04-03-2025, 10:07 PM
Przez chwilę czytała płynnie, ale w końcu zatrzymała się na jednym zdaniu, marszcząc brwi.
Coś jej tu nie grało. Przeczytała ponownie, wolniej, wyłapując słowo, które brzmiało znajomo, ale jednak… nie do końca.
– In... In-trin-sic… – powtórzyła cicho, jakby wypowiedzenie go na głos nagle miało jej pomóc w zrozumieniu.
Co do cholery znaczy "Intrisisisis"? Czy jak to się czyta?
Przekartkowała kilka stron wstecz, szukając, czy przypadkiem nie było gdzieś wcześniej wytłumaczenia.
Nie było.
Cóż. Logika podpowiadała, że chodzi o jakąś właściwość magii, a skoro w przykładzie pojawiało się intrinsic intent, to pewnie odnosiło o to, że samo wypowiedzenie zaklęcia nie wystarczało—trzeba było faktycznie chcieć jego efektu.
Wiecie, skoro "intent"' oznacza intencję czy coś.
Czyli zostajemy z dedukcją i domysłami.
Kiwnęła głową do samej siebie i podkreśliła słowo piórem, dopisując obok możliwe znaczenia. Nawet jeśli rozumiała całość z kontekstu, dobrze było to słowo w jakiś sposób zapamiętać. Może później, jak złapie kogoś, kto zna język trochę lepiej niż ona, uda się zweryfikować, czy strzeliła czy nie.
Wcisnęła się głębiej w fotel, poprawiła chwyt na książce i znowu zaczęła lekko poruszać wargami, trochę bezwiednie, jakby czytanie w myślach i jednocześnie na głos utrwalało wiedzę bardziej.
To była tylko teoria, ale czuła, jak powoli cegiełki zaczynają się układać w sensowną konstrukcję.
Być może to placebo, czy coś.
Zatrzymała się na chwilę, unosząc wzrok z cichym westchnieniem. Czy to zawsze musi być takie skomplikowane? Czasem wydawało jej się, że nauka magii to nie tylko opanowywanie nowych zaklęć, ale też przebijanie się przez barierę językową.
Kiedyś myślała, że najtrudniejsze będzie zapamiętanie inkantacji i gestów jakiś turbo-skomplikowanych zaklęć, ale teraz coraz bardziej przekonywała się, że najwięcej wysiłku pochłaniało samo rozumienie tego, o czym oni w ogóle mówią.
Po skończeniu pierwszego podrozdziału westchnęła i przez chwilę patrzyła w sufit, odpoczywając od mnożących się przed jej oczami anglosaskich literek.
Może i jej nauka wyglądała teraz inaczej niż zakładała przy śniadaniu, ale nie miało to większego znaczenia. Liczyło się to, że robiła postęp. Powoli ale do przodu.
Nauka przedmiotu: Zaklęcia, teoria.
Post nr. 2
Coś jej tu nie grało. Przeczytała ponownie, wolniej, wyłapując słowo, które brzmiało znajomo, ale jednak… nie do końca.
– In... In-trin-sic… – powtórzyła cicho, jakby wypowiedzenie go na głos nagle miało jej pomóc w zrozumieniu.
Co do cholery znaczy "Intrisisisis"? Czy jak to się czyta?
Przekartkowała kilka stron wstecz, szukając, czy przypadkiem nie było gdzieś wcześniej wytłumaczenia.
Nie było.
Cóż. Logika podpowiadała, że chodzi o jakąś właściwość magii, a skoro w przykładzie pojawiało się intrinsic intent, to pewnie odnosiło o to, że samo wypowiedzenie zaklęcia nie wystarczało—trzeba było faktycznie chcieć jego efektu.
Wiecie, skoro "intent"' oznacza intencję czy coś.
Czyli zostajemy z dedukcją i domysłami.
Kiwnęła głową do samej siebie i podkreśliła słowo piórem, dopisując obok możliwe znaczenia. Nawet jeśli rozumiała całość z kontekstu, dobrze było to słowo w jakiś sposób zapamiętać. Może później, jak złapie kogoś, kto zna język trochę lepiej niż ona, uda się zweryfikować, czy strzeliła czy nie.
Wcisnęła się głębiej w fotel, poprawiła chwyt na książce i znowu zaczęła lekko poruszać wargami, trochę bezwiednie, jakby czytanie w myślach i jednocześnie na głos utrwalało wiedzę bardziej.
To była tylko teoria, ale czuła, jak powoli cegiełki zaczynają się układać w sensowną konstrukcję.
Być może to placebo, czy coś.
Zatrzymała się na chwilę, unosząc wzrok z cichym westchnieniem. Czy to zawsze musi być takie skomplikowane? Czasem wydawało jej się, że nauka magii to nie tylko opanowywanie nowych zaklęć, ale też przebijanie się przez barierę językową.
Kiedyś myślała, że najtrudniejsze będzie zapamiętanie inkantacji i gestów jakiś turbo-skomplikowanych zaklęć, ale teraz coraz bardziej przekonywała się, że najwięcej wysiłku pochłaniało samo rozumienie tego, o czym oni w ogóle mówią.
Po skończeniu pierwszego podrozdziału westchnęła i przez chwilę patrzyła w sufit, odpoczywając od mnożących się przed jej oczami anglosaskich literek.
Może i jej nauka wyglądała teraz inaczej niż zakładała przy śniadaniu, ale nie miało to większego znaczenia. Liczyło się to, że robiła postęp. Powoli ale do przodu.
Nauka przedmiotu: Zaklęcia, teoria.
Post nr. 2