09-03-2021, 12:12 PM
Mógł odejść, tak po prostu. Wystarczyło go wyminąć, co w tych warunkach, jak również przy posiadanych walorach i przewadze, którą natura Aarona obdarzyła, nie było to skomplikowanym zadaniem. Wziąć za ramiona, odstawić na bok, oczyszczając sobie drogę.
Nie zrobił tego. Powód? Odniósł wrażenie, że wymiana zdań, bo nie był pewien, że może to jeszcze pod konwersację podpiąć, wydawała mu się znacznie bardziej na poziomie niż wszystko to, z czym miał do czynienia podczas całego dnia. Nie marudził, przynajmniej póki co. Nie wychwalał walorów jakiejś biuściastej koleżanki, która zbyt bardzo się nad nim pochyliła. Jasne, Moon nie gardził takimi widokami, ale świadomość, że jakiś prawiczek przestanie nim mentalnie być, nie była zbyt smaczna. Lepiej mu było bez nich.
Także Philip miał swoje zalety, przynajmniej te, które teraz dostrzegał starszy Ślizgon. Był wyszczekany, to pewne. Trochę się panoszył, ale czy bardziej, niż większość z nich? Niespecjalnie. Kompan idealny, a skoro jeszcze mógł ominąć szlaban, wszystko wyglądało na wręcz perfekcyjne.
Z założenia, bo mógł się spodziewać, że opór będzie. Ale to dobrze, wyzwania dobrze robiły człowiekowi. Dzięki temu mógł się rozwijać.
-Stawiam na twoją kreatywność. Zaskocz mnie - rzucił jedynie na jego słowa, pozwalając, aby lewy kącik ust uniósł się w akcie imitacji uśmiechu. Myśl, że chłopak mógłby się głowić nad wymyślaniem mu przezwiska, czego z pewnością nie zrobi, była zabawnie rozbrajająca.
Przyjrzał mu się raz jeszcze dostrzegając, że najwidoczniej zirytowała go wieść o tym, że nie umiał ich rozróżnić. Z jakiej racji miałby zapamiętać chociaż jeden inny szczegół, skoro na dobrą sprawę ze sobą nie rozmawiali. Jasne, ten sam dom, ale to nie znaczyło, że byli przyjaciółmi. Ot, nie zawadzali sobie, to wszystko. Może zależało mu na tym, by jednak Aaron wiedział z kim rozmawia? Ego kazało mu sądzić, że owszem.
-Ty mi powiedz. To ty z naszej dwójki jesteś prefektem, nie ja. Może to i lepiej, byłbym koszmarnym. To jak, Philipie, jesteś, bo nie wiem czy powinienem cię przekonywać na wszystkie możliwe sposoby, byś jednak odpuścił - rzucił, lekko się w jego stronę nachylając, co poprzez dzielące ich centymetry wzrostu, jak i biorąc pod uwagę, że młodszy chłopak był stopień czy dwa niżej… było wyzwaniem dla kręgosłupa Moona.
-Ja wpadam na ludzi… Czy to trochę nie nadużywanie władzy do swoich korzyści, tak przeinaczać prawdę? Bo widzisz… tym razem nie ja zawiniłem. To księżniczka weszła we mnie. Całkiem miłe, przyznam, ale nie możesz mnie za to karać - wyprostował się, ponownie spoglądając na niego z góry. Co, jeśli ostatecznie dostanie szlaban? Cóż, będzie następny do kolekcji.
Nie zrobił tego. Powód? Odniósł wrażenie, że wymiana zdań, bo nie był pewien, że może to jeszcze pod konwersację podpiąć, wydawała mu się znacznie bardziej na poziomie niż wszystko to, z czym miał do czynienia podczas całego dnia. Nie marudził, przynajmniej póki co. Nie wychwalał walorów jakiejś biuściastej koleżanki, która zbyt bardzo się nad nim pochyliła. Jasne, Moon nie gardził takimi widokami, ale świadomość, że jakiś prawiczek przestanie nim mentalnie być, nie była zbyt smaczna. Lepiej mu było bez nich.
Także Philip miał swoje zalety, przynajmniej te, które teraz dostrzegał starszy Ślizgon. Był wyszczekany, to pewne. Trochę się panoszył, ale czy bardziej, niż większość z nich? Niespecjalnie. Kompan idealny, a skoro jeszcze mógł ominąć szlaban, wszystko wyglądało na wręcz perfekcyjne.
Z założenia, bo mógł się spodziewać, że opór będzie. Ale to dobrze, wyzwania dobrze robiły człowiekowi. Dzięki temu mógł się rozwijać.
-Stawiam na twoją kreatywność. Zaskocz mnie - rzucił jedynie na jego słowa, pozwalając, aby lewy kącik ust uniósł się w akcie imitacji uśmiechu. Myśl, że chłopak mógłby się głowić nad wymyślaniem mu przezwiska, czego z pewnością nie zrobi, była zabawnie rozbrajająca.
Przyjrzał mu się raz jeszcze dostrzegając, że najwidoczniej zirytowała go wieść o tym, że nie umiał ich rozróżnić. Z jakiej racji miałby zapamiętać chociaż jeden inny szczegół, skoro na dobrą sprawę ze sobą nie rozmawiali. Jasne, ten sam dom, ale to nie znaczyło, że byli przyjaciółmi. Ot, nie zawadzali sobie, to wszystko. Może zależało mu na tym, by jednak Aaron wiedział z kim rozmawia? Ego kazało mu sądzić, że owszem.
-Ty mi powiedz. To ty z naszej dwójki jesteś prefektem, nie ja. Może to i lepiej, byłbym koszmarnym. To jak, Philipie, jesteś, bo nie wiem czy powinienem cię przekonywać na wszystkie możliwe sposoby, byś jednak odpuścił - rzucił, lekko się w jego stronę nachylając, co poprzez dzielące ich centymetry wzrostu, jak i biorąc pod uwagę, że młodszy chłopak był stopień czy dwa niżej… było wyzwaniem dla kręgosłupa Moona.
-Ja wpadam na ludzi… Czy to trochę nie nadużywanie władzy do swoich korzyści, tak przeinaczać prawdę? Bo widzisz… tym razem nie ja zawiniłem. To księżniczka weszła we mnie. Całkiem miłe, przyznam, ale nie możesz mnie za to karać - wyprostował się, ponownie spoglądając na niego z góry. Co, jeśli ostatecznie dostanie szlaban? Cóż, będzie następny do kolekcji.