21-06-2024, 02:21 AM
Zmarszczył na moment brwi, kiedy jej pytanie wydało mu się w dziwny sposób konkretne.
- Nie, we Francji. Podobno.
Niestety jego stan nie pozwolił mu przemyśleć, czy dziewczyna mówiła coś na poważnie, czy też nie. Właściwie ograniczał jego funkcję myślenia do minimum - co też mimo wszystko świadczyło o tym, że wciąż mogło być gorzej. Najpewniej gdyby nie przeoczył też momentu, w którym odstawił gdzieś butelkę, po czym uznał, że niespodziewanie zniknęła mu z ręki, mogłoby być gorzej.
- Ale jebać Francuzów... - dodał ciszej, po czym westchnął.
Tak naprawdę nie miał powodów, by żywić do nich niechęć. Nigdy nie poznał rodziny od strony matki, nigdy nikt nie próbował się z nim nawet kontaktować. Mógł być tego pewien - gdyby tylko było inaczej, ojciec z pewnością odesłałby go do Francji przy pierwszej okazji. Same wspomnienia o matce też zdawały się już nierealne...
Nie wspominając już o tym, że mieli niesamowicie głupi język! Przez pewien czas nawet próbował się go nauczyć, jednak od początku żywił do niego niechęć, a wszystkie te zasady jedynie go frustrowały. Znał ledwie kilka słów, ale jeśli miało to zależeć od niego, wolałby nie słyszeć żadnego z nich.
- Pewnie jak w każdym kraju, jest pojebana. - odparł od razu, nieświadomie wchodząc jej w słowo. Ethan miał być dziś polskim wujkiem pełną parą. Był gotów przekrzykiwać się w temacie polityki, o której miał mniejsze pojęcie, niż sam sądził. - Nie po to mam żegnać się ze szkolnym mundurkiem za rok... O ile za rok... Żeby paradować po tych wszystkich korytarzach, przy tych wszystkich pojebach z kijem w dupie, którzy ubierają się jak na bankiet, ale nie do końca, bo na bankiet, to odpierdalają się jakby spodziewali się, że któreś z nich na koniec dostanie na głowę koronę. Każdy z nich wie wszystko najlepiej, tylko dlatego, że nepotyzm. I potem się kłócą, ale mają też jakieś wielkie nazwiska, więc wszystko żeby tylko przypadkiem nie obrazić innego typa, bo będzie się mścił. Dosłownie przypierdalają się do rzeczy, o jakich nie mają pojęcia. Tak jak dużo się mówiło o rozszerzeniu kadry w Hogwarcie i mówili, że to pojebany pomysł, ale totalnie nie mieli też argumentów, więc Ministerstwo po prostu patrzy i wyciąga wnioski, ale nie mogą ich wyciągać, kiedy nie wiedzą, co robią!
O dziwo przez tę chwilę brzmiał zadziwiająco przytomnie, mówił szybko, zdecydowanie, ale do tego nerwowo. Za to z pewnością na trzeźwo nie powiedziałby jej nawet połowy z tego. Pewnie nawet nie doszłoby między nimi do żadnej rozmowy!
Gdy skończył, odetchnął i osunął się po ścianie do siadu.
- Muzyka jest alternatywą, ale muzyka jest trudna. - odparł zakrywając na moment twarz dłońmi ze zmęczeniem.
Nagle w jego głowie zaczęło kłębić się stanowczo zbyt wiele myśli, które go przerastały. Pił, żeby nie myśleć, ale najwyraźniej magiczne lekarstwo na wszystko dzisiaj nic nie dawało.
Zaraz opuścił ręce i zmierzył ją wzrokiem.
- Wyglądasz, jakbyś sobie poradziła.
- Nie, we Francji. Podobno.
Niestety jego stan nie pozwolił mu przemyśleć, czy dziewczyna mówiła coś na poważnie, czy też nie. Właściwie ograniczał jego funkcję myślenia do minimum - co też mimo wszystko świadczyło o tym, że wciąż mogło być gorzej. Najpewniej gdyby nie przeoczył też momentu, w którym odstawił gdzieś butelkę, po czym uznał, że niespodziewanie zniknęła mu z ręki, mogłoby być gorzej.
- Ale jebać Francuzów... - dodał ciszej, po czym westchnął.
Tak naprawdę nie miał powodów, by żywić do nich niechęć. Nigdy nie poznał rodziny od strony matki, nigdy nikt nie próbował się z nim nawet kontaktować. Mógł być tego pewien - gdyby tylko było inaczej, ojciec z pewnością odesłałby go do Francji przy pierwszej okazji. Same wspomnienia o matce też zdawały się już nierealne...
Nie wspominając już o tym, że mieli niesamowicie głupi język! Przez pewien czas nawet próbował się go nauczyć, jednak od początku żywił do niego niechęć, a wszystkie te zasady jedynie go frustrowały. Znał ledwie kilka słów, ale jeśli miało to zależeć od niego, wolałby nie słyszeć żadnego z nich.
- Pewnie jak w każdym kraju, jest pojebana. - odparł od razu, nieświadomie wchodząc jej w słowo. Ethan miał być dziś polskim wujkiem pełną parą. Był gotów przekrzykiwać się w temacie polityki, o której miał mniejsze pojęcie, niż sam sądził. - Nie po to mam żegnać się ze szkolnym mundurkiem za rok... O ile za rok... Żeby paradować po tych wszystkich korytarzach, przy tych wszystkich pojebach z kijem w dupie, którzy ubierają się jak na bankiet, ale nie do końca, bo na bankiet, to odpierdalają się jakby spodziewali się, że któreś z nich na koniec dostanie na głowę koronę. Każdy z nich wie wszystko najlepiej, tylko dlatego, że nepotyzm. I potem się kłócą, ale mają też jakieś wielkie nazwiska, więc wszystko żeby tylko przypadkiem nie obrazić innego typa, bo będzie się mścił. Dosłownie przypierdalają się do rzeczy, o jakich nie mają pojęcia. Tak jak dużo się mówiło o rozszerzeniu kadry w Hogwarcie i mówili, że to pojebany pomysł, ale totalnie nie mieli też argumentów, więc Ministerstwo po prostu patrzy i wyciąga wnioski, ale nie mogą ich wyciągać, kiedy nie wiedzą, co robią!
O dziwo przez tę chwilę brzmiał zadziwiająco przytomnie, mówił szybko, zdecydowanie, ale do tego nerwowo. Za to z pewnością na trzeźwo nie powiedziałby jej nawet połowy z tego. Pewnie nawet nie doszłoby między nimi do żadnej rozmowy!
Gdy skończył, odetchnął i osunął się po ścianie do siadu.
- Muzyka jest alternatywą, ale muzyka jest trudna. - odparł zakrywając na moment twarz dłońmi ze zmęczeniem.
Nagle w jego głowie zaczęło kłębić się stanowczo zbyt wiele myśli, które go przerastały. Pił, żeby nie myśleć, ale najwyraźniej magiczne lekarstwo na wszystko dzisiaj nic nie dawało.
Zaraz opuścił ręce i zmierzył ją wzrokiem.
- Wyglądasz, jakbyś sobie poradziła.