05-07-2025, 06:11 PM
Silas będąc Amerykaninem w ogóle nie przywiązywał wagi do dziwnego nazewnictwa. W końcu w tym kraju była pełna dowolność i można było nazwać wszystko tak jak się podobało. Być może było to patologiczne, lecz nie dla nich. Z tego co wiedział Ilvermorny było nazwą nadaną przez założycielkę, która pochodziła z Irlandii. Ponoć tak nazywał się jej dom, w którym się wychowała. Czy Silas kiedyś zastanawiał się nad znaczeniem tego słowa? Raczej nie, po prostu je zaakceptował.
- Koldov... nigdy nie słyszałem o tej szkole. - próbował powtórzyć tą nazwę za nią, lecz w połowie się zgubił i prawie pogryzł własny język. Miał się nie błaźnić, lecz mu nie wyszło. Musi się nauczyć, żeby nie wypowiadać słów, których nie jest w stanie zrozumieć.
Gdy usłyszał jej kolejną wypowiedz zamilkł przysłuchując i przyglądając się jej twarzy. Wyczuł u niej szczerość, a także otwartość. Trochę go to zdziwiło, bo zazwyczaj ludzie przy nim starają się być bardziej skryci, niektórzy nawet wycofani ważąc każde słowo, żeby za dużo nie powiedzieć. Nie wiedział dlaczego tak było, ale to była miła odmiana.
- Niestety... pewnie jesteśmy zbyt mało ważni żeby cokolwiek nam mówić, ale prawda. Nie pomaga to w sytuacjach kryzysowych. - odpowiedział rozglądając się po pomieszczeniu. Myślał, że rozumiał w tym przypadku jedną i drugą stronę. Sam bardzo chciałby wiedzieć co się tak naprawdę stało, ale z drugiej strony prawda może tylko pogorszyć sprawę, lub sprawić, że sprawcy uciekną. Była to jedna z ciężkich sytuacji.
- Gdyby to się stało w Ilvermorny od razu do działania wszedł by Kongres. W szkole zaroiłoby się od Aurorów i odbyłoby się prawdziwe polowanie na czarownice. Nie wiem jak to wygląda tutaj, ale z tego co zauważyłem Ministerstwo nie ma za dużo mocy sprawczej jeżeli chodzi o szkołę. - dodał spoglądając na Zofie. Jak już zdążył zaobserwować rządy magiczne różniły się między sobą. Nie miał zielonego pojęcia, który system była bardziej sprawczy, pewnie jeden i drugi miał swoje plusy oraz minusy.
- Oo... jestem ciekaw co jest na twojej liście dziwactw. - odpowiedział z lekkim uśmiechem i odwrócił się bardziej w jej stronę. Nie wiedział ile jeszcze przyjdzie im tutaj czekać, więc mogli sobie umilić pobyt rozmową, a także wygodnym siedzeniem.
- Mnie też zaskoczyły te schody, a także ogrom tego zamku. Muszę przyznać, że trochę przytłoczony jestem ile jest tutaj przejść, korytarzy i budynków. Nie zliczę ile razy się zgubiłem starając się trafić do odpowiedniej klasy. - powiedział z uśmiechem. Był to prawdziwy, średniowieczny zamek. Został tak zaprojektowany, żeby łatwiej było się bronić obrońcą, którzy go znają, a trudniej dostać atakującym, którzy możliwe że nigdy w nim wcześniej nie byli. Co nie zmienia faktu, że przydałoby się lepsze oznaczenie co gdzie się znajduje.
Słysząc jej kolejne pytanie jego uśmiech zmienił się na trochę smutniejszy, ale ciężko było to stwierdzić.
- Tak... szukam kogoś. - przerwał na moment, wkładając dłoń do fontanny. - Jest tam tak jakby... moja siostra, a raczej przybrana siostra i chciałem sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. - odpowiedział bawiąc się wodą z fontanny tworząc delikatne fale. Dalej miał trudności z nazwaniem jednoznacznie relacji z rodziną Boleyn'ów bo było to wszystko dla niego nowe. Nigdy wcześniej nie posiadał... rodziny.
- Koldov... nigdy nie słyszałem o tej szkole. - próbował powtórzyć tą nazwę za nią, lecz w połowie się zgubił i prawie pogryzł własny język. Miał się nie błaźnić, lecz mu nie wyszło. Musi się nauczyć, żeby nie wypowiadać słów, których nie jest w stanie zrozumieć.
Gdy usłyszał jej kolejną wypowiedz zamilkł przysłuchując i przyglądając się jej twarzy. Wyczuł u niej szczerość, a także otwartość. Trochę go to zdziwiło, bo zazwyczaj ludzie przy nim starają się być bardziej skryci, niektórzy nawet wycofani ważąc każde słowo, żeby za dużo nie powiedzieć. Nie wiedział dlaczego tak było, ale to była miła odmiana.
- Niestety... pewnie jesteśmy zbyt mało ważni żeby cokolwiek nam mówić, ale prawda. Nie pomaga to w sytuacjach kryzysowych. - odpowiedział rozglądając się po pomieszczeniu. Myślał, że rozumiał w tym przypadku jedną i drugą stronę. Sam bardzo chciałby wiedzieć co się tak naprawdę stało, ale z drugiej strony prawda może tylko pogorszyć sprawę, lub sprawić, że sprawcy uciekną. Była to jedna z ciężkich sytuacji.
- Gdyby to się stało w Ilvermorny od razu do działania wszedł by Kongres. W szkole zaroiłoby się od Aurorów i odbyłoby się prawdziwe polowanie na czarownice. Nie wiem jak to wygląda tutaj, ale z tego co zauważyłem Ministerstwo nie ma za dużo mocy sprawczej jeżeli chodzi o szkołę. - dodał spoglądając na Zofie. Jak już zdążył zaobserwować rządy magiczne różniły się między sobą. Nie miał zielonego pojęcia, który system była bardziej sprawczy, pewnie jeden i drugi miał swoje plusy oraz minusy.
- Oo... jestem ciekaw co jest na twojej liście dziwactw. - odpowiedział z lekkim uśmiechem i odwrócił się bardziej w jej stronę. Nie wiedział ile jeszcze przyjdzie im tutaj czekać, więc mogli sobie umilić pobyt rozmową, a także wygodnym siedzeniem.
- Mnie też zaskoczyły te schody, a także ogrom tego zamku. Muszę przyznać, że trochę przytłoczony jestem ile jest tutaj przejść, korytarzy i budynków. Nie zliczę ile razy się zgubiłem starając się trafić do odpowiedniej klasy. - powiedział z uśmiechem. Był to prawdziwy, średniowieczny zamek. Został tak zaprojektowany, żeby łatwiej było się bronić obrońcą, którzy go znają, a trudniej dostać atakującym, którzy możliwe że nigdy w nim wcześniej nie byli. Co nie zmienia faktu, że przydałoby się lepsze oznaczenie co gdzie się znajduje.
Słysząc jej kolejne pytanie jego uśmiech zmienił się na trochę smutniejszy, ale ciężko było to stwierdzić.
- Tak... szukam kogoś. - przerwał na moment, wkładając dłoń do fontanny. - Jest tam tak jakby... moja siostra, a raczej przybrana siostra i chciałem sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. - odpowiedział bawiąc się wodą z fontanny tworząc delikatne fale. Dalej miał trudności z nazwaniem jednoznacznie relacji z rodziną Boleyn'ów bo było to wszystko dla niego nowe. Nigdy wcześniej nie posiadał... rodziny.