13-06-2024, 12:21 AM
Co prawda, to prawda, musiał przyznać Camdenowi rację - jakby miał leżeć tu dłużej bez możliwości wzięcia książki w ręce i skupienia uwagi na czymś, co go interesowało, to bardzo źle znosiłby konieczność leżenia w szpitalnym łóżku. Najchętniej to by w ogóle wstał i stąd wyszedł, ale pielęgniarz podkreślił bardzo surowo, że zostaje na obserwacji i ma nawet nie myśleć o spacerkach. Gdyby się nad tym wszystkim zastanowił racjonalnie, to zgodziłby się w pełni, to dziwne zdarzenie było niepokojące i nie wiadomo, czy nie będzie miało jakichś reperkusji. Ale nie chciał właśnie nad tym myśleć, jeszcze nie.
Niemalże kopiując gest Camdena, również przekrzywił lekko głowę i zmarszczył brwi w zastanowieniu. Ciężko było stwierdzić co się stało, tym bardziej nie mając punktu widzenia pozostałych dwóch osób znalezionych w tym samym stanie. Może oni będą pamiętać coś więcej? Trzeba było uzbroić się w cierpliwość póki co. Wzruszył w końcu ramionami powolnie.
- Dosypanie czegoś byłoby chyba dość trudne w zatłoczonej Wielkiej Sali, ktoś na pewno coś by zauważył. Tym bardziej, że nie siedzieliśmy nawet jakoś blisko siebie. - O ile z Bellamym znał się z zajęć, a z Milo przez przynależność do tego samego domu, to z żadnym z nich nie przeprowadził chyba nigdy dłuższej rozmowy choćby o pogodzie, nie mieli nawet odrobiny podstaw do siedzenia blisko siebie na posiłkach, czy w ogóle bycia zamieszanym w coś całą trójką.
Zaśmiał się głupim parsknięciem na sugestię, że mógł komuś podpaść. Tak po prawdzie to ktoś mógł faktycznie odkryć jego sekret i dlatego wziąć go na cel, ale wtedy dlaczego atakować pozostałą dwójkę? Nie byli wilkołakami, to mógł stwierdzić z pełnią pewności, byli po prostu uczniami, zwykłymi czarodziejami, nie widziałby naprawdę powodów dlaczego mieliby stać się ofiarami zamachów jakichkolwiek. Ale nie mógł tego wszystkiego wyrazić na głos.
- Jeśli komuś podpadłem, to chyba tylko Heather, a coś mi mówi, że nie zawieszałaby mnie nieprzytomnego pod sufitem. - To wszystko było żartem. Może słabym, ale starał się naprawdę nie wpadać w spiralę gdybania, bo to tylko pobudzało ten i tak nieprzyjemny i niewygodny niepokój, którego nie mógł się pozbyć. - Prędzej obawiałbym się podpadnięcia profesorom za moją i twoją nieobecność na dzisiejszych zajęciach. Ciesz się, że później będę mógł ci zrobić ten wykład, przynajmniej nie zaskoczą cię niewygodnymi pytaniami na następnym zielarstwie. - Posłał Camowi przyjazny, rozbawiony uśmiech, nie do końca sięgający oczu, bo jednak okoliczności wciąż były dość... mroczne.
Dał koledze chwilę na obejrzenie podanej książki i tym razem szczerze rozbawiony zaśmiał się krótko.
- Prywatnej? Myślałeś, że prowadzę pamiętnik? Merlinie, nie trzymałbym go na szafce nocnej, nie w tej szkole. - Może i nie obawiał się wścibskości akurat Everilla, ale kto wie co może przyjść do głowy innym. - Wstyd przyznać, ale jeszcze nie wypróbowałem ani jednego zaklęcia. Chciałem móc poświęcić na to trochę czasu. Teraz mam go nadmiar, więc czemu by nie spróbować. - I tak nie ma nic lepszego do roboty!
Niemalże kopiując gest Camdena, również przekrzywił lekko głowę i zmarszczył brwi w zastanowieniu. Ciężko było stwierdzić co się stało, tym bardziej nie mając punktu widzenia pozostałych dwóch osób znalezionych w tym samym stanie. Może oni będą pamiętać coś więcej? Trzeba było uzbroić się w cierpliwość póki co. Wzruszył w końcu ramionami powolnie.
- Dosypanie czegoś byłoby chyba dość trudne w zatłoczonej Wielkiej Sali, ktoś na pewno coś by zauważył. Tym bardziej, że nie siedzieliśmy nawet jakoś blisko siebie. - O ile z Bellamym znał się z zajęć, a z Milo przez przynależność do tego samego domu, to z żadnym z nich nie przeprowadził chyba nigdy dłuższej rozmowy choćby o pogodzie, nie mieli nawet odrobiny podstaw do siedzenia blisko siebie na posiłkach, czy w ogóle bycia zamieszanym w coś całą trójką.
Zaśmiał się głupim parsknięciem na sugestię, że mógł komuś podpaść. Tak po prawdzie to ktoś mógł faktycznie odkryć jego sekret i dlatego wziąć go na cel, ale wtedy dlaczego atakować pozostałą dwójkę? Nie byli wilkołakami, to mógł stwierdzić z pełnią pewności, byli po prostu uczniami, zwykłymi czarodziejami, nie widziałby naprawdę powodów dlaczego mieliby stać się ofiarami zamachów jakichkolwiek. Ale nie mógł tego wszystkiego wyrazić na głos.
- Jeśli komuś podpadłem, to chyba tylko Heather, a coś mi mówi, że nie zawieszałaby mnie nieprzytomnego pod sufitem. - To wszystko było żartem. Może słabym, ale starał się naprawdę nie wpadać w spiralę gdybania, bo to tylko pobudzało ten i tak nieprzyjemny i niewygodny niepokój, którego nie mógł się pozbyć. - Prędzej obawiałbym się podpadnięcia profesorom za moją i twoją nieobecność na dzisiejszych zajęciach. Ciesz się, że później będę mógł ci zrobić ten wykład, przynajmniej nie zaskoczą cię niewygodnymi pytaniami na następnym zielarstwie. - Posłał Camowi przyjazny, rozbawiony uśmiech, nie do końca sięgający oczu, bo jednak okoliczności wciąż były dość... mroczne.
Dał koledze chwilę na obejrzenie podanej książki i tym razem szczerze rozbawiony zaśmiał się krótko.
- Prywatnej? Myślałeś, że prowadzę pamiętnik? Merlinie, nie trzymałbym go na szafce nocnej, nie w tej szkole. - Może i nie obawiał się wścibskości akurat Everilla, ale kto wie co może przyjść do głowy innym. - Wstyd przyznać, ale jeszcze nie wypróbowałem ani jednego zaklęcia. Chciałem móc poświęcić na to trochę czasu. Teraz mam go nadmiar, więc czemu by nie spróbować. - I tak nie ma nic lepszego do roboty!