16-06-2024, 01:07 AM
Uspokoiła się trochę, gdy jednak nie udał się pewnym i chwiejnym krokiem na poszukiwania upiorów. Przatrzyła na niego nieco badawczo, by sprawdzić, czy będzie chciał gdzieś iść, siąść pod ścianą, kierować się do dormu? W obu przypadkach miała plan go odprowadzić- sumienie nie pozwoliłoby go teraz zostawić; nie dopóki będzie pewna, że wrócił bezpiecznie.
Prychnęła z uśmiechem gdy w końcu przyznał, że pił. To jakiś postęp, progres.
- Brzmisz jak mój ojciec, albo co drugi wuj z jego strony. Nie masz rodziny w Polsce? - zapytała z chichotem, że aż jej drewniane rogi osunęły lekko z głowy. Na szczęście złapała jej w ostatniej chwili.
Mimo że pierwotnie uznała ten żarcik-kosmonaucik za wystarczająco dobry (taki, do wypuszczenia powietrza nosem), tak zastanawiała się po chwili, na ile sobie może pozwolić. Ile może mówić o swojej przeszłości sprzed drugiego małżeństwa mamy. Ale czasami też łapała się na myśleniu, czy nie jest zbyt paranoiczna; to nie tak że takie wtrącenie nagle sprawi, że chłopak zabawi się w FBI i zacznie grzebać w jej przeszłości.
Poza tym, to była śmieszna wizja. Poznać jakiegokolwiek krewnego w taki sposób.
Trochę też nie wiedziała do końca, co mu powiedzieć na jego kolejne zdanie. Znaczy, przypuszczała że jakakolwiek praca w urzędzie nie jest zbyt "luźna", ale chyba nie może być tak źle?
Ona sama przecież, mimo wszystko, miała wizję pracy w ministerstwie; jako jeden z wielu potencjalnych celów. Tak długo, jak oczywiście istniał tam dział wynalazków.
- Nie wiem co prawda, jak wygląda sprawa ministerstwa w tym kraju... ale może nie jest tak źle? Znaczy, wydaje mi się że to kwestia zjebanego systemu w ogóle, a nie tylko tej konkretnie instytucji? No i wiadomo, zawsze lepiej być samemu sobie sterem i okrętem... tylko zarówno to jak i praca w ministerstwie ma plusy i minusy...
Nie kontynuowała, bo chłopak zaczął mówić o byciu aurorem. O tym, że chciałby nim być, że ojciec... chyba nie ma z nim najlepszych kontaktów?
Oh boy, skąd ja to znam? pomyślała Zośka, w trakcie jego wypowiedzi kiwając głową ze zrozumieniem. Cóż, ona prawdopodobnie z tego samego powodu nie chciałaby pracować w polskim odpowiedniku. Co prawda jej ojca już tam nie było prawdopodobnie, ale niesmak pozostał.
- To też trochę brzmi... jak problem ludzi? A raczej, dalej podtrzymuję że to mogłoby działać lepiej... ale to nie jest też kwestia zmiany i różnic pokoleniowych? Inna sprawa, że chyba aurorzy mają i tak trochę inaczej niż standardowy urzędnik...- dodała po chwili, zamyślając się trochę.
Bo nie wyobrażała sobie aurorów jako... standardowych urzędników. To jest, mogą być poważni, spięci, zestresowani... ale nadal ich "spięcie" jest trochę inne niż pani Barbara która nie chce ci wydać papierka bez odpowiednich dokumentów.
- A powiedz mi... co ci się podoba w byciu aurorem? Bo może... są jakieś alternatywy? Jeśli nie chcesz tak bardzo iść w ministerstwo... albo, po prostu nie to ministerstwo? - powiedziała po chwili, wyrywając samą siebie z zamyślenia. Z jakiegoś powodu miał opory, by pracować w tej instytucji, a jej mózg trochę nieświadomie przeszedł w tryb wyszukiwania rozwiązań. Co prawda starała się to nadal trzymać na wodzy, w tonie luźnej pogawędki - nie każdy w końcu w takich momentach chce rozwiązań a wsparcia i wysłuchania- dlatego starała się trochę wybadać jego podejście do tego; bo na koniec i tak już ciężkiego dnia nie dodawać oliwy do ognia.
Prychnęła znów, ale nie skomentowała komentarza o najebaniu się- nie wytknie mu, że właśnie się przyznał. Grzecznie puściła to mimo uszu, odnosząc się tylko do boginowych elementów.
- Ale na początku nie wiesz, że to bogin. No i wiemy o sobie tyle, ile nas sprawdzono. Ja też myślałam że sobie świetnie poradzę.
Prychnęła z uśmiechem gdy w końcu przyznał, że pił. To jakiś postęp, progres.
- Brzmisz jak mój ojciec, albo co drugi wuj z jego strony. Nie masz rodziny w Polsce? - zapytała z chichotem, że aż jej drewniane rogi osunęły lekko z głowy. Na szczęście złapała jej w ostatniej chwili.
Mimo że pierwotnie uznała ten żarcik-kosmonaucik za wystarczająco dobry (taki, do wypuszczenia powietrza nosem), tak zastanawiała się po chwili, na ile sobie może pozwolić. Ile może mówić o swojej przeszłości sprzed drugiego małżeństwa mamy. Ale czasami też łapała się na myśleniu, czy nie jest zbyt paranoiczna; to nie tak że takie wtrącenie nagle sprawi, że chłopak zabawi się w FBI i zacznie grzebać w jej przeszłości.
Poza tym, to była śmieszna wizja. Poznać jakiegokolwiek krewnego w taki sposób.
Trochę też nie wiedziała do końca, co mu powiedzieć na jego kolejne zdanie. Znaczy, przypuszczała że jakakolwiek praca w urzędzie nie jest zbyt "luźna", ale chyba nie może być tak źle?
Ona sama przecież, mimo wszystko, miała wizję pracy w ministerstwie; jako jeden z wielu potencjalnych celów. Tak długo, jak oczywiście istniał tam dział wynalazków.
- Nie wiem co prawda, jak wygląda sprawa ministerstwa w tym kraju... ale może nie jest tak źle? Znaczy, wydaje mi się że to kwestia zjebanego systemu w ogóle, a nie tylko tej konkretnie instytucji? No i wiadomo, zawsze lepiej być samemu sobie sterem i okrętem... tylko zarówno to jak i praca w ministerstwie ma plusy i minusy...
Nie kontynuowała, bo chłopak zaczął mówić o byciu aurorem. O tym, że chciałby nim być, że ojciec... chyba nie ma z nim najlepszych kontaktów?
Oh boy, skąd ja to znam? pomyślała Zośka, w trakcie jego wypowiedzi kiwając głową ze zrozumieniem. Cóż, ona prawdopodobnie z tego samego powodu nie chciałaby pracować w polskim odpowiedniku. Co prawda jej ojca już tam nie było prawdopodobnie, ale niesmak pozostał.
- To też trochę brzmi... jak problem ludzi? A raczej, dalej podtrzymuję że to mogłoby działać lepiej... ale to nie jest też kwestia zmiany i różnic pokoleniowych? Inna sprawa, że chyba aurorzy mają i tak trochę inaczej niż standardowy urzędnik...- dodała po chwili, zamyślając się trochę.
Bo nie wyobrażała sobie aurorów jako... standardowych urzędników. To jest, mogą być poważni, spięci, zestresowani... ale nadal ich "spięcie" jest trochę inne niż pani Barbara która nie chce ci wydać papierka bez odpowiednich dokumentów.
- A powiedz mi... co ci się podoba w byciu aurorem? Bo może... są jakieś alternatywy? Jeśli nie chcesz tak bardzo iść w ministerstwo... albo, po prostu nie to ministerstwo? - powiedziała po chwili, wyrywając samą siebie z zamyślenia. Z jakiegoś powodu miał opory, by pracować w tej instytucji, a jej mózg trochę nieświadomie przeszedł w tryb wyszukiwania rozwiązań. Co prawda starała się to nadal trzymać na wodzy, w tonie luźnej pogawędki - nie każdy w końcu w takich momentach chce rozwiązań a wsparcia i wysłuchania- dlatego starała się trochę wybadać jego podejście do tego; bo na koniec i tak już ciężkiego dnia nie dodawać oliwy do ognia.
Prychnęła znów, ale nie skomentowała komentarza o najebaniu się- nie wytknie mu, że właśnie się przyznał. Grzecznie puściła to mimo uszu, odnosząc się tylko do boginowych elementów.
- Ale na początku nie wiesz, że to bogin. No i wiemy o sobie tyle, ile nas sprawdzono. Ja też myślałam że sobie świetnie poradzę.