08-01-2025, 10:59 PM
Spojrzenie ku górze, przewrócenie oczami. Ciche westchnienie.
O nie, nie jest zadowolony.
I cały misterny plan bombki strzelił. Tydzień... no dobra, trzy dni mentalnego zbieractwa żeby jednak zagadać, nagle zaczęły się wysypywać z jej kieszeni jak niewyciągnięte paragony ze sklepu przy próbie wyciągnięcia kluczy.
Niezauważalnie spięła się a jej brwi drgnęły ku górze z jakiejś dziwnej mieszance zaskoczenia i... zawodu?
Nie miała być może zbyt długo czasu by rozbijać na czynniki pierwsze jego zachowania. Próbowała się podnieść na duchu- że to może z zaskoczenia, że może mu się tak twarz wygięła bo próbował sobie przypomnieć kim jest, cokolwiek- byleby utrzymać i tak szarganą już niczym chorągiewka na wietrze misję.
Pamiętaj Zośka, to dla dobra nauki!
Już miała przyklejać do twarzy swój standardowy uśmiech wioskowego głupka nie mającego pojęcia jak czytać pokój, gdy Ethan nagle objął ją ramieniem... i zaczął gdzieś iść?
Kilka pierwszych sekund poświęciła na agresywne mruganie, następnie na rozglądnięcie się i rejestracje tego, co mówi do niej gryfon. Nie spodziewała się aż takiej bliskości, szczególnie że w teorii widzą się drugi raz... choć na ile można liczyć tamten raz za pierwszy, więc może pół raza?
No ale, jak już została mniej lub bardziej porwana w jakiś sposób, wciągnięta w grę przyjaźni na korytarzu, to co- trzeba grać. Jakby to jej pierwszy raz udawania różnych poziomów znajomości.
Tak, o Tobie mówię, gazetko szkolna. Nie pozdrawiam.
-...eee, daj spokój, przecież nie tylko ty piłeś na tej imprezie. Reszta pewnie odwalała gorsze rzeczy niż kłótnie z hrabią- odpowiedziała ciszej, tak by tylko on słyszał, machając przy tym ręką. Bo w jej pamięci to była jedyna rzecz za którą potencjalnie mógłby chcieć przeprosić ją w tym momencie.
- I nie martw się, nie przychodzę po lekcje gitary. - dodała po chwili z uśmiechem, w jakiś sposób... pokrzepiającym? Przyjaznym? Jakimś takim nieagresywnym, może nawet współczującym.
O nie, nie jest zadowolony.
I cały misterny plan bombki strzelił. Tydzień... no dobra, trzy dni mentalnego zbieractwa żeby jednak zagadać, nagle zaczęły się wysypywać z jej kieszeni jak niewyciągnięte paragony ze sklepu przy próbie wyciągnięcia kluczy.
Niezauważalnie spięła się a jej brwi drgnęły ku górze z jakiejś dziwnej mieszance zaskoczenia i... zawodu?
Nie miała być może zbyt długo czasu by rozbijać na czynniki pierwsze jego zachowania. Próbowała się podnieść na duchu- że to może z zaskoczenia, że może mu się tak twarz wygięła bo próbował sobie przypomnieć kim jest, cokolwiek- byleby utrzymać i tak szarganą już niczym chorągiewka na wietrze misję.
Pamiętaj Zośka, to dla dobra nauki!
Już miała przyklejać do twarzy swój standardowy uśmiech wioskowego głupka nie mającego pojęcia jak czytać pokój, gdy Ethan nagle objął ją ramieniem... i zaczął gdzieś iść?
Kilka pierwszych sekund poświęciła na agresywne mruganie, następnie na rozglądnięcie się i rejestracje tego, co mówi do niej gryfon. Nie spodziewała się aż takiej bliskości, szczególnie że w teorii widzą się drugi raz... choć na ile można liczyć tamten raz za pierwszy, więc może pół raza?
No ale, jak już została mniej lub bardziej porwana w jakiś sposób, wciągnięta w grę przyjaźni na korytarzu, to co- trzeba grać. Jakby to jej pierwszy raz udawania różnych poziomów znajomości.
Tak, o Tobie mówię, gazetko szkolna. Nie pozdrawiam.
-...eee, daj spokój, przecież nie tylko ty piłeś na tej imprezie. Reszta pewnie odwalała gorsze rzeczy niż kłótnie z hrabią- odpowiedziała ciszej, tak by tylko on słyszał, machając przy tym ręką. Bo w jej pamięci to była jedyna rzecz za którą potencjalnie mógłby chcieć przeprosić ją w tym momencie.
- I nie martw się, nie przychodzę po lekcje gitary. - dodała po chwili z uśmiechem, w jakiś sposób... pokrzepiającym? Przyjaznym? Jakimś takim nieagresywnym, może nawet współczującym.