9 godzin(y) temu
- Znaczy, chyba? Na pewno jesteśmy w dziedzinie wulgaryzmów krajem kreatywnym. Ale dla mnie to problem, bo tu wszystko "fuck this, fuck that", mało polotu i zróżnicowania...
Może i w polskim było klasyczne "kurwa", które stanowiło ważną część słowotwórstwa wulgaryzmów w polszczyźnie, ale angielski nie mógł się pochwalić tak różnorodną ilością wulgarnych określeń na "uderzenie", "kradzież" czy choćby nawet "poruszanie się".
- Niedziela może być. Im szybciej to załatwimy tym szybciej będziesz miał mnie z głowy - prychnęła z uśmiechem, robiąc w głowie mentalną notatkę by nie zawalać sobie zbytnio niedzielnego wieczoru.
Bo zdawała sobie sprawę, że mimo wszystko, mimo tego stosunkowo przyjaznego podejścia i nawet kilku żarcików, to raczej wszystko to dzieje się nie bo on chce, tylko bo czuje, że musi. Zosia to wiedziała. I teraz i on wiedział, że ona wie.
Może powinnam się jakoś odwdzięczyć? pomyślała przez krótką chwilę, gdy ten akurat mówi o skradaniu się. Bo może i jej obiecał, ale jednak z współuczniami warto żyć w zgodzie. Szczególnie, że tak szczerze, to mógłby ją kopnąć w dupę metaforycznie i mieć wywalone na to, co sobie gówniara pomyśli.
- Jakbym mogła coś nie wiem, zrobić czy pomóc w zamian... - zaczęła, trochę nie bardzo wiedząc jak zakończyć - to daj znać. Nie znam Cię na tyle, żebym wiedziała co ci można dać, a nie chciałam oferować bimbru by nie wyszło stereotypowo, ale jakby coś ci wpadło do głowy to, uh, no. - zakończyła z ponownie niezdarnym uśmiechem. Ta rozmowa ją trochę kosztowała, obca osoba, starsza, ona prosi o przysługę... to więcej kontaktu socjalnego niż zazwyczaj, okay?
Może i w polskim było klasyczne "kurwa", które stanowiło ważną część słowotwórstwa wulgaryzmów w polszczyźnie, ale angielski nie mógł się pochwalić tak różnorodną ilością wulgarnych określeń na "uderzenie", "kradzież" czy choćby nawet "poruszanie się".
- Niedziela może być. Im szybciej to załatwimy tym szybciej będziesz miał mnie z głowy - prychnęła z uśmiechem, robiąc w głowie mentalną notatkę by nie zawalać sobie zbytnio niedzielnego wieczoru.
Bo zdawała sobie sprawę, że mimo wszystko, mimo tego stosunkowo przyjaznego podejścia i nawet kilku żarcików, to raczej wszystko to dzieje się nie bo on chce, tylko bo czuje, że musi. Zosia to wiedziała. I teraz i on wiedział, że ona wie.
Może powinnam się jakoś odwdzięczyć? pomyślała przez krótką chwilę, gdy ten akurat mówi o skradaniu się. Bo może i jej obiecał, ale jednak z współuczniami warto żyć w zgodzie. Szczególnie, że tak szczerze, to mógłby ją kopnąć w dupę metaforycznie i mieć wywalone na to, co sobie gówniara pomyśli.
- Jakbym mogła coś nie wiem, zrobić czy pomóc w zamian... - zaczęła, trochę nie bardzo wiedząc jak zakończyć - to daj znać. Nie znam Cię na tyle, żebym wiedziała co ci można dać, a nie chciałam oferować bimbru by nie wyszło stereotypowo, ale jakby coś ci wpadło do głowy to, uh, no. - zakończyła z ponownie niezdarnym uśmiechem. Ta rozmowa ją trochę kosztowała, obca osoba, starsza, ona prosi o przysługę... to więcej kontaktu socjalnego niż zazwyczaj, okay?