14-06-2024, 03:34 AM
Pokiwał głową, splatając ręce na piersi i jeszcze raz mierząc wzrokiem jej kopytną wersję - bardziej czując, że powinien to zrobić, skoro już pochwalił to przebranie.
- A, no tak... Był głośny - odparł zerkając na pustą już ramę, absolutnie nie biorąc pod uwagę, że on również (albo nawet przede wszystkim) zachowywał się zbyt głośno.
Obruszył się, patrząc na nią z niedowierzaniem, kiedy dziewczyna przez własny komentarz nieświadomie straciła szansę na wspólne dopicie tego, co mu pozostało. Nieważne, że nie do końca dotarło do niego, gdzie właściwie zostawił butelkę, Krukonka z pewnością jej nie dostanie!
W dodatku w niego wątpiła! Fakt, nie znali się, ale Ethan poczuł się w obowiązku udowodnić jej pewne rzeczy.
Po pierwsze, że wcale nic nie pił - bo przecież pił tyle, co nic, więc nie mogło być w tym kłamstwa.
Po drugie... Cóż, chętnie ponapierdalałby się teraz z jakimś boginem w obronie własnego honoru.
Przynajmniej nie myślał już o innych rzeczach, które go męczyły.
- Ani nie piłem, ani nie bezpieczne. - oświadczył, unosząc palec w górę dla nadania wagi swoim słowom. Dopiero po chwili zmarszczył brwi i zastanowił się nad tym, co usłyszał od samego siebie i zdecydował się poprawić. - Nie niebezpieczne. Ani nie niebezpieczne. Znaczy, wiesz, kiedyś chciałem być aurorem, więc raczej dam sobie radę z, no... Chyba czymkolwiek w Hogwarcie. Nie to, żebym dalej chciał, ale raczej tego się nie zapomina, znaczy zaklęć, teorii, innych takich... Znaczy, nie że nie dałbym rady. Dałbym. To po prostu głupie, wiesz? Zresztą, jest tam pełno takich... Sztywniaków, i w ogóle. Kto by tego chciał?
On. Zdecydowanie on tego chciał.
A jednak była w tym wszystkim też jakaś prawda. Faktycznie uważał, że Ministerstwo było pełne sztywniactwa, nepotyzmu, niezrozumiałych zasad... Mimo to, ciągnęło go do spraw trudnych do wyjaśnienia. Wizja tropienia przestępców, analizowania przestępstw i zgłębiania wiedzy nawet z zakresu czarnej magii - to wszystko zdawało się należeć do bardzo pociągającej go rzeczywistości. Na głos jedynie zaprzeczał marzeniu z dzieciństwa, ale nigdy nie zrezygnował z uczęszczania na przedmioty, które pomogłyby mu w osiągnięciu tej ścieżki.
- To gdzie te boginy? - spytał wreszcie, prostując się i odsuwając się tym samym od ściany.
- A, no tak... Był głośny - odparł zerkając na pustą już ramę, absolutnie nie biorąc pod uwagę, że on również (albo nawet przede wszystkim) zachowywał się zbyt głośno.
Obruszył się, patrząc na nią z niedowierzaniem, kiedy dziewczyna przez własny komentarz nieświadomie straciła szansę na wspólne dopicie tego, co mu pozostało. Nieważne, że nie do końca dotarło do niego, gdzie właściwie zostawił butelkę, Krukonka z pewnością jej nie dostanie!
W dodatku w niego wątpiła! Fakt, nie znali się, ale Ethan poczuł się w obowiązku udowodnić jej pewne rzeczy.
Po pierwsze, że wcale nic nie pił - bo przecież pił tyle, co nic, więc nie mogło być w tym kłamstwa.
Po drugie... Cóż, chętnie ponapierdalałby się teraz z jakimś boginem w obronie własnego honoru.
Przynajmniej nie myślał już o innych rzeczach, które go męczyły.
- Ani nie piłem, ani nie bezpieczne. - oświadczył, unosząc palec w górę dla nadania wagi swoim słowom. Dopiero po chwili zmarszczył brwi i zastanowił się nad tym, co usłyszał od samego siebie i zdecydował się poprawić. - Nie niebezpieczne. Ani nie niebezpieczne. Znaczy, wiesz, kiedyś chciałem być aurorem, więc raczej dam sobie radę z, no... Chyba czymkolwiek w Hogwarcie. Nie to, żebym dalej chciał, ale raczej tego się nie zapomina, znaczy zaklęć, teorii, innych takich... Znaczy, nie że nie dałbym rady. Dałbym. To po prostu głupie, wiesz? Zresztą, jest tam pełno takich... Sztywniaków, i w ogóle. Kto by tego chciał?
On. Zdecydowanie on tego chciał.
A jednak była w tym wszystkim też jakaś prawda. Faktycznie uważał, że Ministerstwo było pełne sztywniactwa, nepotyzmu, niezrozumiałych zasad... Mimo to, ciągnęło go do spraw trudnych do wyjaśnienia. Wizja tropienia przestępców, analizowania przestępstw i zgłębiania wiedzy nawet z zakresu czarnej magii - to wszystko zdawało się należeć do bardzo pociągającej go rzeczywistości. Na głos jedynie zaprzeczał marzeniu z dzieciństwa, ale nigdy nie zrezygnował z uczęszczania na przedmioty, które pomogłyby mu w osiągnięciu tej ścieżki.
- To gdzie te boginy? - spytał wreszcie, prostując się i odsuwając się tym samym od ściany.