20-06-2024, 01:11 AM
Nietrudno było usłyszeć wieści o uczniach zawieszonych pod sufitem. Jeszcze chyba łatwiej, kiedy już posiadało się tę wiedzę, było dowiedzieć się przez przypadkowe podsłuchiwanie kto konkretnie wylądował w skrzydle szpitalnym.
Dlatego już po pierwszej godzinie eliksirów Oriane miała w planach zajrzeć do Noah po zajęciach.
Wiedziała, że mają wspólne eliksiry, transmutację oraz starożytne runy. W końcu przyjemnie było widzieć jego figurę podczas zajęć; równie przyjemnie doceniało się jego pracowitość.
Częściowo z doceniania tej pracowitości Oriane nie przyszła do skrzydła szpitalnego w czasie swojej dwugodzinnej przerwy między eliksirami a transmutacją. To nie tak, że jej obecność w skrzydle szpitalnym mogła być wielce pomocna, Noah nie będzie bardziej żywy ani bliższy śmierci przez prosty fakt Orianowej nieobecności. Co za to mogło być pomocne? Notatki z zajęć. Chłopak o takiej sumienności pewnie stresuje się nieobecnością na lekcjach bardziej, albo chociaż na równi, niż swoim stanem.
Stres jest zły dla rekonwalescencji.
Tak więc wolne dwie godziny spędziła na kopiowaniu notatek z eliksirów, na bieżąco tłumacząc na angielski fragmenty zapisane podczas zajęć po francusku. Cóż, może nie zajęło jej to dwóch godzin; nie zajęło jej to nawet jednej. Spędziła resztę przerwy próbując dowiedzieć się więcej niż powszechnie wiadome: "Uuuu, unosili się pod sufiteeeem!".
Nie przyszła też od razu po lekcjach. Potrzebowała tej dodatkowej godzinki na skopiowanie pozostałych zapisków; te potrzebowały mniej bieżących tłumaczeń - Ori zdecydowanie robiła wiele własnych obserwacji podczas eliksirów, i te właśnie były spisane po francusku.
Wciąż w szkolnym mundurku, z długimi włosami splecionymi w warkocz opadający na ramię, pojawiła się niczym księżycowy połysk późnoletniej nocy w zaciemnionej niedawnym zachodem słońca infirmerii. Czy jej włosy zdawały się lśnić? Może. Z pewnością słychać było jej obcasy gdy podeszła do Noahowego łóżka wcześniej spytawszy o jego lokację. Nawet mimo faktu, że starała się stąpać ostrożnie, jak najciszej.
- Salut toi - przywitała się miękko, odrobinę inaczej niż zazwyczaj; bardziej prostolinijnie.
Póki nie była pewna, że Noah czuje się nie-potwornie, nie zamierzała wprowadzać w rozmowę gier czy półsłówek. To był czas na odrobinę pielęgnacji, opieki. Może nawet troski. Żadne z tych słów nie obejmuje mieszania komuś w głowie.
Nie trzeba było wiele uwagi poświęcić okolicom Noah żeby zobaczyć wszystkie podręczniki. Wyglądało na to, że przynajmniej mentalnie było z nim wszystko w porządku. Cóż, przynajmniej w większości w porządku - za wcześnie żeby wydawać opinie stuprocentowe.
Nie bardzo chciała bezpośrednio pytać go jak się czuje. Po całym dniu pewnie miał tego dość.
Wyciągnęła z torby notatki skopiowane starannym, czytelnym pismem.
- Eliksiry, transmutacja, runy - poinformowała rzeczowo, jakby byli w czasie jakiegoś biznesowego spotkania. Zaraz jednak uśmiechnęła się kącikiem ust nieco łobuzersko. - Na twoje dzisiejsze nieszczęście: nie jestem stalkerem, więc może brakować jakiegoś przedmiotu - ostrzegła przekornie, wyciągając ku niemu zbiór ułożonego dokładnie papieru. - Fait avec amour - a czemu nie, rzućmy jeszcze tym, tak na dodatek; z rozbawionym uśmiechem wciąż na ustach, nadała słowom co mogły brzmieć zbyt zobowiązująco przyjacielski, żartobliwy ton.
Mówiąc szczerze nie była pewna czy Noah aktualnie chciał żeby została. Może wolałby towarzystwo jedynie ludzi, których znał dłużej?
Może nie powinna się tym przejmować zanim Noah w ogóle przyjął przygotowane notatki.
Rozejrzała się więc dyskretnie. Hm. Davenport, zdawało się, naprawdę był jedynym co się obudził. Pewnie doda to do spraw dotyczących jego tajemnicy kiedy sprawa przebrzmi. Na razie jednak priorytetem w głowie była nadzieja na czystą kartę zdrowia oraz wypis.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.