11-06-2024, 05:28 AM
O ile Noah mógł nie chcieć się przed sobą przyznać, że Oriane być może interesowała go nie tylko czysto platonicznie, o tyle Oriane nie chciała się wciąż pogodzić, że on ją interesował w jakiejkolwiek innej niż ta jego tajemnica manierze.
Ot, się dobrali.
- Zazdroszczę umiejętności skupienia się na zewnątrz! - odparła, czując jak ciepły cień podekscytowanego rumieńca rozpływa się po jabłuszkach policzków na samo wspomnienie podwórka. - Osobiście, wśród natury, potrafię się jedynie chyba odprężyć. Upleść wianek, zzuć buty i chodzić boso po trawie, brodzić w wodzie, śpiewać, galopować konno leśnym traktem... - przyłapała się na wymienianiu z radością w oczach potencjalnych słodkich bezczynności.
Posłała Noah z lekka przepraszający uśmiech nie pokazujący jednak wstydu, jak gdyby przepraszała za zbyt wiele słów wędrujących w kierunku zbaczającemu z torów rozmowy, nie za ich treść.
Podobne konwersacje podkreślały pewne różnice między nimi, jak Noahowa potrzeba ciszy dla naukowego skupienia i Orianowa nieumiejętność odnalezienia tegoż skupienia gdy świat wokół zdawał się skupiać na samym sobie.
Kwiaty pachniały, wabiły kolorami a owady wiodły swoje małe wielkie życia, woda szemrała zajęta płynięciem dalej i dalej. Wszystko patrzyło na siebie i Oriane odnajdywała w tym wszystkim przestrzeń żeby również patrzeć na szczerą siebie, oddychać pełną piersią bez obawy, że znów jest w centrum uwagi. Pośród zieleni była kolejnym pachnącym kwiatkiem, kolejnym owadem, źdźbłem trawy, wartkim nurtem; mogła wpleść swój głos oraz dźwięk cytry w melodię drzew i rzek, mogła tańczyć i giąć się wraz z wierzbami, skakać jak łososie płynące pod prąd.
Co chyba najciekawsze - nie była rozdarta między swoimi naturami; wiedziała jedynie, że swoboda bosej dziewczyny w wianku była jej pierwszą naturą. Była nią od dziecka. Panna perfekcyjna, elegancka, w kontroli? Ona pojawiła się wraz ze świadomością, że świat ludzi jest groźny. Nie były sobie kontrastowe, żadna nie była wstydliwym sekretem tej drugiej.
Dopełniały się tworząc jedną, jedyną Oriane.
Odchrząknęła lekko sięgając do włosów, zupełnie jakby sama myśl swobody pośród zieleni bezkarnie je zmierzwiła. Wygładziła nieistniejące nieposłuszne pasma. Złapała to spojrzenie, co zdawało się zadawać pytanie: "Mogę?".
- Oczywiście, jeżeli o mnie chodzi, zawsze będziesz w kuchni mile widziany - wróciła z uśmiechem na trakt.
Kiedy on się rozglądał ona podążyła częściowo za jego wzrokiem, omiatając otoczenie niezobowiązującym spojrzeniem. Kuchnia szkolna miała, przynajmniej według niej, najcieplejszą, najbardziej swojską i serdeczną atmosferę z całego zamku. Cóż, przynajmniej spośród całego znanego jej zamku.
Na jego słowa lekko uniosła brwi mrużąc jednocześnie oczy, skinęła nieco głową: bardzo wyraźny znak "Mówiłam ci." albo "Widzisz? Miałam rację.".
Na jego pytanie nieco spoważniała. Nie była to powaga pogrzebu albo choćby trudnego tematu; wyglądała po prostu jak szczera próba odpowiedzenia na pytanie w sposób tak zwięzły jak informatywny. Przymrużyła lewe oko swoim zwyczajem.
- Ach, trudne pytania - westchnęła nieco; nie we frustracji, na całe szczęście. - Muszę przyznać, że Hogwart zaskoczył mnie nieprzyjaznością architektury. Zamek wciąż próbuje płatać groźne figle, główna klatka schodowa jest chyba najbardziej oczywistym przykładem. Jednakże największa chyba obawa jaką miałam, to jest struktura domów w której widać wyraźną próbę psychologicznej kontroli tłumów, okazała się nie mieć szczególnego wpływu na codzienne życie, co jest dalekie od rozczarowującego - posłała Noah uroczy uśmiech, może nawet nieco sugestywny, jakby mówiąc między linijkami: "Dzięki temu możemy tu sobie siedzieć we dwoje i flirtować, sama rozkoszność, non?". - Nie chcę wydawać pochopnej opinii, tak więc po miesiącu mogę jedynie powiedzieć, że doświadczenie nie jest negatywne.
Nachyliła się nieco ku Noah, jakby zamierzała mu zdradzić sekret, z małym figlarnym chochlikiem skaczącym w czarnych oczach.
- Gdybym miała oceniać jedynie po ludziach, jakich poznałam, ocena byłaby druzgocząco pozytywna - dodała podtrzymując nieco zbyt długi kontakt wzrokowy, z małym uśmieszkiem ust leciuchno ściągniętych w ciup perfekcyjny dla pocałunków.
Sugestia? TY, Noah, byłbyś główną przyczyną tej pozytywnej oceny ludzi.
Musiała zaflirtować, zbyt dużo powiedziała w końcu słów bez drugiego dna. W końcu to Oriane, non?
Ot, się dobrali.
- Zazdroszczę umiejętności skupienia się na zewnątrz! - odparła, czując jak ciepły cień podekscytowanego rumieńca rozpływa się po jabłuszkach policzków na samo wspomnienie podwórka. - Osobiście, wśród natury, potrafię się jedynie chyba odprężyć. Upleść wianek, zzuć buty i chodzić boso po trawie, brodzić w wodzie, śpiewać, galopować konno leśnym traktem... - przyłapała się na wymienianiu z radością w oczach potencjalnych słodkich bezczynności.
Posłała Noah z lekka przepraszający uśmiech nie pokazujący jednak wstydu, jak gdyby przepraszała za zbyt wiele słów wędrujących w kierunku zbaczającemu z torów rozmowy, nie za ich treść.
Podobne konwersacje podkreślały pewne różnice między nimi, jak Noahowa potrzeba ciszy dla naukowego skupienia i Orianowa nieumiejętność odnalezienia tegoż skupienia gdy świat wokół zdawał się skupiać na samym sobie.
Kwiaty pachniały, wabiły kolorami a owady wiodły swoje małe wielkie życia, woda szemrała zajęta płynięciem dalej i dalej. Wszystko patrzyło na siebie i Oriane odnajdywała w tym wszystkim przestrzeń żeby również patrzeć na szczerą siebie, oddychać pełną piersią bez obawy, że znów jest w centrum uwagi. Pośród zieleni była kolejnym pachnącym kwiatkiem, kolejnym owadem, źdźbłem trawy, wartkim nurtem; mogła wpleść swój głos oraz dźwięk cytry w melodię drzew i rzek, mogła tańczyć i giąć się wraz z wierzbami, skakać jak łososie płynące pod prąd.
Co chyba najciekawsze - nie była rozdarta między swoimi naturami; wiedziała jedynie, że swoboda bosej dziewczyny w wianku była jej pierwszą naturą. Była nią od dziecka. Panna perfekcyjna, elegancka, w kontroli? Ona pojawiła się wraz ze świadomością, że świat ludzi jest groźny. Nie były sobie kontrastowe, żadna nie była wstydliwym sekretem tej drugiej.
Dopełniały się tworząc jedną, jedyną Oriane.
Odchrząknęła lekko sięgając do włosów, zupełnie jakby sama myśl swobody pośród zieleni bezkarnie je zmierzwiła. Wygładziła nieistniejące nieposłuszne pasma. Złapała to spojrzenie, co zdawało się zadawać pytanie: "Mogę?".
- Oczywiście, jeżeli o mnie chodzi, zawsze będziesz w kuchni mile widziany - wróciła z uśmiechem na trakt.
Kiedy on się rozglądał ona podążyła częściowo za jego wzrokiem, omiatając otoczenie niezobowiązującym spojrzeniem. Kuchnia szkolna miała, przynajmniej według niej, najcieplejszą, najbardziej swojską i serdeczną atmosferę z całego zamku. Cóż, przynajmniej spośród całego znanego jej zamku.
Na jego słowa lekko uniosła brwi mrużąc jednocześnie oczy, skinęła nieco głową: bardzo wyraźny znak "Mówiłam ci." albo "Widzisz? Miałam rację.".
Na jego pytanie nieco spoważniała. Nie była to powaga pogrzebu albo choćby trudnego tematu; wyglądała po prostu jak szczera próba odpowiedzenia na pytanie w sposób tak zwięzły jak informatywny. Przymrużyła lewe oko swoim zwyczajem.
- Ach, trudne pytania - westchnęła nieco; nie we frustracji, na całe szczęście. - Muszę przyznać, że Hogwart zaskoczył mnie nieprzyjaznością architektury. Zamek wciąż próbuje płatać groźne figle, główna klatka schodowa jest chyba najbardziej oczywistym przykładem. Jednakże największa chyba obawa jaką miałam, to jest struktura domów w której widać wyraźną próbę psychologicznej kontroli tłumów, okazała się nie mieć szczególnego wpływu na codzienne życie, co jest dalekie od rozczarowującego - posłała Noah uroczy uśmiech, może nawet nieco sugestywny, jakby mówiąc między linijkami: "Dzięki temu możemy tu sobie siedzieć we dwoje i flirtować, sama rozkoszność, non?". - Nie chcę wydawać pochopnej opinii, tak więc po miesiącu mogę jedynie powiedzieć, że doświadczenie nie jest negatywne.
Nachyliła się nieco ku Noah, jakby zamierzała mu zdradzić sekret, z małym figlarnym chochlikiem skaczącym w czarnych oczach.
- Gdybym miała oceniać jedynie po ludziach, jakich poznałam, ocena byłaby druzgocząco pozytywna - dodała podtrzymując nieco zbyt długi kontakt wzrokowy, z małym uśmieszkiem ust leciuchno ściągniętych w ciup perfekcyjny dla pocałunków.
Sugestia? TY, Noah, byłbyś główną przyczyną tej pozytywnej oceny ludzi.
Musiała zaflirtować, zbyt dużo powiedziała w końcu słów bez drugiego dna. W końcu to Oriane, non?
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.