02-07-2024, 10:39 AM
Stwierdzić, że była pod wrażeniem, że czarodziej w tak młodym wieku zdołał samodzielnie nauczyć się magii bezróżdżkowej byłoby niedopowiedzeniem; szczerze uważała to za nie lada osiągnięcie.
- Niesamowite, prawdziwie - skomentowała osiągnięcie Camdena z nutą podziwu w głosie. Nie chciała mu pozwolić tak po prostu przesunąć ponad tematem jak gdyby był niczym wielkim.
Bo był wielki. I Oriane lubiła sprawiać, że ktoś poczuł się zauważony i doceniony.
Może i miała paranoję, może i była głową kultu jednostki w poprzedniej szkole, ale ten jej kult zawsze był względnie łagodny - ignorowanie zamiast wdeptywania w ziemię lub głębiej. Póki nowy w życiu człowiek nie robił nic podejrzanego lub złego wręcz wciąż podchodziła do niego ostrożnie acz z szczerą chęcią podbudowania, sprawienia, by czuł się jak najlepiej. Nie robiła tego poprzez puste słowa a poprzez zauważanie i komplementowanie rzeczy osiągniętych samodzielnie.
Bo przyjemniejsza jest pochwała dotycząca ładnie zrobionej fryzury niż zwykłe stwierdzenie, że ma się ładne włosy.
Zastanowiła się przez chwilę. Jak ominąć fakt, że z korepetycji pamiętała seksualną przemoc, nie ich przedmiot? Dekoncentracja! Rozproszenie!
Ściągnęła nieco usta. O ile wiedziała, że może to być zinterpretowane jako rozczarowanie na przerwanie nauki bądź, bardziej prawdopodobnie: jako reakcja na cięższe rodzinne czasy jakie zamierzała w ramach dystrakcji przywołać, o tyle ta minka była bardziej znakiem niezadowolenia z samej siebie. Bo te cięższe rodzinne czasy były o dość ładny okres czasu oddalone od korepetycji i każdy, kto bardziej by się zainteresował chronologią Boleynów mógłby zauważyć, że nie była w swoich słowach tak całkiem prawdomówna.
- Niestety niewiele; tamten okres był dość burzliwy, częściowo przez fakt, że śmierć w rodzinie przydarzyła się żonie dziadka. Dostała zawału serca kłócąc się z jego siostrą - zrobiła minę zdającą się dodatkowo mówić: "Rozumiesz, to nie najłatwiejsza rzecz dla całej rodziny.". - Tak więc wyszło, że problemy zakorzeniły się w pamięci głębiej niż nauki. - Wzruszyła nonszalancko jednym ramieniem, w geście co sam sobą zdawał się emanować energią "jest jak jest". Zaraz uśmiechnęła się na nowo, wciąż przyjaźnie. - Teraz jednak nie mam żadnych podobnych dystrakcji w życiu i jestem gotowa, i chętna, poświęcić nauce pełnię swojej uwagi. - Zapewniła pełna nadziei, że nie zniechęciła do siebie potencjalnego nauczyciela teraz, kiedy już go znalazła.
Małym palcem, z tymi słowy na ustach, zaznaczyła mały "x" nad sercem w geście przysięgi.
Bo była wystarczająco zmotywowana i gotowa do pracy, by czuć się komfortowo z przysięganiem. Nie pomyślała chyba nawet, że może to być odczytane jako nadmiernie teatralne.
- Niesamowite, prawdziwie - skomentowała osiągnięcie Camdena z nutą podziwu w głosie. Nie chciała mu pozwolić tak po prostu przesunąć ponad tematem jak gdyby był niczym wielkim.
Bo był wielki. I Oriane lubiła sprawiać, że ktoś poczuł się zauważony i doceniony.
Może i miała paranoję, może i była głową kultu jednostki w poprzedniej szkole, ale ten jej kult zawsze był względnie łagodny - ignorowanie zamiast wdeptywania w ziemię lub głębiej. Póki nowy w życiu człowiek nie robił nic podejrzanego lub złego wręcz wciąż podchodziła do niego ostrożnie acz z szczerą chęcią podbudowania, sprawienia, by czuł się jak najlepiej. Nie robiła tego poprzez puste słowa a poprzez zauważanie i komplementowanie rzeczy osiągniętych samodzielnie.
Bo przyjemniejsza jest pochwała dotycząca ładnie zrobionej fryzury niż zwykłe stwierdzenie, że ma się ładne włosy.
Zastanowiła się przez chwilę. Jak ominąć fakt, że z korepetycji pamiętała seksualną przemoc, nie ich przedmiot? Dekoncentracja! Rozproszenie!
Ściągnęła nieco usta. O ile wiedziała, że może to być zinterpretowane jako rozczarowanie na przerwanie nauki bądź, bardziej prawdopodobnie: jako reakcja na cięższe rodzinne czasy jakie zamierzała w ramach dystrakcji przywołać, o tyle ta minka była bardziej znakiem niezadowolenia z samej siebie. Bo te cięższe rodzinne czasy były o dość ładny okres czasu oddalone od korepetycji i każdy, kto bardziej by się zainteresował chronologią Boleynów mógłby zauważyć, że nie była w swoich słowach tak całkiem prawdomówna.
- Niestety niewiele; tamten okres był dość burzliwy, częściowo przez fakt, że śmierć w rodzinie przydarzyła się żonie dziadka. Dostała zawału serca kłócąc się z jego siostrą - zrobiła minę zdającą się dodatkowo mówić: "Rozumiesz, to nie najłatwiejsza rzecz dla całej rodziny.". - Tak więc wyszło, że problemy zakorzeniły się w pamięci głębiej niż nauki. - Wzruszyła nonszalancko jednym ramieniem, w geście co sam sobą zdawał się emanować energią "jest jak jest". Zaraz uśmiechnęła się na nowo, wciąż przyjaźnie. - Teraz jednak nie mam żadnych podobnych dystrakcji w życiu i jestem gotowa, i chętna, poświęcić nauce pełnię swojej uwagi. - Zapewniła pełna nadziei, że nie zniechęciła do siebie potencjalnego nauczyciela teraz, kiedy już go znalazła.
Małym palcem, z tymi słowy na ustach, zaznaczyła mały "x" nad sercem w geście przysięgi.
Bo była wystarczająco zmotywowana i gotowa do pracy, by czuć się komfortowo z przysięganiem. Nie pomyślała chyba nawet, że może to być odczytane jako nadmiernie teatralne.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.