04-07-2025, 11:57 PM
- Aaa, Ilvermorny. - powtórzyła. "To ta, co brzmi jak marka leków na gardło" - pomyślała, ale tego nie dodała. Jeszcze pomyśli, że drwi, czy coś. Ale przynajmniej teraz rozumiała, czemu mówił w ten sposób. Ten amerykański akcent był zaskakująco zrozumiały - może dlatego, że osłuchała się z nim przez filmy, seriale, czy te wszystkie dziwne tutoriale na YouTubie. Prościej było jej złapać sens jego wypowiedzi niż tego, co bełkotał losowy sprzedawca na ulicy Pokątnej.
Ilvermorny. Zawsze zastanawiała się, skąd się biorą te wszystkie nazwy szkół. Jej własna - Koldovstoretz - miała dla niej jakiś sens. Ale Ilvermorny? Albo nawet Hogwart? Co to w ogóle znaczyło? Brzmiało jak zaklęcia, których nikt do końca nie rozumiał. Może to dlatego - skoro nie znała języka - inne szkoły wydawały się jej tak oderwane od rzeczywistości.
- Ja chodziłam do Koldovstoretz, w Rosji - powiedziała po chwili, obserwując jego twarz, jakby próbując wychwycić oznaki, że coś mu ta nazwa mówi. Wątpliwe. Sama Zośka najwięcej wiedziała o europejskich instytucjach, ewentualnie o tych, które brały udział w Mistrzostwach Szkół Czarodziejów w Eliksirach... który ostatni raz odbył się chyba w 2016?
O Ilvermorny wiedziała całe nico. Ale może to dobrze? Może to właśnie okazja, by w końcu się czegoś dowiedzieć.
Zamilkła, gdy usłyszała jego ciche: „Przykro mi to słyszeć.” Ton miał szczery. Bez zbędnego współczucia, ale z czymś prawdziwym pod spodem.
- Dzięki - odparła, równie cicho. Zaraz potem westchnęła z rezygnacją. - Ugh… martwi mnie, że znowu coś się stało i nikt nic nie mówi.
Zawiesiła głos, próbując nie brzmieć zbyt oskarżycielsko, ale emocje brały górę.
- To jest... chore, serio. Szkoła z taką historią i nie mają żadnego planu zarządzania kryzysowego? Albo mają, tylko wszyscy udają, że nie wypada go używać. Jakby mówienie o problemie było większym problemem niż sam problem.
Niby wiedziała że mówienie często powoduje panikę, ale... w takich sytuacjach nie-mówienie czegokolwiek też. A ukrywanie czegoś dla "większego dobra" brzmiało jak jakaś wymówka z dupy używana przez starych ludzi by żywić się niewiedzą podległych im ludzi.
Spojrzała na niego kątem oka, oceniając, czy nie powiedziała za dużo. Kiedyś za jej wywrotowe podejście dostanie po łapach, tylko czekać kiedy.
- A jeśli chodzi o to, że Hogwart jest niebezpieczny… - Uśmiechnęła się krzywo, jakby ze znużeniem. - Powiedzmy, że mam już całą listę rzeczy, które przestały mnie dziwić.
Poprawiła swoją pozycję na fontannie, jakby właśnie pogodziła się z faktem, że zostanie tu dłużej niż planowała.
- Pamiętam, że na początku największym szokiem były te cholerne schody. Jakby miały własny charakter. I jeszcze ten fakt, że naprawdę robią ci na złość. Myślałam, że to jakaś legenda, a potem… no cóż, przekonałam się. Po dziesiątym razie przestałam liczyć ile razy wyprowadziły mnie bóg-wie-gdzie.
Wzruszyła ramionami, a potem, jakby nagle sobie coś przypomniała, spojrzała z lekkim zaciekawieniem.
- A ty? Też kogoś tu szukasz? Bo tak to zabrzmiało... Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz, oczywiście.- zaczęła, by zaraz potem musieć się tłumaczyć nerwowo, by nie wyjść na kogoś wścibskiego. Bo tak na prawdę nie miał obowiązku mówić jej cokolwiek.
Jak, heh, nauczyciele za kotarą, o znalezionych uczniach, co nie?
Ilvermorny. Zawsze zastanawiała się, skąd się biorą te wszystkie nazwy szkół. Jej własna - Koldovstoretz - miała dla niej jakiś sens. Ale Ilvermorny? Albo nawet Hogwart? Co to w ogóle znaczyło? Brzmiało jak zaklęcia, których nikt do końca nie rozumiał. Może to dlatego - skoro nie znała języka - inne szkoły wydawały się jej tak oderwane od rzeczywistości.
- Ja chodziłam do Koldovstoretz, w Rosji - powiedziała po chwili, obserwując jego twarz, jakby próbując wychwycić oznaki, że coś mu ta nazwa mówi. Wątpliwe. Sama Zośka najwięcej wiedziała o europejskich instytucjach, ewentualnie o tych, które brały udział w Mistrzostwach Szkół Czarodziejów w Eliksirach... który ostatni raz odbył się chyba w 2016?
O Ilvermorny wiedziała całe nico. Ale może to dobrze? Może to właśnie okazja, by w końcu się czegoś dowiedzieć.
Zamilkła, gdy usłyszała jego ciche: „Przykro mi to słyszeć.” Ton miał szczery. Bez zbędnego współczucia, ale z czymś prawdziwym pod spodem.
- Dzięki - odparła, równie cicho. Zaraz potem westchnęła z rezygnacją. - Ugh… martwi mnie, że znowu coś się stało i nikt nic nie mówi.
Zawiesiła głos, próbując nie brzmieć zbyt oskarżycielsko, ale emocje brały górę.
- To jest... chore, serio. Szkoła z taką historią i nie mają żadnego planu zarządzania kryzysowego? Albo mają, tylko wszyscy udają, że nie wypada go używać. Jakby mówienie o problemie było większym problemem niż sam problem.
Niby wiedziała że mówienie często powoduje panikę, ale... w takich sytuacjach nie-mówienie czegokolwiek też. A ukrywanie czegoś dla "większego dobra" brzmiało jak jakaś wymówka z dupy używana przez starych ludzi by żywić się niewiedzą podległych im ludzi.
Spojrzała na niego kątem oka, oceniając, czy nie powiedziała za dużo. Kiedyś za jej wywrotowe podejście dostanie po łapach, tylko czekać kiedy.
- A jeśli chodzi o to, że Hogwart jest niebezpieczny… - Uśmiechnęła się krzywo, jakby ze znużeniem. - Powiedzmy, że mam już całą listę rzeczy, które przestały mnie dziwić.
Poprawiła swoją pozycję na fontannie, jakby właśnie pogodziła się z faktem, że zostanie tu dłużej niż planowała.
- Pamiętam, że na początku największym szokiem były te cholerne schody. Jakby miały własny charakter. I jeszcze ten fakt, że naprawdę robią ci na złość. Myślałam, że to jakaś legenda, a potem… no cóż, przekonałam się. Po dziesiątym razie przestałam liczyć ile razy wyprowadziły mnie bóg-wie-gdzie.
Wzruszyła ramionami, a potem, jakby nagle sobie coś przypomniała, spojrzała z lekkim zaciekawieniem.
- A ty? Też kogoś tu szukasz? Bo tak to zabrzmiało... Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz, oczywiście.- zaczęła, by zaraz potem musieć się tłumaczyć nerwowo, by nie wyjść na kogoś wścibskiego. Bo tak na prawdę nie miał obowiązku mówić jej cokolwiek.
Jak, heh, nauczyciele za kotarą, o znalezionych uczniach, co nie?