8 godzin(y) temu
Słysząc jej słowa, aż spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem. Czyżby mu proponowała poszukania jakiś poszlak na temat tej sprawy na własną rękę? Tego się całkowicie nie spodziewał i na początku nie wiedział co powiedzieć. Czyżby to było normalne zachowanie uczniów Hogwartu, czy może wręcz przeciwnie? Tak czy inaczej była to naprawdę intrygująca propozycja, która mocno go zaciekawiła.
- Hm... ciekawy pomysł z przeszukaniem miejsc, czy... - spojrzał na kotarę czy przypadkiem nikt ich nie podsłuchuje. - ...nie chciałabyś połączyć siły i przeprowadzić małego śledztwa? - zapytał się trochę ciszej spoglądając na twarz Zofii. Bardzo chętnie zająłby się tą sprawą. Być może uda im się coś odkryć i przynajmniej obronić się przed kolejnymi atakami. Sam raczej nie podjąłby się tego zadania, ze względu na to, że nawet dobrze szkoły nie zna, ale jakby miał pomoc... cóż mogliby odkryć, być może inaczej by pomyśleli niż "prawdziwi" detektywi.
- Co do mapy myślałem raczej, żeby samemu eksplorować szkołę i wszystko rysować. Gdy miałbym już wszystko, choć może większość złączyłbym wszystko w jedno. Może istnieje zaklęcie, którym by można było sprawić, żeby mapa była nie za duża, ale żeby wszystko mieściła zależnie od układu. Byłoby to ciekawe. - rozmarzył się na temat pobocznego projektu, który w tym momencie dopisał do wyimaginowanej listy To-Do. Miał już na niej stworzenie języka pisanego dla wężoustych, ale to mi idzie jak krew z nosa. Wymaga to dużo uwagi, której ostatnio nie jest w stanie przeznaczyć, zwłaszcza, że dookoła było dużo, wścibskich oczu.
- Nie dziwię się. - odpowiedział z lekkim uśmiechem, gdy powiedziała, że się tego nie spodziewała. Rzadkością była adopcja dzieciaka sieroty ze Stanów Zjednoczonych, przez wręcz szlachecki ród czarodziejów z Francji. On sam cały czas zachodził w głowę dlaczego Boleynowie zdecydowali się go przygarnąć. Nie chcieli nic w zamian, wręcz obiecali pomoc w ustaleniu kim tak naprawdę był Silas i z jakiej rodziny pochodził. Jako pragmatyk bardzo nie ufał osobą, którzy nic nie chcieli w zamian. Było to dla niego nienaturalne i cały czas obawiał się, że pewnego dnia będzie musiał zapłacić jeszcze nieznaną cenę.
- Coś przeczuwałem, że czekasz właśnie na Oriane. - wcześniej miał już podejrzenia, które właśnie się potwierdziły. Miło było usłyszeć, że jego przybrana siostra miała znajomych, ponieważ wydawała się bardzo zamknięta, oczywiście jeżeli chodzi o jej prawdziwe uczucia, ale raczej teraz nie czas na takie przemyślenia.
- Posiadamy za mało informacji, żeby wyciągać jakieś wnioski. Jest dużo pytać bez odpowiedzi. Jedyne co wiadomo, to to że istnieje pewien schemat. Trzech uczniów w jednym i drugim ataku, wszystko w przeciągu miesiąca. Bezpiecznie można założyć, że przed wigilią dojdzie kolejna trójka. - wiedza jaką aktualnie posiadając jest praktycznie zerowa. Pytań było bardzo dużo, a nie mają okazji ani nawet sposobności, aby znaleźć na nie odpowiedzi.
- Hm... ciekawy pomysł z przeszukaniem miejsc, czy... - spojrzał na kotarę czy przypadkiem nikt ich nie podsłuchuje. - ...nie chciałabyś połączyć siły i przeprowadzić małego śledztwa? - zapytał się trochę ciszej spoglądając na twarz Zofii. Bardzo chętnie zająłby się tą sprawą. Być może uda im się coś odkryć i przynajmniej obronić się przed kolejnymi atakami. Sam raczej nie podjąłby się tego zadania, ze względu na to, że nawet dobrze szkoły nie zna, ale jakby miał pomoc... cóż mogliby odkryć, być może inaczej by pomyśleli niż "prawdziwi" detektywi.
- Co do mapy myślałem raczej, żeby samemu eksplorować szkołę i wszystko rysować. Gdy miałbym już wszystko, choć może większość złączyłbym wszystko w jedno. Może istnieje zaklęcie, którym by można było sprawić, żeby mapa była nie za duża, ale żeby wszystko mieściła zależnie od układu. Byłoby to ciekawe. - rozmarzył się na temat pobocznego projektu, który w tym momencie dopisał do wyimaginowanej listy To-Do. Miał już na niej stworzenie języka pisanego dla wężoustych, ale to mi idzie jak krew z nosa. Wymaga to dużo uwagi, której ostatnio nie jest w stanie przeznaczyć, zwłaszcza, że dookoła było dużo, wścibskich oczu.
- Nie dziwię się. - odpowiedział z lekkim uśmiechem, gdy powiedziała, że się tego nie spodziewała. Rzadkością była adopcja dzieciaka sieroty ze Stanów Zjednoczonych, przez wręcz szlachecki ród czarodziejów z Francji. On sam cały czas zachodził w głowę dlaczego Boleynowie zdecydowali się go przygarnąć. Nie chcieli nic w zamian, wręcz obiecali pomoc w ustaleniu kim tak naprawdę był Silas i z jakiej rodziny pochodził. Jako pragmatyk bardzo nie ufał osobą, którzy nic nie chcieli w zamian. Było to dla niego nienaturalne i cały czas obawiał się, że pewnego dnia będzie musiał zapłacić jeszcze nieznaną cenę.
- Coś przeczuwałem, że czekasz właśnie na Oriane. - wcześniej miał już podejrzenia, które właśnie się potwierdziły. Miło było usłyszeć, że jego przybrana siostra miała znajomych, ponieważ wydawała się bardzo zamknięta, oczywiście jeżeli chodzi o jej prawdziwe uczucia, ale raczej teraz nie czas na takie przemyślenia.
- Posiadamy za mało informacji, żeby wyciągać jakieś wnioski. Jest dużo pytać bez odpowiedzi. Jedyne co wiadomo, to to że istnieje pewien schemat. Trzech uczniów w jednym i drugim ataku, wszystko w przeciągu miesiąca. Bezpiecznie można założyć, że przed wigilią dojdzie kolejna trójka. - wiedza jaką aktualnie posiadając jest praktycznie zerowa. Pytań było bardzo dużo, a nie mają okazji ani nawet sposobności, aby znaleźć na nie odpowiedzi.