08-06-2024, 08:14 PM
Oficjalne bale w Hogwarcie to jednak nie to samo, co dobra impreza zorganizowana w odległej, starannie wyciszonej komnacie zamku, bez wiedzy nauczycieli. Nie śmieli co prawda robić alternatywnego wydarzenia dla balu Halloweenowego, jednak nie przeszkadzało to przemyceniu drobnych ilości alkoholu, lub zaszyciu się z większymi zapasami w pewnej odległości od obleganej tego wieczoru Wielkiej Sali. Podobnie nic nie stało na przeszkodzie, aby wypić nieco za dużo, czy też żeby wdać się w nieco zbyt głośny konflikt z portretem wiszącym - a właściwie już nie - przy wyjściu ze ślepego korytarza, który wbrew obecnej opinii Ethana, miał zawsze prowadzić ku schodom do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. No chyba wie najlepiej, prawda? Chodzi tu już siódmy rok! Najwyraźniej rozkład zamku musiał ponownie ulec zmianie.
Kiedy kłótnia zaczęła nie tylko przerastać Gryfona, ale zrobiła się też zbyt głośna nawet zgodnie z jego własnymi obserwacjami, zamiast spróbować odwiesić obraz, przeprosić i zażegnać konflikt, przewrócił go na ziemię, płótnem do dołu, żeby zapewnić sobie spokój.
- No. Dobranoc. - mruknął, patrząc na odwrócony portret, żałośnie wydający z siebie stłumione przez podłogę dźwięki niezadowolonego mamrotu.
Następnie przetarł twarz oboma rękoma i westchnął głęboko.
- A myślisz, że to ty masz źle... Serio, bycie takim o, obrazem, nie mieć zmartwień, wisieć sobie, narzekać, odwieś mnie na miejsce, wyrostku - przewrócił oczami, przedrzeźniając mężczyznę z portretu, który najpewniej słyszał go równie wyraźnie, co on jego. - W ogóle, kto tak jeszcze mówi?
Zmrużył oczy, ledwie przez chwilę rozważając odwieszenie go z powrotem na miejsce, nim ponownie ruszył wzdłuż korytarza... Z tym, że nie w tym kierunku, w którym powinien, o czym zorientował się po kilku krokach, widząc coraz bardziej wyraźną ciemną ścianę na horyzoncie. Westchnął, obrócił się na pięcie i płynnie ruszył w przeciwnym kierunku.