną. Powinien był to przewidzieć. Powinien był wiedzieć, że to właśnie do tego prowadził cały plan. W dodatku, pisałby się na to równie chętnie, ale być może przygotowałby się lepiej mentalnie na uderzenie smrodu, z którym nie wyobrażał sobie, jak można byłoby radzić sobie na co dzień. Bo przecież ktoś - najpewniej gajowy - musiał radzić sobie z tym codziennie. Jeśli tylko kiedykolwiek komuś wydawało się, że ta funkcja, to właściwie miłe stanowisko, takie blisko spokoju i natury, Aidan z pewnością powiedziałby wtedy, co o tym myśli. Krótko i chłodno, jak to miał w zwyczaju i pewnie nawet nie argumentowałby szczególnie swojego stanowiska, ale postawiłby sprawę jasno - to nie był zawód, którego wykonywanie sobie wyobrażał. Przynajmniej jeszcze nie. Kto wie, jakie ochydztwa czyhały na jego dalszej drodze. Być może będzie musiał się z nimi oswoić, jeśli tylko chodziłoby o którąś z jego pasji.
Poczuł też, jak coś robi fikołek w jego żołądku, kiedy Zofia zasugerowała możliwość powrotu po więcej tych przysmaków. Postarał się jednak nie zdradzić po sobie tego uczucia. W pewnym sensie wyszło - nie wyglądał, jakby było mu bardziej niedobrze, niż chwilę temu. W każdym razie, panował nad sytuacją. Przynajmniej aż do kolejnego ptaszka, który być może miałby towarzystwo pawia...
- To już chyba w miarę intuicyjne, prawda? - zapytał cicho, kiedy Zofia zadała podchwytliwie brzmiące pytanie.
Czy potrafił otwierać boksy? Do tej pory był pewien, że tak, ale skoro pytała, być może powinien się jeszcze zastanowić. Był w tym wysatarczająco zainteresowany, że stanął bezpośrednio za nią, by zagladać jej przez ramię - i to pomimo nieprzyjemnego zapachu, jaki jej towarzyszył!
- Ale chcemy tam wejść, czy wyprowadzić go na zewnątrz? - dopytał, mimo że jeszcze niedawno sądził, że ich plan z pewnością był wystarczająco dopracowany. - Chyba mimo wszystko bezpieczniej byłoby na zewnątrz.
Obejrzał się na moment za siebie, oceniając teren do działania.
Zgodnie z jej poleceniem, odsunął się, stając o krok za nią i kiwał głową... Aż na moment zamarł gdzieś pod koniec jej wypowiedzi. Prawda, dostrzegał od początku pewne ryzyko w ich planie, ale teraz stało się dużo bliższe i bardziej realne.
Złapał Zosię z przedramię i odciągnął o dwa kroki w tył.
- Nie, zaraz, możemy to zrobić inaczej... W końcu, jeśli położyć na przykład to... Mięso... Choćby na środku, otworzyć boks, dać mu podejść... Wtedy bylibyśmy w stanie oszacować, jak wygląda i z której strony ma ogon...
Zmarszczył brwi, puszczając wreszcie Zofię i opuszczając rękę, po czym sam odszedł od niej na krok i ponownie rozejrzał się po wnętrzu stajni.
- Myślisz, że któryś boks jest pusty? Tak naprawdę pusty?
Gdyby nie gadanie Aidana, sam mógłby być pewien, że boks, którym zajęli się jako pierwszym nie był pusty. Być może Zofia zwróciła na to uwagę, jednak on założył, że to z pewnością jakiś ruch obok - pewnie konia.
- Byłoby to znaczne ułatwienie... Wystarczyłoby, może... Zachęcić go do jedzenia w innym boksie, tak aby wyjściowo był odwrócony do nas tyłem. Wtedy wystarczyłoby sięgnąć z bezpiecznej odległości, a może nawet w zamknięciu... I nie odgryzłoby ci ręki.
Czy naprawdę trzymaliby na terenie szkoły stworzenie, które skłonne byłoby do odgryzienia ręki? Szczerze mówiąc sam w to wątpił, ale nie potrafił wykluczać teraz podobnej możliwości. Mimo to, był zdeterminowany do wykonania zadania, jakie sobie obrali, do końca. Tylko może z jakimś dodatkowym środkiem ostrożności.
Zwłaszcza, że już chwilę później zajmowali się czymś ważniejszym... Padliną. Powinien był to przewidzieć. Powinien był wiedzieć, że to właśnie do tego prowadził cały plan. W dodatku, pisałby się na to równie chętnie, ale być może przygotowałby się lepiej mentalnie na uderzenie smrodu, z którym nie wyobrażał sobie, jak można byłoby radzić sobie na co dzień. Bo przecież ktoś - najpewniej gajowy - musiał radzić sobie z tym codziennie. Jeśli tylko kiedykolwiek komuś wydawało się, że ta funkcja, to właściwie miłe stanowisko, takie blisko spokoju i natury, Aidan z pewnością powiedziałby wtedy, co o tym myśli. Krótko i chłodno, jak to miał w zwyczaju i pewnie nawet nie argumentowałby szczególnie swojego stanowiska, ale postawiłby sprawę jasno - to nie był zawód, którego wykonywanie sobie wyobrażał. Przynajmniej jeszcze nie. Kto wie, jakie ochydztwa czyhały na jego dalszej drodze. Być może będzie musiał się z nimi oswoić, jeśli tylko chodziłoby o którąś z jego pasji.
Poczuł też, jak coś robi fikołek w jego żołądku, kiedy Zofia zasugerowała możliwość powrotu po więcej tych przysmaków. Postarał się jednak nie zdradzić po sobie tego uczucia. W pewnym sensie wyszło - nie wyglądał, jakby było mu bardziej niedobrze, niż chwilę temu. W każdym razie, panował nad sytuacją. Przynajmniej aż do kolejnego ptaszka, który być może miałby towarzystwo pawia...
- To już chyba w miarę intuicyjne, prawda? - zapytał cicho, kiedy Zofia zadała podchwytliwie brzmiące pytanie.
Czy potrafił otwierać boksy? Do tej pory był pewien, że tak, ale skoro pytała, być może powinien się jeszcze zastanowić. Był w tym wysatarczająco zainteresowany, że stanął bezpośrednio za nią, by zagladać jej przez ramię - i to pomimo nieprzyjemnego zapachu, jaki jej towarzyszył!
- Ale chcemy tam wejść, czy wyprowadzić go na zewnątrz? - dopytał, mimo że jeszcze niedawno sądził, że ich plan z pewnością był wystarczająco dopracowany. - Chyba mimo wszystko bezpieczniej byłoby na zewnątrz.
Obejrzał się na moment za siebie, oceniając teren do działania.
Zgodnie z jej poleceniem, odsunął się, stając o krok za nią i kiwał głową... Aż na moment zamarł gdzieś pod koniec jej wypowiedzi. Prawda, dostrzegał od początku pewne ryzyko w ich planie, ale teraz stało się dużo bliższe i bardziej realne.
Złapał Zosię z przedramię i odciągnął o dwa kroki w tył.
- Nie, zaraz, możemy to zrobić inaczej... W końcu, jeśli położyć na przykład to... Mięso... Choćby na środku, otworzyć boks, dać mu podejść... Wtedy bylibyśmy w stanie oszacować, jak wygląda i z której strony ma ogon...
Zmarszczył brwi, puszczając wreszcie Zofię i opuszczając rękę, po czym sam odszedł od niej na krok i ponownie rozejrzał się po wnętrzu stajni.
- Myślisz, że któryś boks jest pusty? Tak naprawdę pusty?
Gdyby nie gadanie Aidana, sam mógłby być pewien, że boks, którym zajęli się jako pierwszym nie był pusty. Być może Zofia zwróciła na to uwagę, jednak on założył, że to z pewnością jakiś ruch obok - pewnie konia.
- Byłoby to znaczne ułatwienie... Wystarczyłoby, może... Zachęcić go do jedzenia w innym boksie, tak aby wyjściowo był odwrócony do nas tyłem. Wtedy wystarczyłoby sięgnąć z bezpiecznej odległości, a może nawet w zamknięciu... I nie odgryzłoby ci ręki.
Czy naprawdę trzymaliby na terenie szkoły stworzenie, które skłonne byłoby do odgryzienia ręki? Szczerze mówiąc sam w to wątpił, ale nie potrafił wykluczać teraz podobnej możliwości. Mimo to, był zdeterminowany do wykonania zadania, jakie sobie obrali, do końca. Tylko może z jakimś dodatkowym środkiem ostrożności.