12-01-2025, 06:39 AM
Nieznane zagrożenie? Czy, jak bal, było ono fikcją czy, jak nazwany po imieniu monsieur Davenport albo te wszystkie akapity o Orianowym życiu wewnętrznym, prawdą?
Dopiero po wspomince o młodej kobiecie w chabrowej sukni, którą nie mogła być Oriane bo w życiu nie wybrałaby chabrowego na główny kolor kreacji, książka zaczęła być nużąca; normalne poranki, typowe południa, standardowe wieczory. Oczy, po godzinach czytania, zaczęły dawać znać o senności albo może zwyczajnie narzekały na słabe oświetlenie. Wyrwało się jakieś ziewnięcie. Zdecydowanie czas było włożyć jakiś kawałek pergaminu między kartki, zamknąć powieść czy... Ach, ciężko nawet było określić czym konkretnie ta książka była.
Wyciągnęła nogi. Opuściła książkę na uda, lekko tylko dotykając jej boków palcami.
Przymrużyła oczy, rozważając, co właśnie odkryła, jakie mogą być odkrycia konsekwencje.
Od wielu lat była osobą planującą. Nawet improwizacje były częściowo zaplanowane, jako plan na przykład J, kiedy wszystkie alfabetyczne plany od A zawiodły.
Ta książka... To cudo magii! Ona mogła pomóc wiedzieć rzeczy. Jednakże! Kto wie, jak czary nią kierujące działały? Może póki historia Oriane trwała - póki Oriane wciąż oddychała - historia w książce będzie traktować o niej, małej skrzywdzonej Francuzeczce. Gdyby wpadła w obce ręce pozwoliłaby właścicielowi rąk wyczytać wszystko: tak dobre, jak złe. Nie, na to pozwolić nie mogła. Ostatnie czego by chciała to podobne obnażenie. Nawet jej rodzina: ten koc komfortu, gniazdo bezpieczeństwa, nie wiedziała wszystkiego.
Sama myśl o pozwoleniu tomowi na wpadnięcie w te hipotetyczne obce ręce sprawiała, że ramiona spinały się niekomfortowo wespół ze szczęką. Usta się sznurowały. Głęboko w brzuchu pojawiało się świdrujące odczucie - psychosomatyczny objaw stresu.
Nie, nie zostawi książki w niestrzeżonym miejscu. Szkolna torba? Nie, zbyt łatwa do przegrzebania kiedy właścicielka śpi. Pod poduszką? Trudniej, wciąż zbyt łatwo. Pod poduszką ale wewnątrz podszewki? Bingo.
Odstawiła talerz, teraz już pusty, na szafkę przy łóżku. Rozejrzała się dla pewności, że współlokatorki wciąż są obecne jedynie ciałami, z umysłami daleko w krainach nocnych marzeń.
Upewniła się po zabezpieczeniu książki, że zamknięcie poszewki zwrócone było ku ścianie.
Ach, au poil!
Mogła iść spać bez świdra w okolicach żołądka.
Jeden wydech. Ciemność.
Dobranoc.
[z/t]
Dopiero po wspomince o młodej kobiecie w chabrowej sukni, którą nie mogła być Oriane bo w życiu nie wybrałaby chabrowego na główny kolor kreacji, książka zaczęła być nużąca; normalne poranki, typowe południa, standardowe wieczory. Oczy, po godzinach czytania, zaczęły dawać znać o senności albo może zwyczajnie narzekały na słabe oświetlenie. Wyrwało się jakieś ziewnięcie. Zdecydowanie czas było włożyć jakiś kawałek pergaminu między kartki, zamknąć powieść czy... Ach, ciężko nawet było określić czym konkretnie ta książka była.
Wyciągnęła nogi. Opuściła książkę na uda, lekko tylko dotykając jej boków palcami.
Przymrużyła oczy, rozważając, co właśnie odkryła, jakie mogą być odkrycia konsekwencje.
Od wielu lat była osobą planującą. Nawet improwizacje były częściowo zaplanowane, jako plan na przykład J, kiedy wszystkie alfabetyczne plany od A zawiodły.
Ta książka... To cudo magii! Ona mogła pomóc wiedzieć rzeczy. Jednakże! Kto wie, jak czary nią kierujące działały? Może póki historia Oriane trwała - póki Oriane wciąż oddychała - historia w książce będzie traktować o niej, małej skrzywdzonej Francuzeczce. Gdyby wpadła w obce ręce pozwoliłaby właścicielowi rąk wyczytać wszystko: tak dobre, jak złe. Nie, na to pozwolić nie mogła. Ostatnie czego by chciała to podobne obnażenie. Nawet jej rodzina: ten koc komfortu, gniazdo bezpieczeństwa, nie wiedziała wszystkiego.
Sama myśl o pozwoleniu tomowi na wpadnięcie w te hipotetyczne obce ręce sprawiała, że ramiona spinały się niekomfortowo wespół ze szczęką. Usta się sznurowały. Głęboko w brzuchu pojawiało się świdrujące odczucie - psychosomatyczny objaw stresu.
Nie, nie zostawi książki w niestrzeżonym miejscu. Szkolna torba? Nie, zbyt łatwa do przegrzebania kiedy właścicielka śpi. Pod poduszką? Trudniej, wciąż zbyt łatwo. Pod poduszką ale wewnątrz podszewki? Bingo.
Odstawiła talerz, teraz już pusty, na szafkę przy łóżku. Rozejrzała się dla pewności, że współlokatorki wciąż są obecne jedynie ciałami, z umysłami daleko w krainach nocnych marzeń.
Upewniła się po zabezpieczeniu książki, że zamknięcie poszewki zwrócone było ku ścianie.
Ach, au poil!
Mogła iść spać bez świdra w okolicach żołądka.
Jeden wydech. Ciemność.
Dobranoc.
[z/t]
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.