16-07-2024, 01:09 AM
Ethan obecnie nie miał pojęcia, co mogło być tak zabawne w jebaniu Francuzów, dlatego rzucił jej tylko pytające spojrzenie.
- Pół z Francji - poprawił ją niemal od razu. - I to akurat zbiegiem okoliczności też to pół, którego we mnie nienawidzą, więc wiesz...
A może którego sam w sobie nienawidził? Nie. Po chwili zamyślenia, którą zakomunikował marszcząc brwi, absolutnie zmienił zdanie.
- Albo może właśnie to drugie pół.
Dojście do wniosku, że właściwie obie strony rodziny najpewniej nie chcą mieć z nim nic wspólnego, zajęło mu kolejne parę sekund. Otworzył nawet usta, by podzielić się kolejną poprawką, ale zrezygnował, kręcąc jedynie głową z miną, która świadczyła, że poddaje się na ten moment.
- A zresztą, kto lubi się z Francuzami? - zapytał, przewracając oczami.
Być może Ethan dopiero co wygłosił własną przemowę, ale w obecnym stanie ledwo nadążał za Krukonką. Nie potrafił nawet odpowiedzieć bezpośrednio po jej wywodzie. Zamiast tego zaciął się na moment, skupiając na niej uważny wzrok, jakby spodziewał się podsumowania... Które nie nadeszło.
- Długopis?
Doskonale wiedział, czym był długopis. Co więcej, zdarzało mu się używać takiego wynalazku! I to kiedy tylko mógł. Był znacznie wygodniejszy. Z tym, że nie był pewien, jak dotarli z narzekań na system, aż do artykułów piśmienniczych.
- To nie długopis jest problemem. - dodał ostrożnie, obawiając się, że czaiła się w tym temacie jakaś niezrozumiała pułapka, w którą właśnie wkraczał.
Zamrugał parę razy, jakby zmuszał się do wybudzenia z trybu narzekania.
- Gram, śpiewam... Nic specjalnego. - mruknął, wciąż nie dość wybudzony.
Potem pomyślał o Kai, o swojej dziewczynie, która z pewnością byłaby zawiedziona jego postawą. W końcu współtworzyła zespół i... Potrafiła być tak entuzjastycznie nastawiona do mnóstwa rzeczy... Wydawało się to niewymuszone, podczas gdy on najwyraźniej kończył na losowym korytarzu, z losową osobą, bo wstał lewą nogą.
Westchnął donośnie, przesuwając obiema dłońmi po twarzy.
- Znaczy jest zajebiście. Jesteśmy zajebiści. Jest... świetnie.
Brzmiał przy tym, jakby przekonywał sam siebie, kiedy jego ręce z powrotem opadły.
- To i tak chwilowe. - dodał po chwili, tonem, który pozwalał już uwierzyć, że faktycznie tak myślał.
Zmierzył ją ponownie wzrokiem, kiedy wspomniała akurat o rogach. Następnie zmrużył lekko oczy patrząc na nią z niedowierzaniem i machnął ręką, wskazując na nią od czubka głowy, aż po stopy.
- Nie no. Może raczej chociażby dlatego, że tu jesteś?
Dla niego to oczywiste. Wyglądała jakby sobie poradziła, bo tak w rzeczy samej było. Nie sądził, by wyszła z tego spotkania szczególnie poszkodowana.
- Pół z Francji - poprawił ją niemal od razu. - I to akurat zbiegiem okoliczności też to pół, którego we mnie nienawidzą, więc wiesz...
A może którego sam w sobie nienawidził? Nie. Po chwili zamyślenia, którą zakomunikował marszcząc brwi, absolutnie zmienił zdanie.
- Albo może właśnie to drugie pół.
Dojście do wniosku, że właściwie obie strony rodziny najpewniej nie chcą mieć z nim nic wspólnego, zajęło mu kolejne parę sekund. Otworzył nawet usta, by podzielić się kolejną poprawką, ale zrezygnował, kręcąc jedynie głową z miną, która świadczyła, że poddaje się na ten moment.
- A zresztą, kto lubi się z Francuzami? - zapytał, przewracając oczami.
Być może Ethan dopiero co wygłosił własną przemowę, ale w obecnym stanie ledwo nadążał za Krukonką. Nie potrafił nawet odpowiedzieć bezpośrednio po jej wywodzie. Zamiast tego zaciął się na moment, skupiając na niej uważny wzrok, jakby spodziewał się podsumowania... Które nie nadeszło.
- Długopis?
Doskonale wiedział, czym był długopis. Co więcej, zdarzało mu się używać takiego wynalazku! I to kiedy tylko mógł. Był znacznie wygodniejszy. Z tym, że nie był pewien, jak dotarli z narzekań na system, aż do artykułów piśmienniczych.
- To nie długopis jest problemem. - dodał ostrożnie, obawiając się, że czaiła się w tym temacie jakaś niezrozumiała pułapka, w którą właśnie wkraczał.
Zamrugał parę razy, jakby zmuszał się do wybudzenia z trybu narzekania.
- Gram, śpiewam... Nic specjalnego. - mruknął, wciąż nie dość wybudzony.
Potem pomyślał o Kai, o swojej dziewczynie, która z pewnością byłaby zawiedziona jego postawą. W końcu współtworzyła zespół i... Potrafiła być tak entuzjastycznie nastawiona do mnóstwa rzeczy... Wydawało się to niewymuszone, podczas gdy on najwyraźniej kończył na losowym korytarzu, z losową osobą, bo wstał lewą nogą.
Westchnął donośnie, przesuwając obiema dłońmi po twarzy.
- Znaczy jest zajebiście. Jesteśmy zajebiści. Jest... świetnie.
Brzmiał przy tym, jakby przekonywał sam siebie, kiedy jego ręce z powrotem opadły.
- To i tak chwilowe. - dodał po chwili, tonem, który pozwalał już uwierzyć, że faktycznie tak myślał.
Zmierzył ją ponownie wzrokiem, kiedy wspomniała akurat o rogach. Następnie zmrużył lekko oczy patrząc na nią z niedowierzaniem i machnął ręką, wskazując na nią od czubka głowy, aż po stopy.
- Nie no. Może raczej chociażby dlatego, że tu jesteś?
Dla niego to oczywiste. Wyglądała jakby sobie poradziła, bo tak w rzeczy samej było. Nie sądził, by wyszła z tego spotkania szczególnie poszkodowana.