12-06-2024, 11:10 PM
Ta radość i ekscytacja wymalowujące się na twarzy Oriane były tak żywe i szczere, że udzieliły się i Noah. Aż sam poczuł nagłą, nieodpartą chęć poszerzenia uśmiechu, rozluźnienie zadowolenia rozlało się po ciele, a myśli same pognały na błonia i leśne ścieżki, które przemierzał na porządku dziennym w trakcie joggingu.
- To właśnie ta odprężająca aura natury pomaga mi się skupić. Szczególnie kiedy głowa pełna jest goniących sie myśli i byle odgłos odwraca uwagę. - Tak jak mógłby uczyć się w naprawdę kompletnej ciszy, tak właśnie bliskość zieleni oferowała przyjemną, naturalną melodię, która zdawała się uspokajać tę zwierzęcą stronę natury. A to właśnie wilcze instynkty najbardziej utrudniały pracę i nie pozwalały skupić się należycie na tym, co zakładał sobie robić, bo narzucało czasem skierowanie uwagi w innym kierunku.
Ale tego nie mógł na głos przyznać, to pozostawało nadal jego tajemnicą, stawiając go w dużo prostszym świetle amanta natury. Zaskakująco mocno cieszyło go, że najwyraźniej i koleżanka lubi spędzać czas na świeżym powietrzu.
Z drugiej strony, przebywanie w bibliotece i poświęcanie się studiowaniu pomiędzy regałami wypełnionymi księgami pachnącymi zwietrzałą kawą, czekoladą, odrobiną stęchlizny i kurzu, dawało mu poczucie bycia po prostu... człowiekiem. Wtedy łatwej było wtapiać się w tłum i udawać, że jest się takim, jak inni, nie chowa się brutalnego sekretu piętnującego go na całe życie.
Zdecydowanie Noah był daleko za Oriane na ścieżce odnajdywania harmonii między sobą i swoją drugą naturą, ale bardzo chciał ten balans odnaleźć. Tylko była to po prostu długa i dość wyboista droga.
Pozwolenie na korzystanie z kuchni w taki sposób, w jaki robili to teraz, wprawiła go w jeszcze lepszy nastrój. Niby wcale nie musiał pytać, w końcu kuchnia nie należała do panny Boleyn a własność, mógłby po prostu tu przychodzić kiedy by mu się zachciało, ale szacunek do prywatności i dobre wychowanie nie pozwoliłyby mu tak bezczelnie po prostu narzucać swoje towarzystwo.
Wysłuchał opinii i wrażeń z pierwszego miesiąca obcowania z nowym miejscem, ludźmi i kulturą, przytakując lekkimi, miarowymi skinięciami głową. A ten nieco sugestywny uśmiech na samym końcu aż wywołał przyjemne mrowienie gdzieś na wysokości żołądka, absolutnie nie związane z oczekiwaniem na posiłek.
- Powiedziałbym, że z czasem każdy przyzwyczaja się do figlarności schodów zamkowych, ale nawet po latach uczęszczania do Hogwartu bywa to frustrujące. Może po prostu zaczyna mniej zaskakiwać i wyrabia się w końcu instynkt szybkiego łapania za barierkę, żeby nie stracić równowagi. Całe szczęście nikt nie trafia do Skrzydła Szpitalnego z powodu klatek schodowych, dużo więcej ofiar mają zajęcia z zielarstwa. Albo treningi i mecze quidditcha. - Jakby nie było, schody jednak plasowały się bardzo daleko na liście autentycznej szkodliwości, nawet jeśli faktycznie zmieniały swoje położenie w sposób mogący zagrażać zdrowiu i życiu uczniów.
Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad strukturą podziału na domy, było to normalne i praktykowane od lat, mówiło się o tym w rodzinach magicznych i było czymś tak... naturalnym, że chyba mało komu przychodziło na myśl kwestionowanie takiego podziału. To sprowokowało dwusekundowe zastanowienie się nad zagadnieniem i ustosunkowanie, podszyte również ostateczną Orianową opinią.
- Może założyciele zdecydowali się na podział, żeby uniknąć kłótni o sypialnie, przeludnienie w którymś z miejsc mogłoby skończyć się dużo większą ilością konfliktów, niż mamy teraz na tle rywalizacji między domami. - Pozwolił sobie na ten niewielki żart. - Gdybyśmy wszyscy mieli być sobie wrogami, to pewnie nie mielibyśmy wspólnie zajęć. Smutno byłoby stracić możliwość zawierania relacji z niezmiernie interesującymi osobami umieszczonymi w innej części zamku. - Było w tym nieco ukryte, ale nie skrzętnie zagrzebywane przyznanie, że Noah uważa Ori za interesującą i już na tym etapie ceni sobie ich znajomość, podnosząc ją do rangi relacji w wypowiedzi, co mogło sugerować chęć zacieśnienia więzi w jakiś sposób.
- To właśnie ta odprężająca aura natury pomaga mi się skupić. Szczególnie kiedy głowa pełna jest goniących sie myśli i byle odgłos odwraca uwagę. - Tak jak mógłby uczyć się w naprawdę kompletnej ciszy, tak właśnie bliskość zieleni oferowała przyjemną, naturalną melodię, która zdawała się uspokajać tę zwierzęcą stronę natury. A to właśnie wilcze instynkty najbardziej utrudniały pracę i nie pozwalały skupić się należycie na tym, co zakładał sobie robić, bo narzucało czasem skierowanie uwagi w innym kierunku.
Ale tego nie mógł na głos przyznać, to pozostawało nadal jego tajemnicą, stawiając go w dużo prostszym świetle amanta natury. Zaskakująco mocno cieszyło go, że najwyraźniej i koleżanka lubi spędzać czas na świeżym powietrzu.
Z drugiej strony, przebywanie w bibliotece i poświęcanie się studiowaniu pomiędzy regałami wypełnionymi księgami pachnącymi zwietrzałą kawą, czekoladą, odrobiną stęchlizny i kurzu, dawało mu poczucie bycia po prostu... człowiekiem. Wtedy łatwej było wtapiać się w tłum i udawać, że jest się takim, jak inni, nie chowa się brutalnego sekretu piętnującego go na całe życie.
Zdecydowanie Noah był daleko za Oriane na ścieżce odnajdywania harmonii między sobą i swoją drugą naturą, ale bardzo chciał ten balans odnaleźć. Tylko była to po prostu długa i dość wyboista droga.
Pozwolenie na korzystanie z kuchni w taki sposób, w jaki robili to teraz, wprawiła go w jeszcze lepszy nastrój. Niby wcale nie musiał pytać, w końcu kuchnia nie należała do panny Boleyn a własność, mógłby po prostu tu przychodzić kiedy by mu się zachciało, ale szacunek do prywatności i dobre wychowanie nie pozwoliłyby mu tak bezczelnie po prostu narzucać swoje towarzystwo.
Wysłuchał opinii i wrażeń z pierwszego miesiąca obcowania z nowym miejscem, ludźmi i kulturą, przytakując lekkimi, miarowymi skinięciami głową. A ten nieco sugestywny uśmiech na samym końcu aż wywołał przyjemne mrowienie gdzieś na wysokości żołądka, absolutnie nie związane z oczekiwaniem na posiłek.
- Powiedziałbym, że z czasem każdy przyzwyczaja się do figlarności schodów zamkowych, ale nawet po latach uczęszczania do Hogwartu bywa to frustrujące. Może po prostu zaczyna mniej zaskakiwać i wyrabia się w końcu instynkt szybkiego łapania za barierkę, żeby nie stracić równowagi. Całe szczęście nikt nie trafia do Skrzydła Szpitalnego z powodu klatek schodowych, dużo więcej ofiar mają zajęcia z zielarstwa. Albo treningi i mecze quidditcha. - Jakby nie było, schody jednak plasowały się bardzo daleko na liście autentycznej szkodliwości, nawet jeśli faktycznie zmieniały swoje położenie w sposób mogący zagrażać zdrowiu i życiu uczniów.
Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad strukturą podziału na domy, było to normalne i praktykowane od lat, mówiło się o tym w rodzinach magicznych i było czymś tak... naturalnym, że chyba mało komu przychodziło na myśl kwestionowanie takiego podziału. To sprowokowało dwusekundowe zastanowienie się nad zagadnieniem i ustosunkowanie, podszyte również ostateczną Orianową opinią.
- Może założyciele zdecydowali się na podział, żeby uniknąć kłótni o sypialnie, przeludnienie w którymś z miejsc mogłoby skończyć się dużo większą ilością konfliktów, niż mamy teraz na tle rywalizacji między domami. - Pozwolił sobie na ten niewielki żart. - Gdybyśmy wszyscy mieli być sobie wrogami, to pewnie nie mielibyśmy wspólnie zajęć. Smutno byłoby stracić możliwość zawierania relacji z niezmiernie interesującymi osobami umieszczonymi w innej części zamku. - Było w tym nieco ukryte, ale nie skrzętnie zagrzebywane przyznanie, że Noah uważa Ori za interesującą i już na tym etapie ceni sobie ich znajomość, podnosząc ją do rangi relacji w wypowiedzi, co mogło sugerować chęć zacieśnienia więzi w jakiś sposób.