09-03-2021, 03:19 AM
Skłamałby, gdyby powiedział, że się za nią nie tęsknił. Nawet jeśli bardzo starał się trzymać ludzi na dystans i nie rozwijać żadnych zażyłych relacji, to nie zawsze mu to wyszło. Pomijając sekret, który ukrywał przed wszystkimi (poza gronem nauczycielskim, oni wiedzieć musieli) i konsekwencje, jakie to za sobą niesie, to z powodzeniem mógłby nazwać kilka osób przyjaciółmi. Heather zdecydowanie do tego grona należała. Co więcej, była mu o tyle bliska, że dzielili coś dużo więcej, niż rozmowy i śmiech. Noah był przekonany, że nie wiedziała jak wielce pomaga mu utrzymać wilka w ryzach i pozostać przy zdrowym ludzkim rozsądku, kiedy księżyca przybywało. Bo i skąd miałaby wiedzieć? I lepiej, żeby tak pozostało.
Na jej słowa uniósł brwi w niby to w niemym pytaniu "ach tak?", bezustannie uśmiechając się nie tylko z czystej radości na jej widok, ale również rozbawienia.
- Hm, to może jednak nie będę ci przeszkadzał, skoro liczysz na spotkanie przystojniaka... - Wskazał niezobowiązującym ruchem ręki i lekkim przekręceniem ciała, jakby miał odejść w kierunku, z którego przyszedł i tym samym dać jej swobodę do polowania na przedstawicieli płci powszechnie uznanej za brzydszą. Oczywiście wszystko żartem, bo wysłane przez nią sygnały dość jasno określały kogo miała na myśli. A może tylko mu się wydawało, bo po prostu bardzo brakowało mu spędzania z nią czasu w czasie wakacji?
- Tęskniłaś za szkołą? - Nawet jeśli bardzo dobrze wiedział co takiego miała na myśli, to nie mógł się powstrzymać, żeby nie po przepychać się odrobinę w słowach. Nawet uśmiechnął się niesymetrycznie, gdzie jeden z kącików ust podsunął się znacząco wyżej od drugiego, a dla kontrastu przeciwna brew uniosła się w górę zadziornie. - Umówiłem się. Na romantyczny spacer po Pokątnej z listą szkolnych zakupów. - Pokiwał głową tak, jakby sprawa miedzy nim i ową listą byłą bardzo poważna. Zaraz jednak nie powstrzymał przytłumionego, krótkiego śmiechu. Aż na moment spuścił wzrok, żeby po niespełna dwóch sekundach znowu spojrzeć na Heather pod kątem. - Nawet jeśli ważysz tyle co nic, to chodzenie z balastem przy nodze mogłoby być niewygodne. Zmierzałem właśnie do księgarni... - Zerknął na w tej chwili wyludniony chodnik i deszcz padający w tej chwili nieco mocniej. - ... więc jak pobiegniemy, to może nie zmokniemy za bardzo. - Żartował, bo jakoś przestało mu się spieszyć. Zakupy mogły poczekać i choć on nie miał nic przeciwko zmoknięciu, tak jakoś nie był pewien, czy Hatheway miała ochotę moknąć. - Albo wejdziemy do... magicznej menażerii? - Wcześniej jakoś nie zwrócił uwagi na to gdzie stoją, dopiero teraz odwrócił się nieznacznie, żeby spojrzeć na wystawę sklepową.
Na jej słowa uniósł brwi w niby to w niemym pytaniu "ach tak?", bezustannie uśmiechając się nie tylko z czystej radości na jej widok, ale również rozbawienia.
- Hm, to może jednak nie będę ci przeszkadzał, skoro liczysz na spotkanie przystojniaka... - Wskazał niezobowiązującym ruchem ręki i lekkim przekręceniem ciała, jakby miał odejść w kierunku, z którego przyszedł i tym samym dać jej swobodę do polowania na przedstawicieli płci powszechnie uznanej za brzydszą. Oczywiście wszystko żartem, bo wysłane przez nią sygnały dość jasno określały kogo miała na myśli. A może tylko mu się wydawało, bo po prostu bardzo brakowało mu spędzania z nią czasu w czasie wakacji?
- Tęskniłaś za szkołą? - Nawet jeśli bardzo dobrze wiedział co takiego miała na myśli, to nie mógł się powstrzymać, żeby nie po przepychać się odrobinę w słowach. Nawet uśmiechnął się niesymetrycznie, gdzie jeden z kącików ust podsunął się znacząco wyżej od drugiego, a dla kontrastu przeciwna brew uniosła się w górę zadziornie. - Umówiłem się. Na romantyczny spacer po Pokątnej z listą szkolnych zakupów. - Pokiwał głową tak, jakby sprawa miedzy nim i ową listą byłą bardzo poważna. Zaraz jednak nie powstrzymał przytłumionego, krótkiego śmiechu. Aż na moment spuścił wzrok, żeby po niespełna dwóch sekundach znowu spojrzeć na Heather pod kątem. - Nawet jeśli ważysz tyle co nic, to chodzenie z balastem przy nodze mogłoby być niewygodne. Zmierzałem właśnie do księgarni... - Zerknął na w tej chwili wyludniony chodnik i deszcz padający w tej chwili nieco mocniej. - ... więc jak pobiegniemy, to może nie zmokniemy za bardzo. - Żartował, bo jakoś przestało mu się spieszyć. Zakupy mogły poczekać i choć on nie miał nic przeciwko zmoknięciu, tak jakoś nie był pewien, czy Hatheway miała ochotę moknąć. - Albo wejdziemy do... magicznej menażerii? - Wcześniej jakoś nie zwrócił uwagi na to gdzie stoją, dopiero teraz odwrócił się nieznacznie, żeby spojrzeć na wystawę sklepową.