04-03-2025, 08:20 PM
Niełatwo było przyznać przed samą sobą, że coś trzeba sobie odpuścić. Że czegoś nie da się zrobić. Że dni wcale nie chcą się magicznie wydłużyć, a czas, pomimo całej magii, wciąż upływa w tym samym tempie.
Więc, jak już w sobie wygospodarowała czas na naukę pod tą blond kopułą, to miała zamiar się uczyć – nieważne, że czegoś innego niż pierwotnie zakładała. Życie polega na zmianach, na przystosowywaniu się do nich, na szukaniu rozwiązań, prawda? A ona w ciągu ostatnich kilku miesięcy stała się w tym całkiem niezła.
Bo, o ile praktyka była ważna, to trudno zaprzeczyć temu, że z zasady miała zaległości – tak na dobrą sprawę ze wszystkiego. Przez lata przywykła do innego systemu nauki, innych podręczników i innych standardów. Niektóre rzeczy wyglądały podobnie, ale zbyt wiele było zupełnie nowych.
Rośliny? W Anglii inne niż w Rosji. Stworzenia magiczne? Jakieś dziwniejsze, jakby ktoś je wymyślił dla zabawy. Runy? Tutaj wyglądały jak zbite ze sobą patyki, a nie litery. A zaklęcia nagle wszystkie są z łaciny?
Znaczy, do tego ostatniego to tak między bogami a prawdą się przyzwyczaiła. Koniec końców, wszystko sprowadzało się do tego, z jakiego rejonu pochodził czarodziej, który dane zaklęcie wymyślił. Miała w Koldovstoretz i łacińskie zaklęcia, ale... czemu tutaj nie ma ani jednego po rusku? Żadnego? Jakby w ogóle nie istniały?
No ale, do rzeczy!
Pomasowała skroń i odłożyła notes. To też jej się teraz nie przyda. Lepiej skupić się na czymś konkretnym.
Zacznijmy od czegoś prostszego. Od zaklęć. Teorii, konkretniej. Zaklęcia są fajne. Zaklęcia są przydatne. Może nawet da się to wszystko w głowie lepiej poukładać.
A że akurat miała przy sobie większość swoich książek, to i ją wygrzebała z dna torby.
Otworzyła książkę mniej więcej w połowie i przeciągnęła dłonią po stronach, jakby to miało pomóc jej się skupić. Czarna czcionka na lekko pożółkłym papierze była znajoma, ale wciąż miała wrażenie, że czyta coś, co ktoś jej niedawno przetłumaczył z innego języka.
Może dlatego, że dokładnie tak było. Książka była po angielsku, a tu telefonu niet, Duolingo nie grozi powiadomieniami, trzeba sobie radzić po staremu. Może dlatego też wolała uczyć się samemu i z książek – miała wtedy więcej czasu na zastanowienie się.
Wzrok prześlizgnął się po nagłówkach. Klasyfikacja zaklęć. Konstrukcja inkantacji. Moduły i struktury magiczne.
O, to mogło być ciekawe.
Nauka przedmiotu: Zaklęcia, teoria.
Post nr. 1
Więc, jak już w sobie wygospodarowała czas na naukę pod tą blond kopułą, to miała zamiar się uczyć – nieważne, że czegoś innego niż pierwotnie zakładała. Życie polega na zmianach, na przystosowywaniu się do nich, na szukaniu rozwiązań, prawda? A ona w ciągu ostatnich kilku miesięcy stała się w tym całkiem niezła.
Bo, o ile praktyka była ważna, to trudno zaprzeczyć temu, że z zasady miała zaległości – tak na dobrą sprawę ze wszystkiego. Przez lata przywykła do innego systemu nauki, innych podręczników i innych standardów. Niektóre rzeczy wyglądały podobnie, ale zbyt wiele było zupełnie nowych.
Rośliny? W Anglii inne niż w Rosji. Stworzenia magiczne? Jakieś dziwniejsze, jakby ktoś je wymyślił dla zabawy. Runy? Tutaj wyglądały jak zbite ze sobą patyki, a nie litery. A zaklęcia nagle wszystkie są z łaciny?
Znaczy, do tego ostatniego to tak między bogami a prawdą się przyzwyczaiła. Koniec końców, wszystko sprowadzało się do tego, z jakiego rejonu pochodził czarodziej, który dane zaklęcie wymyślił. Miała w Koldovstoretz i łacińskie zaklęcia, ale... czemu tutaj nie ma ani jednego po rusku? Żadnego? Jakby w ogóle nie istniały?
No ale, do rzeczy!
Pomasowała skroń i odłożyła notes. To też jej się teraz nie przyda. Lepiej skupić się na czymś konkretnym.
Zacznijmy od czegoś prostszego. Od zaklęć. Teorii, konkretniej. Zaklęcia są fajne. Zaklęcia są przydatne. Może nawet da się to wszystko w głowie lepiej poukładać.
A że akurat miała przy sobie większość swoich książek, to i ją wygrzebała z dna torby.
Otworzyła książkę mniej więcej w połowie i przeciągnęła dłonią po stronach, jakby to miało pomóc jej się skupić. Czarna czcionka na lekko pożółkłym papierze była znajoma, ale wciąż miała wrażenie, że czyta coś, co ktoś jej niedawno przetłumaczył z innego języka.
Może dlatego, że dokładnie tak było. Książka była po angielsku, a tu telefonu niet, Duolingo nie grozi powiadomieniami, trzeba sobie radzić po staremu. Może dlatego też wolała uczyć się samemu i z książek – miała wtedy więcej czasu na zastanowienie się.
Wzrok prześlizgnął się po nagłówkach. Klasyfikacja zaklęć. Konstrukcja inkantacji. Moduły i struktury magiczne.
O, to mogło być ciekawe.
Nauka przedmiotu: Zaklęcia, teoria.
Post nr. 1