24-06-2024, 09:31 PM
jego komentarz o francuzach prychnęła cicho. W jakiś sposób jego komentarz ją rozbawił- może dlatego, że sama znała dwójkę, którą pewnie wiele osób chciało; ale nie w ten sposób co sugerował nowopoznany kolega.
- Dużo was tu. Znaczy, na całe 5 osób z którymi wymieniłam więcej niż trzy zdania, trzy są z Francji- powiedziała, trochę jakby do siebie, pod nosem- A to nie tak, że anglicy się nie lubią z francuzami? Czy to tylko taki stereotyp? - zapytała, choć pewnie jeśli by jej nie odpowiedział, to nie miałaby mu za złe. Starała się utrzymywać przyjazną rozmowę- chłopak, im dłużej z nim rozmawiała, wydawał się bardziej zwichrowany emocjonalnie niż ona, dlatego jeśli chciała go bezpiecznie doprowadzić do dormitorium, musiał być we względnie dobrym stanie.
Jego kolejny wywód wydawał się... specyficzny i szczegółowy. Na tyle, że nieco zaskoczył Zośkę, która próbowała nadążyć myślami nad jego wypowiedzią.
Och, czyli on ma doświadczenia z ministerstwem...- pomyślała, przyglądając się jego twarzy gdy mówił. Próbowała wychwycić w tym i tak już nikłym świetle jaką minę ma opowiadając o tym wszystkim, i zarejestrować jak najwięcej informacji- jak to, że jest w przed ostatniej klasie na przykład. To, mimo wszystko, ważna informacja. I o... bankietach?
Jej wspomnienia wróciły do tych kilku bankietów, na których była gdy jeszcze rodzice udawali, że między nimi jest okej. Te ministralne były szczególnie dziwne; i, jak chłopak zauważył- sztywne i strojne. Dla pięcioletniej Zośki- po prostu nudne. Dlatego, westchnęła cicho. Cóż, nie kłamał- szczególnie w jego ostatnim zdaniu miał jej poparcie.
Nawet nie wiedział że nieświadomie aktywował jej kartę pułapkę.
- Edukacja w społeczeństwie magicznym jest o dupę rozbić. Nie wiem, jak w innych szkołach, ale mam wrażenie że tu to proces kształtowania idealnego podwładnego- robi coś co zna z dziada pradziada, bo tak wygodnie, bo tak trzeba. Ale nie daj bogowie wychyl się poza pudełko to ci robią pod górkę. Albo, takie pierdoły- naprawdę, co im przeszkadzałaby możliwość pisania piórem wiecznym? Długopisem? W ławkach z tego samego drzewa co stół rycerzy okrągłego stołu?!...- po czym przestała i wzięła głęboki wdech- Sorka, poniosło mnie trochę.
Nie może przecież każdej znajomości zaczynać od manifestu na temat edukacji. Fajnie by było mieć w oczach ludzi więcej niż jeden personality trait który brzmi "bardzo emocjonalna ta temat niepoprawności systemu".
Zauważyła jego zmęczenie. Zmęczenie, bądź przygnębienie. Dlatego pochwyciła temat, który sam jej podsunął pod nos:
- Oh, jesteś muzykiem? Grasz, śpiewasz? - zapytała, szczerze zainteresowana. Może dlatego, że gdzieś w głębi serca zazdrościła ludziom ze smykałką do muzyki.
Na jego ostatnie stwierdzenie natomiast, teraz ona przygasła nieco. Przez tę rozmowę prawie zapomniała, jak nieprzyjemny był to dzień. Przeczesała włosy do tyłu, zgarniając je lekko z czoła.
- Bo co, bo mam rogi? - zaczęła, wysilając się na lekki żarcik-kosmonaucik, ale po chwili dodała, spokojniej; prawie, jakby w jakiś sposób zawiedziona sobą. - No widzisz, a sobie średnio poradziłam. Pozory, no nie?
- Dużo was tu. Znaczy, na całe 5 osób z którymi wymieniłam więcej niż trzy zdania, trzy są z Francji- powiedziała, trochę jakby do siebie, pod nosem- A to nie tak, że anglicy się nie lubią z francuzami? Czy to tylko taki stereotyp? - zapytała, choć pewnie jeśli by jej nie odpowiedział, to nie miałaby mu za złe. Starała się utrzymywać przyjazną rozmowę- chłopak, im dłużej z nim rozmawiała, wydawał się bardziej zwichrowany emocjonalnie niż ona, dlatego jeśli chciała go bezpiecznie doprowadzić do dormitorium, musiał być we względnie dobrym stanie.
Jego kolejny wywód wydawał się... specyficzny i szczegółowy. Na tyle, że nieco zaskoczył Zośkę, która próbowała nadążyć myślami nad jego wypowiedzią.
Och, czyli on ma doświadczenia z ministerstwem...- pomyślała, przyglądając się jego twarzy gdy mówił. Próbowała wychwycić w tym i tak już nikłym świetle jaką minę ma opowiadając o tym wszystkim, i zarejestrować jak najwięcej informacji- jak to, że jest w przed ostatniej klasie na przykład. To, mimo wszystko, ważna informacja. I o... bankietach?
Jej wspomnienia wróciły do tych kilku bankietów, na których była gdy jeszcze rodzice udawali, że między nimi jest okej. Te ministralne były szczególnie dziwne; i, jak chłopak zauważył- sztywne i strojne. Dla pięcioletniej Zośki- po prostu nudne. Dlatego, westchnęła cicho. Cóż, nie kłamał- szczególnie w jego ostatnim zdaniu miał jej poparcie.
Nawet nie wiedział że nieświadomie aktywował jej kartę pułapkę.
- Edukacja w społeczeństwie magicznym jest o dupę rozbić. Nie wiem, jak w innych szkołach, ale mam wrażenie że tu to proces kształtowania idealnego podwładnego- robi coś co zna z dziada pradziada, bo tak wygodnie, bo tak trzeba. Ale nie daj bogowie wychyl się poza pudełko to ci robią pod górkę. Albo, takie pierdoły- naprawdę, co im przeszkadzałaby możliwość pisania piórem wiecznym? Długopisem? W ławkach z tego samego drzewa co stół rycerzy okrągłego stołu?!...- po czym przestała i wzięła głęboki wdech- Sorka, poniosło mnie trochę.
Nie może przecież każdej znajomości zaczynać od manifestu na temat edukacji. Fajnie by było mieć w oczach ludzi więcej niż jeden personality trait który brzmi "bardzo emocjonalna ta temat niepoprawności systemu".
Zauważyła jego zmęczenie. Zmęczenie, bądź przygnębienie. Dlatego pochwyciła temat, który sam jej podsunął pod nos:
- Oh, jesteś muzykiem? Grasz, śpiewasz? - zapytała, szczerze zainteresowana. Może dlatego, że gdzieś w głębi serca zazdrościła ludziom ze smykałką do muzyki.
Na jego ostatnie stwierdzenie natomiast, teraz ona przygasła nieco. Przez tę rozmowę prawie zapomniała, jak nieprzyjemny był to dzień. Przeczesała włosy do tyłu, zgarniając je lekko z czoła.
- Bo co, bo mam rogi? - zaczęła, wysilając się na lekki żarcik-kosmonaucik, ale po chwili dodała, spokojniej; prawie, jakby w jakiś sposób zawiedziona sobą. - No widzisz, a sobie średnio poradziłam. Pozory, no nie?