15-06-2024, 01:15 AM
Jeśli Noah chciałby zagłębiać się teraz w temat całej tej sytuacji, to bez wątpienia otwarcie przyznałby Camdenowi rację, że tak, lepiej dla wszystkich, jeśli byłby to tylko głupi i nieprzemyślany żart. Bo innym scenariuszem wyjaśniającym to wszystko było coś znacznie gorszego.
Rzecz w tym, że nie chciał teraz naprawdę o tym myśleć, nie miał nawet kiedy się zdystansować i przeprocesować wszystkich informacji.
Tak samo wolał nie roztrząsać kwestii kobiecej furii. Może i sam osobiście też nie doświadczył jej na własnej skórze, ale widział z daleka. I widział jej przedsionek, a to wystarczyło.
Lekkim ruchem ręki wskazał na Cama, jakby tym gestem chciał wskazać jego jedną konkretną myśl i ją podkreślić.
- Adoptowanie roślinki to nie jest głupi pomysł. Ale obawiam się, że w naszym dormitorium ktoś mógłby ją mniej lub bardziej celowo zabić. - Nie wskazywał nikogo konkretnie, bo równie dobrze on sam mógłby być tą osobą i niechcący albo przesuszyć albo przelać. To byłoby trochę smutne, ale nie wierzył w swoje zielarskie umiejętności aż tak bardzo. Chyba że transmutowałby ją w coś wymagającego jeszcze mniej uwagi, na przykład sztuczną roślinkę! Taka byłaby szczęśliwa w pokoju pięciu facetów.
Nie był pewien, czy w ogóle miał jakiekolwiek nadzieje względem użycia podstawowego zaklęcia otwierającego na tej tajemniczej książce. Może tylko odrobinę się zawiódł, a z drugiej strony był wdzięczny za niepowodzenie, bo faktycznie teraz będzie miał zajęcie na nakiś czas.
- Hm, może przynajmniej czas tutaj szybciej mi zleci. Może to jakieś bardziej skomplikowane zaklęcie nie mające nic wspólnego z zamkiem... - Przejrzał bardzo pobieżnie strony, na których nadal nic nie było napisane. Zamknął zaraz okładki i odłożywszy tomik na kolana, spojrzał na kolegę nieco przepraszająco. - Wybacz, że nie jestem w stanie zaspokoić twojej ciekawości odnośnie tego, co się stało. Jestem tak samo zaintrygowany, jak i ty. Może nawet bardziej, bo naprawdę nie pamiętam nic od momentu wstania od stołu po kolacji.
Rzecz w tym, że nie chciał teraz naprawdę o tym myśleć, nie miał nawet kiedy się zdystansować i przeprocesować wszystkich informacji.
Tak samo wolał nie roztrząsać kwestii kobiecej furii. Może i sam osobiście też nie doświadczył jej na własnej skórze, ale widział z daleka. I widział jej przedsionek, a to wystarczyło.
Lekkim ruchem ręki wskazał na Cama, jakby tym gestem chciał wskazać jego jedną konkretną myśl i ją podkreślić.
- Adoptowanie roślinki to nie jest głupi pomysł. Ale obawiam się, że w naszym dormitorium ktoś mógłby ją mniej lub bardziej celowo zabić. - Nie wskazywał nikogo konkretnie, bo równie dobrze on sam mógłby być tą osobą i niechcący albo przesuszyć albo przelać. To byłoby trochę smutne, ale nie wierzył w swoje zielarskie umiejętności aż tak bardzo. Chyba że transmutowałby ją w coś wymagającego jeszcze mniej uwagi, na przykład sztuczną roślinkę! Taka byłaby szczęśliwa w pokoju pięciu facetów.
Nie był pewien, czy w ogóle miał jakiekolwiek nadzieje względem użycia podstawowego zaklęcia otwierającego na tej tajemniczej książce. Może tylko odrobinę się zawiódł, a z drugiej strony był wdzięczny za niepowodzenie, bo faktycznie teraz będzie miał zajęcie na nakiś czas.
- Hm, może przynajmniej czas tutaj szybciej mi zleci. Może to jakieś bardziej skomplikowane zaklęcie nie mające nic wspólnego z zamkiem... - Przejrzał bardzo pobieżnie strony, na których nadal nic nie było napisane. Zamknął zaraz okładki i odłożywszy tomik na kolana, spojrzał na kolegę nieco przepraszająco. - Wybacz, że nie jestem w stanie zaspokoić twojej ciekawości odnośnie tego, co się stało. Jestem tak samo zaintrygowany, jak i ty. Może nawet bardziej, bo naprawdę nie pamiętam nic od momentu wstania od stołu po kolacji.