16-06-2024, 04:12 PM
Może i zauważyła po chwili że żart o plotkach nie wylądował tak, jak chciała, ale nie miała zamiaru rozgrzebywać tego myślami teraz; sama przecież przejmowała się w imieniu Pascala nimi bardziej, niż on sam.
Nadal z tyłu głowy bowiem miała sytuację z gazetką, i jak bardzo niewzruszony tym incydentem wydawał się chłopak. I o ile może zapewniał Zośkę że to nic, to ona i tak się przejmowała; i nie miała zamiaru dolewać obojgu oliwy do ognia więcej, niż było to śmieszne i nieszkodliwe, jak w przypadku plotek o "rolniczce szukającej męża".
Już prędzej pewnie zostałaby w tej łazience, niż wybiegła w tej sytuacji. Co, pociągnęło za sobą myśl o tym, co tak naprawdę mógłby jej bogin zrobić, zamiast być strasznym. Szybko przewertowała myślami informacje o bogine- on chyba mógł też replikować niektóre umiejętności danego strachu, prawda? Czyli co, zagryzł by ją? Pociął pazurami?
To dopiero byłoby dziwne do wytłumaczenia. Ale, czemu ty w ogóle o tym myślisz? Było, minęło.
Ich rozmowy ogólnie słuchała-nie słuchała. Dalej była zajęta i skupiona, a dorzucane francuskie słowa dodatkowo kazały jej myśleć o tym, że mimo wszystko jest to prywatna wymiana zdań; oczywiście, na ile może być prywatna z nią w pokoju, ale jednak. Zasługiwali na kilka cieplejszych, luźniejszych słów między sobą po tym wszystkim, co się działo.
Dopiero lekko zmieniony ton Orianne przy "docenianiu sentymentu" kazała jej pomyśleć, ze może nie jest taka lekka, jak przypuszczała- przynajmniej dla Orianne.
Co też zmusiło Zośkę do powrotu myślami do tego, co tak naprawdę się wydarzyło kilka minut temu. Orianne była taka skupiona, opanowana (na tyle, ile mogła oczywiście jako wila); do tego zawsze nienaganna, przygotowana. Niesamowicie opiekuńcza względem Pascala, niemal matczynie.
"Stanąć przed boginem bez opanowanego riddiculus wymaga odwagi", mimo że to ona zrobiła większość;
"Możesz zniszczyć całą moją przyszłość"- damage control zaraz po dramatycznej walce;
"Publicznie nie przystoi", gdy byli tylko w trójkę.
Ona ma szesnaście lat. Ona jest tylko rok starsza od nas.
Zośka nie wiedziała, czy chce myślami wchodzić w ten temat teraz, w tym momencie. Czy chce zastanawiać się nad tym jak ich, jak jej życie wyglądało, że przez te szesnaście lat wykształciła w sobie taką powagę i dorosłość. Jak doszło do tego, że otaczała Pascala (i psim smętem Zośkę, jako rykoszet) swego rodzaju opieką, jakby była przynajmniej o wiele lat starsza i bardziej doświadczona.
Westchnęła cicho. Czyli na zachodzie bez zmian, jak to mówią, dzieci szlachty i wymagania rodziców niezmiennie przejebane circa początek świata.
Kątem oka zerknęła na Pascala. Jak dużo z tego dotknęło jego? Jak dużo nie daje po sobie poznać, przykrywając to śmiechem czy casanova-niem?
Dobra, stop. Nie teraz. Nie dziś.
Miała wrażenie, że cały ten obraz Orianne mógłby ją nieco przytłoczyć, gdyby nie śmieszne galaretki, które koniec końców ich post-bogin reakcje niwelowały na tyle, że nie wyglądali na bardziej rozśmieszonych, a właśnie... normalnych?
No, może poza Zośką która może była trochę bardziej skupiona i cicha niż zazwyczaj.
Z ciągu myśli wyrwał ją głos Orianne, który aż zadźwięczał jej w uszach.
-..., O-oh, dzięki- wydukała na początku, trawiąc jej komplement - ...w sumie to niezły plan, dobra, tak zróbmy- dodała po chwili, wracając wzrokiem na pomalowane części ciała Pascala, by prze-restrukturyzować swój plan pracy na nowo.
Nadal z tyłu głowy bowiem miała sytuację z gazetką, i jak bardzo niewzruszony tym incydentem wydawał się chłopak. I o ile może zapewniał Zośkę że to nic, to ona i tak się przejmowała; i nie miała zamiaru dolewać obojgu oliwy do ognia więcej, niż było to śmieszne i nieszkodliwe, jak w przypadku plotek o "rolniczce szukającej męża".
Już prędzej pewnie zostałaby w tej łazience, niż wybiegła w tej sytuacji. Co, pociągnęło za sobą myśl o tym, co tak naprawdę mógłby jej bogin zrobić, zamiast być strasznym. Szybko przewertowała myślami informacje o bogine- on chyba mógł też replikować niektóre umiejętności danego strachu, prawda? Czyli co, zagryzł by ją? Pociął pazurami?
To dopiero byłoby dziwne do wytłumaczenia. Ale, czemu ty w ogóle o tym myślisz? Było, minęło.
Ich rozmowy ogólnie słuchała-nie słuchała. Dalej była zajęta i skupiona, a dorzucane francuskie słowa dodatkowo kazały jej myśleć o tym, że mimo wszystko jest to prywatna wymiana zdań; oczywiście, na ile może być prywatna z nią w pokoju, ale jednak. Zasługiwali na kilka cieplejszych, luźniejszych słów między sobą po tym wszystkim, co się działo.
Dopiero lekko zmieniony ton Orianne przy "docenianiu sentymentu" kazała jej pomyśleć, ze może nie jest taka lekka, jak przypuszczała- przynajmniej dla Orianne.
Co też zmusiło Zośkę do powrotu myślami do tego, co tak naprawdę się wydarzyło kilka minut temu. Orianne była taka skupiona, opanowana (na tyle, ile mogła oczywiście jako wila); do tego zawsze nienaganna, przygotowana. Niesamowicie opiekuńcza względem Pascala, niemal matczynie.
"Stanąć przed boginem bez opanowanego riddiculus wymaga odwagi", mimo że to ona zrobiła większość;
"Możesz zniszczyć całą moją przyszłość"- damage control zaraz po dramatycznej walce;
"Publicznie nie przystoi", gdy byli tylko w trójkę.
Ona ma szesnaście lat. Ona jest tylko rok starsza od nas.
Zośka nie wiedziała, czy chce myślami wchodzić w ten temat teraz, w tym momencie. Czy chce zastanawiać się nad tym jak ich, jak jej życie wyglądało, że przez te szesnaście lat wykształciła w sobie taką powagę i dorosłość. Jak doszło do tego, że otaczała Pascala (i psim smętem Zośkę, jako rykoszet) swego rodzaju opieką, jakby była przynajmniej o wiele lat starsza i bardziej doświadczona.
Westchnęła cicho. Czyli na zachodzie bez zmian, jak to mówią, dzieci szlachty i wymagania rodziców niezmiennie przejebane circa początek świata.
Kątem oka zerknęła na Pascala. Jak dużo z tego dotknęło jego? Jak dużo nie daje po sobie poznać, przykrywając to śmiechem czy casanova-niem?
Dobra, stop. Nie teraz. Nie dziś.
Miała wrażenie, że cały ten obraz Orianne mógłby ją nieco przytłoczyć, gdyby nie śmieszne galaretki, które koniec końców ich post-bogin reakcje niwelowały na tyle, że nie wyglądali na bardziej rozśmieszonych, a właśnie... normalnych?
No, może poza Zośką która może była trochę bardziej skupiona i cicha niż zazwyczaj.
Z ciągu myśli wyrwał ją głos Orianne, który aż zadźwięczał jej w uszach.
-..., O-oh, dzięki- wydukała na początku, trawiąc jej komplement - ...w sumie to niezły plan, dobra, tak zróbmy- dodała po chwili, wracając wzrokiem na pomalowane części ciała Pascala, by prze-restrukturyzować swój plan pracy na nowo.