05-03-2021, 04:57 AM
Przewróciła oczami, gdy tylko postanowił jej dokuczyć, jednak zdecydowała się nie ciągnąć tematu. Przecież nie będzie dalej się z tego nabijał, jeśli zgrabnie zmieni temat... Prawda? A jednak zaraz padła kolejna odpowiedź ze słowem "może" i Saoirse nie widziała w tym zbiegu okoliczności, przez co westchnęła.
Choć dziewczyna miała nieco inne zdanie na tą całą niechęć do utrzymywania kontaktu z innymi Romilly'ego, doskonale wiedziała, że pewne przemyślenia powinna zachować dla siebie. Oczywiście mogła mu wyjaśnić, że każdy potrzebuje jakiegoś kontaktu z innymi ludźmi oraz że "pewien wyjątek" nie jest czymś wystarczającym... Niemniej jednak nie czuła się jeszcze w tej relacji wystarczająco pewnie, by przekazywać Ślizgonowi pewne prawdy, przez które na nowo mógłby się zamknąć.
- No dzięki. Ty też jesteś wyjątkowy - odparła spontanicznie, pierwsze co przyszło jej do głowy, by tylko delikatnie zboczyć z tematu.
W dodatku nie kłamała. Był wyjątkowy - a swojej wyjątkowości miał wady, ale i zalety!
- No tam, co byli i tamte dwie rodziny się nienawidziły i tamci ło kurwa, nie ma dla mnie miejsca na tym świecie... Nie, chyba nie tak było. Ale wiesz, że udawanie umierania, a potem zabijanie, bo się dogadywali i jeszcze się po drodze pomylili, a zginęły z tego ze cztery osoby tak totalnie bez sensu?
Dla Saoirse nie było oczywistym, że nie podała w międzyczasie tytułu dzieła, czy też że jakoś przemilczała, iż odwołuje się do fikcji... Za to swój własny opis uważała za bardzo przejrzysty! Przecież każdy zrozumiałby, o czym mówi!
- Jeżeli masz na myśli, że nie jesteśmy zbytnio skłonni do wbijania komuś noży w plecy, to masz rację... Ale jeśli myślisz, że tak po prostu uciekamy od rywalizacji i udowadniania własnej wartości - o której z reguły jesteśmy przekonani, dziękuję - no to już w ogóle nie masz racji. Po prostu raczej mówisz o osobach, których nawet nie znasz i nie chcesz znać, a ja cię nie namawiam, ale gadanie o rzeczach, o których nie ma się pojęcia w taki sposób jakbyś to całe pojęcie miał jest zwyczajnie, no, słabe? Tak samo jak twierdzenie, że na przykład mnie nie byłoby stać na być upartym chujem. Chociaż no faktycznie, preferuję chujem nie być, ale jeśli bycie chujem twoim zdaniem jest drogą do osiągnięcia... No właśnie, chuj wie czego, nieistotne... No to jeśli tak myślisz, to znowu zwyczajnie nie masz racji, sorry, bo ludzie już postrzegają cię jako chuja i z jednej strony to też pewnie ma jakieś korzyści, ale też wady. Tak samo jak kiedy ludzie nie myślą, że jesteś chujem - tu wskazała ruchem ręki na siebie. - I nagle okazuje się, że kupa ludzi uważa cię za kogoś gorszego i nieporadnego i słabego.
Zamilkła na moment, po czym rzuciła mu krótki, lekki uśmiech.
- Co też ma swoje zalety... - mruknęła, po czym zwróciła wzrok przed siebie. - To jakie miejsca jeszcze chcesz dziś odwiedzić? Czy raczej to, na co akurat trafimy? Bo potrzebujesz czegoś jeszcze?
Tak, po raz kolejny nieprzypadkowo zmieniła temat i to nim Romilly mógł mieć szansę jakoś skomentować cały wywód, czy też jej tajemnicze podsumowanie.
- No ale chyba ogólnie dajecie sobie jakieś prezenty? Na jakieś okazje? - dopytała z zainteresowaniem.
Być może ta rodzina była jeszcze gorsza, niż Saoirse sobie wyobrażała... Naprawdę starała się patrzeć na nich przychylnie, ale Romilly przedstawiał ich w niepochlebny sposób, a ich zwyczaje zdawały się... Cóż, nieprzyjemne.
- Nie no, pewnie zawsze można drożej. Ale po co?
Nie potrafiła wyobrazić sobie położenia łapek na takiej sumie pieniążków, które sprawiłyby, że nie czułaby się winna robiąc takie zakupy. Co prawda nie oceniała przy tym Ślizgona, choć nie potrafiła zwyczajnie postawić się na jego miejscu. W tym oraz wielu innych tematach, oczywiście.
- A, tak! - wykrzyknęła, jakby i bez tego nie była do tej pory wystarczająco głośna. - No bo jak byłam w zeszłym tygodniu, to brakowało im jednego, możemy zajść, to nie będę musiała jeszcze raz się tam pchać.
Choć dziewczyna miała nieco inne zdanie na tą całą niechęć do utrzymywania kontaktu z innymi Romilly'ego, doskonale wiedziała, że pewne przemyślenia powinna zachować dla siebie. Oczywiście mogła mu wyjaśnić, że każdy potrzebuje jakiegoś kontaktu z innymi ludźmi oraz że "pewien wyjątek" nie jest czymś wystarczającym... Niemniej jednak nie czuła się jeszcze w tej relacji wystarczająco pewnie, by przekazywać Ślizgonowi pewne prawdy, przez które na nowo mógłby się zamknąć.
- No dzięki. Ty też jesteś wyjątkowy - odparła spontanicznie, pierwsze co przyszło jej do głowy, by tylko delikatnie zboczyć z tematu.
W dodatku nie kłamała. Był wyjątkowy - a swojej wyjątkowości miał wady, ale i zalety!
- No tam, co byli i tamte dwie rodziny się nienawidziły i tamci ło kurwa, nie ma dla mnie miejsca na tym świecie... Nie, chyba nie tak było. Ale wiesz, że udawanie umierania, a potem zabijanie, bo się dogadywali i jeszcze się po drodze pomylili, a zginęły z tego ze cztery osoby tak totalnie bez sensu?
Dla Saoirse nie było oczywistym, że nie podała w międzyczasie tytułu dzieła, czy też że jakoś przemilczała, iż odwołuje się do fikcji... Za to swój własny opis uważała za bardzo przejrzysty! Przecież każdy zrozumiałby, o czym mówi!
- Jeżeli masz na myśli, że nie jesteśmy zbytnio skłonni do wbijania komuś noży w plecy, to masz rację... Ale jeśli myślisz, że tak po prostu uciekamy od rywalizacji i udowadniania własnej wartości - o której z reguły jesteśmy przekonani, dziękuję - no to już w ogóle nie masz racji. Po prostu raczej mówisz o osobach, których nawet nie znasz i nie chcesz znać, a ja cię nie namawiam, ale gadanie o rzeczach, o których nie ma się pojęcia w taki sposób jakbyś to całe pojęcie miał jest zwyczajnie, no, słabe? Tak samo jak twierdzenie, że na przykład mnie nie byłoby stać na być upartym chujem. Chociaż no faktycznie, preferuję chujem nie być, ale jeśli bycie chujem twoim zdaniem jest drogą do osiągnięcia... No właśnie, chuj wie czego, nieistotne... No to jeśli tak myślisz, to znowu zwyczajnie nie masz racji, sorry, bo ludzie już postrzegają cię jako chuja i z jednej strony to też pewnie ma jakieś korzyści, ale też wady. Tak samo jak kiedy ludzie nie myślą, że jesteś chujem - tu wskazała ruchem ręki na siebie. - I nagle okazuje się, że kupa ludzi uważa cię za kogoś gorszego i nieporadnego i słabego.
Zamilkła na moment, po czym rzuciła mu krótki, lekki uśmiech.
- Co też ma swoje zalety... - mruknęła, po czym zwróciła wzrok przed siebie. - To jakie miejsca jeszcze chcesz dziś odwiedzić? Czy raczej to, na co akurat trafimy? Bo potrzebujesz czegoś jeszcze?
Tak, po raz kolejny nieprzypadkowo zmieniła temat i to nim Romilly mógł mieć szansę jakoś skomentować cały wywód, czy też jej tajemnicze podsumowanie.
- No ale chyba ogólnie dajecie sobie jakieś prezenty? Na jakieś okazje? - dopytała z zainteresowaniem.
Być może ta rodzina była jeszcze gorsza, niż Saoirse sobie wyobrażała... Naprawdę starała się patrzeć na nich przychylnie, ale Romilly przedstawiał ich w niepochlebny sposób, a ich zwyczaje zdawały się... Cóż, nieprzyjemne.
- Nie no, pewnie zawsze można drożej. Ale po co?
Nie potrafiła wyobrazić sobie położenia łapek na takiej sumie pieniążków, które sprawiłyby, że nie czułaby się winna robiąc takie zakupy. Co prawda nie oceniała przy tym Ślizgona, choć nie potrafiła zwyczajnie postawić się na jego miejscu. W tym oraz wielu innych tematach, oczywiście.
- A, tak! - wykrzyknęła, jakby i bez tego nie była do tej pory wystarczająco głośna. - No bo jak byłam w zeszłym tygodniu, to brakowało im jednego, możemy zajść, to nie będę musiała jeszcze raz się tam pchać.