16-01-2025, 10:23 PM
Kląsknęła językiem o podniebienie na Noahową obserwację. Być może zgodziłaby się w tych dawnych czasach wciąż nienaznaczonych Humbertem Humbertem, kiedy jak każde z dzieci pozwalała sobie ulec pokusom słodkiego dziecięcego wieku. Pokusom którym ulec musiała choćby ze względu na zwyczajną dla danego wieku niedojrzałość ośrodków mózgu odpowiedzialnych za samokontrolę. I miały one konsekwencje: czasem złamana noga, czasem szlaban, czasem brat rozbrajający dwuosobową konspirację młodszego rodzeństwa.
Jednakże w swoich latach środkowo-nastoletnich, w tym swoim późnoszesnastym roku życia, nie mogła powiedzieć by miała wiele doświadczeń związanych z konsekwencją poddania się chęciom: każda uległość była zaplanowana, wykalkulowana do stopnia gdzie brakło wszelkiej spontaniczności - a ta jest wspaniałą przyprawą dla przeżyć. Nigdy niebezpieczna, pokusa zaplanowana, zawsze smakowała mdło.
Jedna myśl.
Oriane włożyła cały swój aktorski kunszt półkłamliwej uwodzicielki, by nawet błyskiem oka nie zdradzić, co wpłynęło pod blond kopułę.
- Brak mi personalnych przykładów dla podobnej hipotezy - odparła tak kłamliwie jak wesoło, dźwięcznie, z lekkodusznym śmiechem; tak kontrastowo względem przemyśleń. Myśl, że to ona, tak zwyczajnie, była nudna i mdła? Odrzucała ją na później. - Jest w niej jednak zbyt wiele logiki, by nie zgodzić się choćby na podstawie konceptu akcji i reakcji.
Przelała na rękę, którą się podpierała o siedzisko, odrobinę więcej ciężaru ciała; odchyliła lekko głowę co pozwoliło uwodzicielsko, sugestywnie niemalże, wyeksponować gładką, bladą szyję, naraz dając szansę by patrzeć na chłopca spod rzęs. Słuchając argumentów mających skusić ją wystarczająco, by powędrowała za Szczeniaczkiem w czeluści zamku, pozwoliła ciupowi ust rozpłynąć się w uśmiech słodki, naznaczony leniwą kokieterią a tajemnicą.
Rozgwieżdżone niebo w zamku. Och, chyba wystarczająco posłodził by zdecydowała się porzucić swoją normę spędzania większości pozajęciowego czasu na nauce!
Mimo to, gdzieś w głębi brzucha, zagnieździła się niepewność; być może nie udało się całkowicie odrzucić tej myśli. Jeżeli za nim pójdzie ryzykowała przesyt. Wciąż znali się zbyt słabo, by mogła przyciągnąć go, jeśli nie liczyć wilowatych uroków, czymś poza enigmą jaką się otaczała.
Potrzebowała mieć coś co go przyciągało. Cokolwiek. Co jeśli poza tajemnicą i wilowatością nie miała nic? Co jeśli była nudna i mdła?
Zamknęła więc te przymknięte dotąd oczęta, jedna nuta bezdźwięcznego śmiechu uciekła z wydechem.
- Kusisz Szczeniaczku - przyznała otworzywszy oczy, siadając znów prosto i oburącz odgarniając włosy za plecy. - Niestety, twoje zdolności perswazji potrzebują odrobiny polerowania - rzuciła drobnym, wesołkowatym przytykiem; nos zmarszczył się leciuchno w rozbawieniu kiedy nachyliła się ku niemu konspiracyjnie. - Udało ci się jednak wynegocjować nieco z mojego czasu w któryś z weekendów.
Jednakże w swoich latach środkowo-nastoletnich, w tym swoim późnoszesnastym roku życia, nie mogła powiedzieć by miała wiele doświadczeń związanych z konsekwencją poddania się chęciom: każda uległość była zaplanowana, wykalkulowana do stopnia gdzie brakło wszelkiej spontaniczności - a ta jest wspaniałą przyprawą dla przeżyć. Nigdy niebezpieczna, pokusa zaplanowana, zawsze smakowała mdło.
Jedna myśl.
Oriane włożyła cały swój aktorski kunszt półkłamliwej uwodzicielki, by nawet błyskiem oka nie zdradzić, co wpłynęło pod blond kopułę.
- Brak mi personalnych przykładów dla podobnej hipotezy - odparła tak kłamliwie jak wesoło, dźwięcznie, z lekkodusznym śmiechem; tak kontrastowo względem przemyśleń. Myśl, że to ona, tak zwyczajnie, była nudna i mdła? Odrzucała ją na później. - Jest w niej jednak zbyt wiele logiki, by nie zgodzić się choćby na podstawie konceptu akcji i reakcji.
Przelała na rękę, którą się podpierała o siedzisko, odrobinę więcej ciężaru ciała; odchyliła lekko głowę co pozwoliło uwodzicielsko, sugestywnie niemalże, wyeksponować gładką, bladą szyję, naraz dając szansę by patrzeć na chłopca spod rzęs. Słuchając argumentów mających skusić ją wystarczająco, by powędrowała za Szczeniaczkiem w czeluści zamku, pozwoliła ciupowi ust rozpłynąć się w uśmiech słodki, naznaczony leniwą kokieterią a tajemnicą.
Rozgwieżdżone niebo w zamku. Och, chyba wystarczająco posłodził by zdecydowała się porzucić swoją normę spędzania większości pozajęciowego czasu na nauce!
Mimo to, gdzieś w głębi brzucha, zagnieździła się niepewność; być może nie udało się całkowicie odrzucić tej myśli. Jeżeli za nim pójdzie ryzykowała przesyt. Wciąż znali się zbyt słabo, by mogła przyciągnąć go, jeśli nie liczyć wilowatych uroków, czymś poza enigmą jaką się otaczała.
Potrzebowała mieć coś co go przyciągało. Cokolwiek. Co jeśli poza tajemnicą i wilowatością nie miała nic? Co jeśli była nudna i mdła?
Zamknęła więc te przymknięte dotąd oczęta, jedna nuta bezdźwięcznego śmiechu uciekła z wydechem.
- Kusisz Szczeniaczku - przyznała otworzywszy oczy, siadając znów prosto i oburącz odgarniając włosy za plecy. - Niestety, twoje zdolności perswazji potrzebują odrobiny polerowania - rzuciła drobnym, wesołkowatym przytykiem; nos zmarszczył się leciuchno w rozbawieniu kiedy nachyliła się ku niemu konspiracyjnie. - Udało ci się jednak wynegocjować nieco z mojego czasu w któryś z weekendów.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.