15-06-2024, 05:22 AM
Gdyby wiedziała co Camden o niej usłyszał... Nie zrobiłaby nic innego. Ufała, że ludzie potrafią wyrobić sobie własną opinię o ile tylko podchodzą do świata z wystarczającą otwartością by nie wierzyć słowom innych ludzi jedynie dlatego, że zostały wypowiedziane. Skoro Camden się pojawił znaczyło to, że jest przynajmniej na tyle elastyczny, by chcieć samemu się przekonać o co w tym wszystkim chodzi.
To Oriane wystarczało w zupełności by nie żałować zgody na spotkanie.
Ich listowna wymiana powiedziała jej za to parę rzeczy na temat pokolacyjnego towarzysza. Otóż zdawał się lubić swobodę w swoim języku - czego oczywiście nie miała mu za złe ani nie uważała za gorsze, ot po prostu była to między nimi różnica - oraz nie powiedział wszystkiego. Zbyt ogólnikowo określił tę swoją wiedzę na temat magii bezróżdżkowej. Czyżby był sam praktykantem i może nawet chciał jej pomóc takowym zostać? Czy może miał jakiegoś nauczyciela, co nie lubił się zdradzać, zanim potencjalni nowi uczniowie nie zostali zawetowani?
Oczywiście wolałaby pierwszą opcję. Wycięcie dodatkowych ludzi w temacie tak blisko związanym z traumą brzmiało doprawdy doskonale.
Całe te jej malutkie sto pięćdziesiąt siedem centymetrów na czterdzieści osiem kilo było spięte i wyczulone, jak gdyby układ nerwowy przebił się przez skórę by z łatwością wyczuć najdrobniejszy nawet ruch. Być może wyczekiwanie było gorsze niż samo spotkanie - przynajmniej z perspektywy osoby czekającej.
I przez te wyczulone zmysły poczuła otwierające się drzwi: czy był to zasłyszany cichy dźwięk, co kompletnie nie wpasowywał się w pianinową kompozycję, wydany przez drzwi bądź kroki, czy może zmiana w cyrkulacji powietrza spowodowana drzwi otwarciem? Ciężko stwierdzić.
Jedyne co dało się stwierdzić to fakt omskniętego palca, co trafił na zły klawisz, w nerwowej odpowiedzi na tenże dźwięk.
Była to jednakże jedyna oznaka nerwów jaką Oriane dała po sobie poznać - nie dałaby po sobie poznać nic gdyby posiadała absolutną władzę nad reakcjami własnego organizmu. Ale wiadomo, dośrodkowy układ nerwowy, odśrodkowy układ nerwowy, blabla, słowem: czasem reagujesz zanim mózg zrozumie, że jakaś reakcja jest wymagana.
Przestała grać i zamknąwszy klapę przysłaniającą klawisze obejrzała się ponad ramieniem; w końcu nowoprzybyła osoba mogła, teoretycznie, nie być Camdenem.
Ale była Camdenem.
Oriane posłała mu przyjazny uśmiech, podniosła się ze stołka.
- Bonsoir!- przywitała się francuską wersją "Dobry wieczór!". Zbliżyła parę kroków, spotykając chłopaka około wpół drogi pomiędzy drzwiami a pianinem. Może odrobinę bliżej pianina niż drzwi, w końcu Cam miał head start. -Jestem niezmiernie wdzięczna, że znalazłeś dla mnie czas na tak krótką notę. - oczywiście, że podziękowała, duuuh.
Wyciągnęła w jego kierunku rękę pod tym perfekcyjnym kątem, który pozwalał mężczyźnie zdecydować, czy pocałować. Według savoir vivre nie powinien całować, nie całuje się dłoni w pomieszczeniach. Oriane tego zdecydowanie nie oczekiwała. Zasadniczo ten konkretny kąt wyglądał na pełen gracji a Oriane zawsze musiała mieć grację. Po prostu tak się nauczyła, przyzwyczaiła, tygrys pasków nie zmienia.
To Oriane wystarczało w zupełności by nie żałować zgody na spotkanie.
Ich listowna wymiana powiedziała jej za to parę rzeczy na temat pokolacyjnego towarzysza. Otóż zdawał się lubić swobodę w swoim języku - czego oczywiście nie miała mu za złe ani nie uważała za gorsze, ot po prostu była to między nimi różnica - oraz nie powiedział wszystkiego. Zbyt ogólnikowo określił tę swoją wiedzę na temat magii bezróżdżkowej. Czyżby był sam praktykantem i może nawet chciał jej pomóc takowym zostać? Czy może miał jakiegoś nauczyciela, co nie lubił się zdradzać, zanim potencjalni nowi uczniowie nie zostali zawetowani?
Oczywiście wolałaby pierwszą opcję. Wycięcie dodatkowych ludzi w temacie tak blisko związanym z traumą brzmiało doprawdy doskonale.
Całe te jej malutkie sto pięćdziesiąt siedem centymetrów na czterdzieści osiem kilo było spięte i wyczulone, jak gdyby układ nerwowy przebił się przez skórę by z łatwością wyczuć najdrobniejszy nawet ruch. Być może wyczekiwanie było gorsze niż samo spotkanie - przynajmniej z perspektywy osoby czekającej.
I przez te wyczulone zmysły poczuła otwierające się drzwi: czy był to zasłyszany cichy dźwięk, co kompletnie nie wpasowywał się w pianinową kompozycję, wydany przez drzwi bądź kroki, czy może zmiana w cyrkulacji powietrza spowodowana drzwi otwarciem? Ciężko stwierdzić.
Jedyne co dało się stwierdzić to fakt omskniętego palca, co trafił na zły klawisz, w nerwowej odpowiedzi na tenże dźwięk.
Była to jednakże jedyna oznaka nerwów jaką Oriane dała po sobie poznać - nie dałaby po sobie poznać nic gdyby posiadała absolutną władzę nad reakcjami własnego organizmu. Ale wiadomo, dośrodkowy układ nerwowy, odśrodkowy układ nerwowy, blabla, słowem: czasem reagujesz zanim mózg zrozumie, że jakaś reakcja jest wymagana.
Przestała grać i zamknąwszy klapę przysłaniającą klawisze obejrzała się ponad ramieniem; w końcu nowoprzybyła osoba mogła, teoretycznie, nie być Camdenem.
Ale była Camdenem.
Oriane posłała mu przyjazny uśmiech, podniosła się ze stołka.
- Bonsoir!- przywitała się francuską wersją "Dobry wieczór!". Zbliżyła parę kroków, spotykając chłopaka około wpół drogi pomiędzy drzwiami a pianinem. Może odrobinę bliżej pianina niż drzwi, w końcu Cam miał head start. -Jestem niezmiernie wdzięczna, że znalazłeś dla mnie czas na tak krótką notę. - oczywiście, że podziękowała, duuuh.
Wyciągnęła w jego kierunku rękę pod tym perfekcyjnym kątem, który pozwalał mężczyźnie zdecydować, czy pocałować. Według savoir vivre nie powinien całować, nie całuje się dłoni w pomieszczeniach. Oriane tego zdecydowanie nie oczekiwała. Zasadniczo ten konkretny kąt wyglądał na pełen gracji a Oriane zawsze musiała mieć grację. Po prostu tak się nauczyła, przyzwyczaiła, tygrys pasków nie zmienia.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.