09-03-2025, 09:42 PM
Po kilkudziesięciu minutach czytania Zośka westchnęła, zamknęła na chwilę oczy i przeciągnęła się, czując, jak napięcie powoli schodzi jej z ramion. Miała wrażenie, że jej mózg rozgrzał się do czerwoności, albo chociaż zyskał kilka dodatkowych fałd.
Potarła skronie, jakby w ten sposób mogła ułożyć sobie w głowie wszystko, co właśnie przeczytała. Intrinsic intent – no dobra, rozumiała już mniej więcej, o co chodzi. Ale jeśli magia wymagała świadomej intencji, być może dlatego magia niewerbalna istniała? Czy to nie zakłada w takim razie, że główny sens inkantacji jest po to, by tą intencję podprogowo w nas wzmocnić?
Ale o tym za chwilę- nie mogła jednak tkwić w tej samej pozycji bez końca – podniosła się niechętnie z fotela i przespacerowała się kawałek wokół fotela, przy okazji strzelając palcami, które zesztywniały od długiego trzymania książki.
Spojrzała w stronę stołu, na którym leżał stos książek i luźnych notatek. Jak zawsze bałagan kontrolowany – sama najlepiej wiedziała, gdzie co ma, ale dla postronnego obserwatora musiało to wyglądać jak miejsce zbrodni popełnionej na jakimś wyjątkowo pechowym bibliotekarzu.
No dobra, ale co dalej?
Przejrzała spis treści. :Budowa zaklęć: analiza strukturalna." Brzmiało poważnie, ale i obiecująco.
Przerzuciła kilka stron, aż trafiła na tabelę. Przejechała po niej palcem, śledząc kolejne elementy.
"Zaklęcie składa się z czterech podstawowych komponentów: Inkantacja – werbalny nośnik magii, który nadaje jej kierunek; Gestykulacja – ukierunkowanie energii poprzez ruch różdżki; Intencja – mentalny impuls, który określa efekt zaklęcia; Zasób magiczny – energia potrzebna do wykonania czaru..."
Brzmiało logicznie. Ale to oznaczało, że teoretycznie, jeśli jedno z tych ogniw zawiedzie, zaklęcie może się nie udać.
Oparła brodę na dłoni, przygryzając końcówkę pióra. Z jednej strony brzmiało logicznie, ale z jakiegoś powodu sprawiało, że miała więcej pytań.
Na przykład – inkantacja. Niektóre zaklęcia działały mimo błędnej wymowy, ale tylko do pewnego stopnia. Czyli to bardziej nośnik idei niż sztywna formuła? Tak jak zakładała, coś co pomaga czarodzieju w intencji?
Albo machnięcie różdżką – wiadomo, czasem nie było potrzebne, choćby przy magii bezróżdzkowej... ale ułatwiało kontrolę. Czyli ponownie, bardziej wsparcie niż kluczowy element?
Zasób magiczny był akurat oczywisty. Jak wlewanie wody do kubka. Nie masz wody nie nalejesz do kubka. Ale skąd ta metaforyczna "woda"? Jak działa wyłuskiwanie z siebie tego "zasobu magicznego"? Czy jest to coś, co może się zmieniać? I czy zakłócenia magii są właśnie z nim związane, w jakiś sposób zmniejszają "zasób magiczny" w czarodzieju?
No i intencja. Już wiedziała, że jest ważna. Może nawet najważniejsza.
Podkreśliła wszystkie cztery elementy i dopisała na marginesie pytanie:
"Który z nich można pominąć, a które są konieczne?"
Bo skoro zaklęcia mogły być niewerbalne, to inkantacja była opcjonalna.
A skoro niektóre zaklęcia można było rzucać bez różdżki, to gestykulacja też nie była konieczna.
Ale czy dało się rzucić zaklęcie bez intencji? Albo bez zasobu magicznego?
Wspomnieniami wróciła do własnych dywagacji na temat jej przyszywanej babci. Na tym, jak leczy ludzi szeptając jakieś modlitwy nad ich głowami i rolując jajko po ich głowach. Nie jest czarownicą, a jednak ludzie wstają bez bólu głowy jak już to jajko "wchłonie złą energię" czy co to ono robi.
Więc intencja musi być ale może... zasobu magicznego... nie?
Czy "zasób magiczny" jest czymś czego my do końca nie rozumiemy?
Kurwa mać, wariactwo jak lato z radiem.
Zmarszczyła brwi. To była ciekawa myśl. I może wcale nie taka głupia.
Ale kartkowała dalej, szukając odpowiedzi.
Nauka przedmiotu: Zaklęcia, teoria.
Post nr. 3
Potarła skronie, jakby w ten sposób mogła ułożyć sobie w głowie wszystko, co właśnie przeczytała. Intrinsic intent – no dobra, rozumiała już mniej więcej, o co chodzi. Ale jeśli magia wymagała świadomej intencji, być może dlatego magia niewerbalna istniała? Czy to nie zakłada w takim razie, że główny sens inkantacji jest po to, by tą intencję podprogowo w nas wzmocnić?
Ale o tym za chwilę- nie mogła jednak tkwić w tej samej pozycji bez końca – podniosła się niechętnie z fotela i przespacerowała się kawałek wokół fotela, przy okazji strzelając palcami, które zesztywniały od długiego trzymania książki.
Spojrzała w stronę stołu, na którym leżał stos książek i luźnych notatek. Jak zawsze bałagan kontrolowany – sama najlepiej wiedziała, gdzie co ma, ale dla postronnego obserwatora musiało to wyglądać jak miejsce zbrodni popełnionej na jakimś wyjątkowo pechowym bibliotekarzu.
No dobra, ale co dalej?
Przejrzała spis treści. :Budowa zaklęć: analiza strukturalna." Brzmiało poważnie, ale i obiecująco.
Przerzuciła kilka stron, aż trafiła na tabelę. Przejechała po niej palcem, śledząc kolejne elementy.
"Zaklęcie składa się z czterech podstawowych komponentów: Inkantacja – werbalny nośnik magii, który nadaje jej kierunek; Gestykulacja – ukierunkowanie energii poprzez ruch różdżki; Intencja – mentalny impuls, który określa efekt zaklęcia; Zasób magiczny – energia potrzebna do wykonania czaru..."
Brzmiało logicznie. Ale to oznaczało, że teoretycznie, jeśli jedno z tych ogniw zawiedzie, zaklęcie może się nie udać.
Oparła brodę na dłoni, przygryzając końcówkę pióra. Z jednej strony brzmiało logicznie, ale z jakiegoś powodu sprawiało, że miała więcej pytań.
Na przykład – inkantacja. Niektóre zaklęcia działały mimo błędnej wymowy, ale tylko do pewnego stopnia. Czyli to bardziej nośnik idei niż sztywna formuła? Tak jak zakładała, coś co pomaga czarodzieju w intencji?
Albo machnięcie różdżką – wiadomo, czasem nie było potrzebne, choćby przy magii bezróżdzkowej... ale ułatwiało kontrolę. Czyli ponownie, bardziej wsparcie niż kluczowy element?
Zasób magiczny był akurat oczywisty. Jak wlewanie wody do kubka. Nie masz wody nie nalejesz do kubka. Ale skąd ta metaforyczna "woda"? Jak działa wyłuskiwanie z siebie tego "zasobu magicznego"? Czy jest to coś, co może się zmieniać? I czy zakłócenia magii są właśnie z nim związane, w jakiś sposób zmniejszają "zasób magiczny" w czarodzieju?
No i intencja. Już wiedziała, że jest ważna. Może nawet najważniejsza.
Podkreśliła wszystkie cztery elementy i dopisała na marginesie pytanie:
"Który z nich można pominąć, a które są konieczne?"
Bo skoro zaklęcia mogły być niewerbalne, to inkantacja była opcjonalna.
A skoro niektóre zaklęcia można było rzucać bez różdżki, to gestykulacja też nie była konieczna.
Ale czy dało się rzucić zaklęcie bez intencji? Albo bez zasobu magicznego?
Wspomnieniami wróciła do własnych dywagacji na temat jej przyszywanej babci. Na tym, jak leczy ludzi szeptając jakieś modlitwy nad ich głowami i rolując jajko po ich głowach. Nie jest czarownicą, a jednak ludzie wstają bez bólu głowy jak już to jajko "wchłonie złą energię" czy co to ono robi.
Więc intencja musi być ale może... zasobu magicznego... nie?
Czy "zasób magiczny" jest czymś czego my do końca nie rozumiemy?
Kurwa mać, wariactwo jak lato z radiem.
Zmarszczyła brwi. To była ciekawa myśl. I może wcale nie taka głupia.
Ale kartkowała dalej, szukając odpowiedzi.
Nauka przedmiotu: Zaklęcia, teoria.
Post nr. 3