15-06-2025, 12:14 AM
To prawda, teoretycznie tydzień się już kończył... W dodatku pewnie chętniej spędziłby weekendowe wieczory w innym towarzystwie.
Spojrzał na nią, wyraźnie zastanawiając się nad tym bardziej, niż pozornie było trzeba.
Przecież z drugiej strony, wcale nie miał żadnych planów. A jednak te zawsze klarowały się jakoś w locie. Ale gdyby z braku lepszego zajęcia skończył w podobnym nastroju, co ostatnio...?
Już otworzył usta, by jej odpowiedzieć, jednak zatrzymała go przed tym analiza jej słów.
Penis, co?
Dawno nic aż tak go nie zdziwiło. Dziewczyna mogła dokładnie dostrzec moment, w którym dotarło do niego, co właśnie usłyszał. I przecież to nie tak, że mógłby być jakkolwiek urażony wulgarnością tego stwierdzenia! Sam mówił gorsze rzeczy-... Znaczy... Chyba. Nie był do końca pewien, jak to rozumieć.
- A, tak... Przypomnij, skąd jesteś? - zapytał, mimo wszystko dosyć rozbawiony całą sytuacją, już po opanowaniu pierwszej fali zdziwienia. - Nie mam pojęcia, gdzie się tak mówi, ale chyba czas tam jechać.
Przez to wszystko, na moment zapomniał, od czego tak naprawdę zaczął się ten cały penis. Odkaszlnął, robiąc im przestrzeń na powrót do tematu.
- Wiesz, w tym tygodniu... Na przykład... Między sobotą a czwartkiem? - ponownie wzruszył ramionami. - Albo kiedykolwiek indziej.
Cóż, w najgorszym wypadku, jeśli tylko wypadnie mu coś ciekawszego, to przełożą spotkanie. W końcu to on robił jej przysługę.
Nie zamierzał jej poprawiać i mówić, że z jego perspektywy właśnie tak to wyglądało - czuł się trochę goniony... Pokiwał zamiast tego głową.
- Tak... Powiedzmy, tak. - wyraził ostatecznie swoje nieprzekonanie.
Spojrzał na nią, wyraźnie zastanawiając się nad tym bardziej, niż pozornie było trzeba.
Przecież z drugiej strony, wcale nie miał żadnych planów. A jednak te zawsze klarowały się jakoś w locie. Ale gdyby z braku lepszego zajęcia skończył w podobnym nastroju, co ostatnio...?
Już otworzył usta, by jej odpowiedzieć, jednak zatrzymała go przed tym analiza jej słów.
Penis, co?
Dawno nic aż tak go nie zdziwiło. Dziewczyna mogła dokładnie dostrzec moment, w którym dotarło do niego, co właśnie usłyszał. I przecież to nie tak, że mógłby być jakkolwiek urażony wulgarnością tego stwierdzenia! Sam mówił gorsze rzeczy-... Znaczy... Chyba. Nie był do końca pewien, jak to rozumieć.
- A, tak... Przypomnij, skąd jesteś? - zapytał, mimo wszystko dosyć rozbawiony całą sytuacją, już po opanowaniu pierwszej fali zdziwienia. - Nie mam pojęcia, gdzie się tak mówi, ale chyba czas tam jechać.
Przez to wszystko, na moment zapomniał, od czego tak naprawdę zaczął się ten cały penis. Odkaszlnął, robiąc im przestrzeń na powrót do tematu.
- Wiesz, w tym tygodniu... Na przykład... Między sobotą a czwartkiem? - ponownie wzruszył ramionami. - Albo kiedykolwiek indziej.
Cóż, w najgorszym wypadku, jeśli tylko wypadnie mu coś ciekawszego, to przełożą spotkanie. W końcu to on robił jej przysługę.
Nie zamierzał jej poprawiać i mówić, że z jego perspektywy właśnie tak to wyglądało - czuł się trochę goniony... Pokiwał zamiast tego głową.
- Tak... Powiedzmy, tak. - wyraził ostatecznie swoje nieprzekonanie.