04-07-2025, 07:52 PM
Podobało mu się to jak uścisnęła jego rękę. Szybko, sprawnie i bez zbędnych dodatkowych uprzejmości. Było to naturalne i prawdziwe co bywało rzadkością. Słysząc jak wymawia swoje imię i nazwisko trochę się zdziwił to trochę się zdziwił. Nie byłby w stanie tego powtórzyć w taki sposób bo ewidentnie nie znał odpowiedniego języka. Być może po kilku próbach jeszcze udałoby mu się z imieniem, lecz jej nazwisko? Wolał się nie błaźnić i zakodował w głowie, żeby tego unikać.
"Stary" wygląd Silasa nie raz przysporzył mu kłopotów w relacjach z innymi. Jego cechy fizyczne naprawdę szybko się rozwinęły zważywszy na wiek. Z jednej strony cieszył się z tego, lecz bywało to problematyczne na tle innych uczniów. Jedni mu zazdrościli, przez co jeszcze w Stanach dorobił się przezwiska "Grandpa", lecz ci którzy go tak nazywali dostawali odpowiednią do tego kontrą "Kid". Miał nadzieje, że już uniknie tak inteligentnych wymian werbalnych wśród rówieśników.
- Uczyłem się w Ilvermorny, szkoła magii w Stanach Zjednoczonych. A ty gdzie się wcześniej uczyłaś? - zapytał z ciekawości. Po tym jak mówiła brzmiało mu to na dialekt wschodnio europejski więc stawiałby na Durmstrang, ale nigdy nie wiadomo. Dopiero teraz zaczął się interesować innym zakątkiem świata i wszystko to pozostawało jedną, wielką wiedzą do zdobycia.
Słysząc jej wypowiedz jego mózg zaczął od razu ją analizować. Wynikałoby z tego, że zna wszystkie osoby, które trafiły do skrzydła szpitalnego, ale tylko jedną nazwała swoją koleżanką, czyżby to mogło chodzić o Oriane? Oriana była na tym samym roku co On, a wie, że tylko ona z ich rocznika ucierpiała, więc to by mu się kleiło.
- Przykro mi to słyszeć. - odpowiedział z współczuciem w głosie. On był tutaj tylko z powodu jednej, konkretnej osoby i cały czas bił się z myślami czy powinien. Niby była to jego rodzina, lecz on dalej miał z tym problem, gdyż czuł że wszedł do Boleynów na siłę. Miał gigantyczny problem z uwierzeniem, że ludzie są w stanie robić coś bezinteresownego, zwłaszcza takie coś jak adopcja - prawie - dorosłego chłopaka. On sam zgodził się na to licząc na prywatny zysk, który był podyktowany zdobyciem informacji o swojej rodzinie, a także o możliwości dostania się do Londyńskiego Banku Gringotta do którego miał klucz. Nie wiedział czy jego spojrzenie na bezinteresowne działania to był wynik wychowania i ukształtowanego charakteru, czy to coś wrodzonego.
- Niestety nic nie wiem. Liczyłem na to, że jak tutaj przyjdę to się czegoś więcej dowiem. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Miał cały czas nadzieje, że któryś z nauczycieli zechce zarzucić jakimś wyjaśnieniem. - Nie wiedziałem że Hogwart jest taką niebezpieczną szkołą. - dodał po chwili spoglądając na swoją rozmówczynie. Ona też nie uczyła się od pierwszego roku, więc może ma podobne odczucia.
"Stary" wygląd Silasa nie raz przysporzył mu kłopotów w relacjach z innymi. Jego cechy fizyczne naprawdę szybko się rozwinęły zważywszy na wiek. Z jednej strony cieszył się z tego, lecz bywało to problematyczne na tle innych uczniów. Jedni mu zazdrościli, przez co jeszcze w Stanach dorobił się przezwiska "Grandpa", lecz ci którzy go tak nazywali dostawali odpowiednią do tego kontrą "Kid". Miał nadzieje, że już uniknie tak inteligentnych wymian werbalnych wśród rówieśników.
- Uczyłem się w Ilvermorny, szkoła magii w Stanach Zjednoczonych. A ty gdzie się wcześniej uczyłaś? - zapytał z ciekawości. Po tym jak mówiła brzmiało mu to na dialekt wschodnio europejski więc stawiałby na Durmstrang, ale nigdy nie wiadomo. Dopiero teraz zaczął się interesować innym zakątkiem świata i wszystko to pozostawało jedną, wielką wiedzą do zdobycia.
Słysząc jej wypowiedz jego mózg zaczął od razu ją analizować. Wynikałoby z tego, że zna wszystkie osoby, które trafiły do skrzydła szpitalnego, ale tylko jedną nazwała swoją koleżanką, czyżby to mogło chodzić o Oriane? Oriana była na tym samym roku co On, a wie, że tylko ona z ich rocznika ucierpiała, więc to by mu się kleiło.
- Przykro mi to słyszeć. - odpowiedział z współczuciem w głosie. On był tutaj tylko z powodu jednej, konkretnej osoby i cały czas bił się z myślami czy powinien. Niby była to jego rodzina, lecz on dalej miał z tym problem, gdyż czuł że wszedł do Boleynów na siłę. Miał gigantyczny problem z uwierzeniem, że ludzie są w stanie robić coś bezinteresownego, zwłaszcza takie coś jak adopcja - prawie - dorosłego chłopaka. On sam zgodził się na to licząc na prywatny zysk, który był podyktowany zdobyciem informacji o swojej rodzinie, a także o możliwości dostania się do Londyńskiego Banku Gringotta do którego miał klucz. Nie wiedział czy jego spojrzenie na bezinteresowne działania to był wynik wychowania i ukształtowanego charakteru, czy to coś wrodzonego.
- Niestety nic nie wiem. Liczyłem na to, że jak tutaj przyjdę to się czegoś więcej dowiem. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Miał cały czas nadzieje, że któryś z nauczycieli zechce zarzucić jakimś wyjaśnieniem. - Nie wiedziałem że Hogwart jest taką niebezpieczną szkołą. - dodał po chwili spoglądając na swoją rozmówczynie. Ona też nie uczyła się od pierwszego roku, więc może ma podobne odczucia.