09-03-2021, 12:37 AM
Primrose Choi
Data urodzenia
01.06.2004
Dom i klasa w Hogwarcie
VI
Status krwi
czysty
Status majątkowy
bogaty
Miejsce zamieszkania
Anglia, York
Orientacja
homoseksualna
Wizerunek
Kim Chung-ha
Freeform
Dancing lonely in an empty room,
Can the lonely take a place of you?
Can the lonely take a place of you?
Czy jeżeli drzewo upada w lesie i w pobliżu nie ma nikogo, kto by je usłyszał, to czy wydaje dźwięk?
Jeżeli wszyscy odwrócą od ciebie wzrok, kto może stwierdzić, że w ogóle istniejesz?
Mówi się, że gdy człowiek przychodzi na świat, to zaczyna nową historię. Rozpoczyna życie z pustą kartą, która będzie dopiero zapełniać się z upływem czasu, a o tym, jak potoczy się los, może decydować tylko ta osoba. To dość piękne słowa. Dające swoistą nadzieję i pozwalające wręcz z wytęsknieniem patrzeć w przyszłość. Bo przecież skoro tylko ty sam podejmujesz decyzję, które mają wpływ na twój dalszy żywot, to świat stoi otworem i możesz robić, co tylko zechcesz, nieprawdaż?
Prawda jest jednak taka, że to są tylko słowa. Nic nieznaczące wyrazy, puste - jak wydmuszka. Oczywiście, niektórzy mają na tyle szczęścia, by móc urodzić się w takiej sytuacji, która pozwala na to, by samemu decydować o sobie.
Primrose jednak należy do tej drugiej grupy. Odkąd tylko pojawiła się na świecie, jej rodzina już doskonale wiedziała, co będzie robić, jak będzie się zachowywać, z kim będzie się przyjaźnić, a na kogo nawet nie będzie mogła spojrzeć. To, że nieustannie była pod presją, to mało powiedziane - jako jedyne dziecko swoich rodziców bardzo długo nie znała innego odczucia, niż stres i chęć zadowolenia ich.
Matka - zawsze dumna, z wysoko uniesioną głową. Z ostrym spojrzeniem i urodą, która mogłaby zmylić niejednego człowieka co do jej charakteru. Ostra jak brzytwa; nigdy niepodnosząca głosu. Zrobiłaby wszystko, żeby osiągnać swój cel.
Ojciec - Primrose mogłaby równie dobrze stwierdzić, że całkiem obcy człowiek. Obecny tylko wtedy, gdy na córkę trzeba było nawrzeszczeć. Jego ojciec był wężoustym - można więc sobie tylko wyobrazić jego rozczarowanie, kiedy tenże dar się nie ujawnił u jego syna. Z tego powodu mężczyzna co by nie zrobił, to zawsze było źle; automatycznie więc to podejście przeniósł na córkę.
Już od czasów bycia małym berbeciem, Primrose była wręcz tresowana, niżeli wychowywana. Urodzona w czystokrwistej rodzinie czarodziejów, już wtedy miała przypisaną rolę, a jej każdy ruch był pilnowany. Matka narzuciła jej wszystko - od tego jak siadać, poprzez to jak mówić, a kończąc na tym jak się ubierać. Dopóty była malutka, miała jeszcze niekiedy chwile wytchnienia; potem jednak ujawniła się u niej wężoustość, przekreślając jakikolwiek odpoczynek dziewczynki.
Dar nie objawił się w żaden zaskakujący sposób - ot, rodzice wraz z córką pojechali na wakacje nad jezioro. To tam właśnie napotkali zaskrońca; u Primrose właśnie wtedy objawiła się dziecięca ciekawość i niejaka brawura. Spróbowała bowiem chwycić niczemu winne zwierzę za ogon. Gdy musnęła go swoimi palcami, gad, kierowany strachem, przygotował się do ataku. Matka dziewczynki jednak nie reagowała, przyglądając się całej sytuacji - dopiero wiele lat później przyznała, że chciała sprawdzić, czy ujawni się u niej dar. Tyle dobrego, że chociaż miała rację, bo już wkrótce mogła ujrzeć, jak dziewczynka wesoło gaworzy do węża - wydając z siebie różne syki. Cała ta konwersacja trwała krótko, bowiem gad prędko odpełznął, a kobieta równie szybko podzieliła się radosną nowiną z mężem.
Po tym zdarzeniu, obowiązki Primrose wzrosły - poza "tresurą" matki, doszły do tego jeszcze codzienne treningi z dziadkiem, który stwierdził, że wnuczka musi płynnie umieć rozmawiać w języku węży. Dość więc powiedzieć, że na tamten moment dziewczyna była dość potulnym stworzeniem, które ciągle i zawsze starało się zadowolić wszystkich dookoła. Powoli, nieświadomie, przez wpływ matki - stawała się bardziej do niej podobna, niż sama tego chciała.
Potem zaś nadszedł list z Hogwartu, czego każdy się spodziewał, więc ani to nie było zaskoczenie, ani wielki powód do dumy. Już wkrótce Primrose znalazła się w murach starego zamku, odkrywając w sobie nowe uczucie - już nie stres, a zwykłą ekscytację. Drżące ręce, mocno bijące serce... W pierwszej chwili, wtedy, myślała, że coś jej się dzieje. Dopiero kiedy usiadła na stołku, a na jej głowie została położona Tiara Przydziału, zrozumiała co tak właściwie czuje.
Lata mijały, a w jej domostwie niewiele się zmieniło i w jej życiu niewiele się zmieniło. Nigdy nie zdołała pozbyć się tej części siebie, która pragnie przypodobać się rodzicom tak, jak tylko to możliwe - tej części siebie, która sprawiała, że unosiła wysoko głowę, patrząc na innych z góry, w głowie mając zakodowane, którzy byli "gorsi", a którzy "lepsi".
Ta była ta okropna część niej, kiwająca głową na słowa rodziców; w milczeniu znosząc ostre słowa matki i krzyk ojca. Raz jednak, kierowana zmęczeniem i narastającą frustracją - w wakacje, przed szóstym rokiem nauki w Hogwarcie - spróbowała postawić się rodzicom.
Potrójny cios w policzek i krzyk ojca, który potem jeszcze godzinami brzmiał jej w uszach - skutecznie nauczyły ją trzymać język za zębami i dostosowywać się do stawianych jej żądań.
I tylko czasem, patrząc w lustro, nie widzi siebie, a swoją matkę. A w jej sercu rośnie żal i rozgoryczenie, mieszające się z podłą bezsilnością.