01-07-2025, 11:04 PM
Plotki rozchodzą się szybko.
Zaczęło się tak naprawdę z samego rana. Zosia, jako osoba, która nie ma szczególnie wielkiego grona znajomych, podczas śniadania zawsze świdruje wzrokiem całą salę, żeby wypatrzyć ten tabun znanych jej osób - liczący trzy, a ostatnio nawet cztery sztuki. Z czego jedna najczęściej siedzi w jej bliskiej odległości, więc nie musi za bardzo szukać.
Mimo to, gdy nie zauważyła Oriane na śniadaniu - a ją zawsze da się zauważyć - nie pomyślała o tym za wiele. Może odpuściła śniadanie, może źle się poczuła - zdarzają się różne sytuacje.
Nieciekawie zaczęło się robić dopiero, gdy przyszedł Pascal - i tak naprawdę nie miał nawet czasu usiąść, bo zaraz podszedł do niego opiekun jego domu. Coś mu powiedział - chyba zrobił jakąś minę, której z daleka aż tak dobrze Zośka nie widziała - po czym młody gryfon szybko wyszedł z sali.
Jedynie bransoletka przyjaźni, którą z nim dzieliła, dała jej jakąkolwiek wskazówkę - wskazywała bowiem kolor szary. Strach? Czemu strach?
Później, przez kolejne lekcje, Pascala nie było, a szepty współuczniów zaczęły do niej docierać. Czy zwróciła uwagę na brak dwóch dziewczyn z jej domu przy śniadaniu? Niezbyt - nawet biorąc pod uwagę, że jedna z nich była prefektem. W końcu z żadną z nich się nie przyjaźniła, a jak zostało wspomniane wcześniej - sytuacje losowe się zdarzają.
Dopiero gdzieś w okolicach czwartej lekcji znała już na tyle zasłyszanych plotek, by połączyć wszystko w całość - znów znaleziono lewitujące ciała uczniów, i tym razem jednym z nich była Oriane.
Gdyby Pascal zwracał przez ten czas uwagę na kawałek rzemyka ze śmiesznym kamieniem od Zośki, pewnie też zauważyłby kolor szarawy - bo najbliżej temu było do tego, co czuła Zośka. Kolejne osoby, z tamtych tylko jedna się wybudziła, a teraz jedną z ofiar jest Oriane.
Trauma bonding nad Boginem jednak robi swoje. Do tego to siostra Pascala, więc mimo że nie miały zbyt wielu okazji do poznania się, Zosia szczerze się o nią martwiła. Może też dlatego, że znów coś się dzieje w tej cholernej szkole - ledwo podniosła się po "fantastycznej" nocy halloweenowej, a znów musi się martwić. Tym razem o to, że coś podwiesza uczniów pod sufitem.
Nic dziwnego, że nikt jeszcze nie naprawił porządnie tej spadającej z sufitu makiety planety z Zakątka Astronomów - z tego wszystkiego dostanie globusem w łeb jest najnormalniejsze!
Teraz, gdy już wdrapała się do skrzydła szpitalnego po całej masie schodów, zauważyła, że drzwi - a tak naprawdę wielki łuk, bo tu nigdy drzwi nie było - został zasłonięty, z powieszoną informacją o zakazie wejścia.
To wcale nie pomogło.
Usiadła więc zrezygnowana na krawędzi fontanny - może ktoś będzie przechodził. Może dowie się czegokolwiek.