09-03-2021, 06:19 PM
Zachichotała niekontrolowanie, po czym zbyła Clove machnięciem ręki. Była zawstydzona, acz nie była nieśmiała więc sama sytuacja była dla niej nowa, to z pewnością. Czuła jak pieką ją policzki. Przy tym chciała żeby Clove mówiła trochę więcej, niekoniecznie pochlebstw, czegokolwiek, po prostu lubiła słuchać jej miękkiego, ciepłego głosu. Wyobrażała go sobie jako jedwabną tkaninę delikatnie powiewającą na wietrze, jeśli tylko tak można opisywać głosy. Ciekawa była czy dziewczyna potrafi śpiewać.
- Taniec to moja pasja, może dlatego przychodzi mi to naturalnie. - powiedziała cicho, jakby trochę czując potrzebę komentarza, ale nie będąc pewną co powiedzieć żeby było tym, co Clove mogłaby chcieć usłyszeć.
Dalej było to bardziej dyskusyjne. Zastanowiła się nad jej słowami nawet poważnie. Lubiła takie dyskusje, były ciekawe, możliwie otwierające spojrzenie na nowe aspekty widzenia świata, elementów, tematyki. A ona lubiła myśleć pod kątem wielu punktów widzenia, choć czasem niestety się w tym gubiła.
- Wiesz, może to szczęście w nieszczęściu. Byłam dużo słabsza zanim straciłam wzrok. Robiłam dużo błędów podstawowych, usztywniałam się. Teraz kiedy muszę ufać i w pełni czuć swoje ciało, to jest dla mnie zerowym problemem. Mam nauczyciela, tam gdzie mieszkam, który mi pomaga dopracowywać rzeczy, z którymi mam problemy. Dużo mnie nauczył, naprawdę fantastyczna osoba.
Uwielbiała swojego nauczyciela. Pracował z nią nawet kiedy jeszcze miała wzrok, więc teraz już od lat, i podczas gdy tak długo się znali, łatwo było zauważyć wszelkie nieprawidłowości i rozmawiać o nich. Pascal wiedział dokładnie kiedy i gdzie się usztywnia, od razu widział również jeśli coś złego chodziło jej po głowie, bo od razu przenosiło się na ruchy. Z czasem zaczął uczyć ją przenosić emocje w ciało i oddawać je zamiast pozwalać im blokować siebie. I tak nauczyła się łączyć głowę z ciałem w sposób jednolity.
- Tylko sama. A czasem przydaje się trzecie oko żeby powiedzieć czy i co robię nie tak. - wytłumaczyła cierpliwie.
Na jej prośbę zawahała się, jednak ostatecznie to nie tak, że nigdy nie występowała przed kimkolwiek. I tak naprawdę choć miała chwilę wątpliwości, może Clove być teraz jej trzecim okiem? Kimś, kto jej powie szczerze czy popełniła gdzieś błąd? Była dość otwarta i szczera żeby to zrobić. Więc się zgodziła. Piosenkę szukała chwilę, ostatecznie zostając przy piosence niezwykle spokojnej. Dlaczego ją wybrała? Bo wiedziała, że to ten dzień. Wiedziała, że nie spieprzy sprawy i czuła jak na pierwsze kilka nut jej ciało odpręża się, a jej dusza niemal tęskni już za ruchami do tej piosenki.
W zasadzie taniec dział się sam. Oczy miała zamknięte cały czas, nie były jej potrzebne. Jej nogi, ręce, kręgosłup, wszystko w perfekcyjnej harmoni utrzymywało jej drobne ciało w stałym ruchu, w stabilności. Pokazywała sobą wiele emocji, jednak z tych najbardziej kierujących nią była faktyczna tęsknota za przysłowiowym domem z piosenki, za wyobrażeniem perfekcyjnej przyszłości, za tą idyllą, jaka mogłaby być gdyby tylko udało jej się o to zawalczyć dodatecznie mocno. Tak bardzo chciała znaleźc się w tym momencie w swoim życiu... Niewielki domek z ogrodem zielonym tak intensywnie, z kwiatami, z pachnącymi różami przy akopaniamencie pszczół zbierających nektar dzielnie. Piękne, błękitne niebo zaburzone perfekcyjnymi, białymi obłokami, melodia płynąca z salonu. Zapach zielonej herbaty parującej w kubku.
I postać siedząca obok, trzymająca ją za rękę. Druga połówka, o jakiej marzyła, a jakiej jeszcze podejrzewała, że nie zna. A może już tak, ale o tym nie wie? Postać, za którą szalenie tęskniła chociaż nie wiedziała kim jest. To było dziwne uczucie, tęsknić za nieznanym. A jednak naprawdę tak było i nie mogła się doczekać aż w końcu kontur ukochanej czy ukochanego z jej wyobraźni przemieni się w faktyczną osobę. Nie mogła się doczekać aż jej oczy zobaczą to błękitne niebo, te kwiaty, uśmiechniętą twarz towarzysza, zieloną trawę. Chciała żeby było idealnie, i w jej głowie było. Najpiękniejsze minuty jej dnia.
Muzyka ucichła, a wraz z nią Rue zatrzymała się. Po jej ustach igrał delikatny uśmiech, a po policzku spłynęła pojedyncza łza wzruszenia. Clove nie mogła tego widzieć, jako że Rue odwrócona była plecami do niej. Dopiero po chwili wytarla policzek i odwróciła się nieznacznie do koleżanki, nadal z rozmarzonym uśmiechem i wzrokiem jakby naprawdę zobaczyła swoją wizję, choć naturalnie nie było o tym mowy. To właśnie dawało jej siłę. Taniec, nie dla samej pasji, ale dla tego, co tworzyła w transie, w który się pogrążała. Ta lepsza rzeczywistość, okruch nadziei i wiary, że to nie tylko ot sny i mrzonki kogoś, komu nie zostało wiele więcej, a cele, spisanie przyszłości do wykonania jak tylko będzie miała ku temu okazję. Czasem naprawdę czuła się jakby już teraz byłą tego częścią, jakby już zaraz miała się obudzić w tym lepszym świecie i naprawdę była szczęśliwa nawet na te minuty roztańczenia tam być. Była szczęśliwa, że to jest elementem jej życia, że jest w stanie wyprodukować nawet teraz coś, co budzi światło w jej duszy i pozostawia uśmiech na ustach, choć wszyscy wątpią, że ma ku temu powody. A wątpiło wielu, i może dlatego była na to odporna. Po prostu wiedziała lepiej, czuła lepiej i byłą zdeterminowana żeby dotrzeć do tego, o czym nie potrafiła nie myśleć i bez czego nie potrafiła funkcjonować.
- I jak? - zapytała cicho.
- Taniec to moja pasja, może dlatego przychodzi mi to naturalnie. - powiedziała cicho, jakby trochę czując potrzebę komentarza, ale nie będąc pewną co powiedzieć żeby było tym, co Clove mogłaby chcieć usłyszeć.
Dalej było to bardziej dyskusyjne. Zastanowiła się nad jej słowami nawet poważnie. Lubiła takie dyskusje, były ciekawe, możliwie otwierające spojrzenie na nowe aspekty widzenia świata, elementów, tematyki. A ona lubiła myśleć pod kątem wielu punktów widzenia, choć czasem niestety się w tym gubiła.
- Wiesz, może to szczęście w nieszczęściu. Byłam dużo słabsza zanim straciłam wzrok. Robiłam dużo błędów podstawowych, usztywniałam się. Teraz kiedy muszę ufać i w pełni czuć swoje ciało, to jest dla mnie zerowym problemem. Mam nauczyciela, tam gdzie mieszkam, który mi pomaga dopracowywać rzeczy, z którymi mam problemy. Dużo mnie nauczył, naprawdę fantastyczna osoba.
Uwielbiała swojego nauczyciela. Pracował z nią nawet kiedy jeszcze miała wzrok, więc teraz już od lat, i podczas gdy tak długo się znali, łatwo było zauważyć wszelkie nieprawidłowości i rozmawiać o nich. Pascal wiedział dokładnie kiedy i gdzie się usztywnia, od razu widział również jeśli coś złego chodziło jej po głowie, bo od razu przenosiło się na ruchy. Z czasem zaczął uczyć ją przenosić emocje w ciało i oddawać je zamiast pozwalać im blokować siebie. I tak nauczyła się łączyć głowę z ciałem w sposób jednolity.
- Tylko sama. A czasem przydaje się trzecie oko żeby powiedzieć czy i co robię nie tak. - wytłumaczyła cierpliwie.
Na jej prośbę zawahała się, jednak ostatecznie to nie tak, że nigdy nie występowała przed kimkolwiek. I tak naprawdę choć miała chwilę wątpliwości, może Clove być teraz jej trzecim okiem? Kimś, kto jej powie szczerze czy popełniła gdzieś błąd? Była dość otwarta i szczera żeby to zrobić. Więc się zgodziła. Piosenkę szukała chwilę, ostatecznie zostając przy piosence niezwykle spokojnej. Dlaczego ją wybrała? Bo wiedziała, że to ten dzień. Wiedziała, że nie spieprzy sprawy i czuła jak na pierwsze kilka nut jej ciało odpręża się, a jej dusza niemal tęskni już za ruchami do tej piosenki.
W zasadzie taniec dział się sam. Oczy miała zamknięte cały czas, nie były jej potrzebne. Jej nogi, ręce, kręgosłup, wszystko w perfekcyjnej harmoni utrzymywało jej drobne ciało w stałym ruchu, w stabilności. Pokazywała sobą wiele emocji, jednak z tych najbardziej kierujących nią była faktyczna tęsknota za przysłowiowym domem z piosenki, za wyobrażeniem perfekcyjnej przyszłości, za tą idyllą, jaka mogłaby być gdyby tylko udało jej się o to zawalczyć dodatecznie mocno. Tak bardzo chciała znaleźc się w tym momencie w swoim życiu... Niewielki domek z ogrodem zielonym tak intensywnie, z kwiatami, z pachnącymi różami przy akopaniamencie pszczół zbierających nektar dzielnie. Piękne, błękitne niebo zaburzone perfekcyjnymi, białymi obłokami, melodia płynąca z salonu. Zapach zielonej herbaty parującej w kubku.
I postać siedząca obok, trzymająca ją za rękę. Druga połówka, o jakiej marzyła, a jakiej jeszcze podejrzewała, że nie zna. A może już tak, ale o tym nie wie? Postać, za którą szalenie tęskniła chociaż nie wiedziała kim jest. To było dziwne uczucie, tęsknić za nieznanym. A jednak naprawdę tak było i nie mogła się doczekać aż w końcu kontur ukochanej czy ukochanego z jej wyobraźni przemieni się w faktyczną osobę. Nie mogła się doczekać aż jej oczy zobaczą to błękitne niebo, te kwiaty, uśmiechniętą twarz towarzysza, zieloną trawę. Chciała żeby było idealnie, i w jej głowie było. Najpiękniejsze minuty jej dnia.
Muzyka ucichła, a wraz z nią Rue zatrzymała się. Po jej ustach igrał delikatny uśmiech, a po policzku spłynęła pojedyncza łza wzruszenia. Clove nie mogła tego widzieć, jako że Rue odwrócona była plecami do niej. Dopiero po chwili wytarla policzek i odwróciła się nieznacznie do koleżanki, nadal z rozmarzonym uśmiechem i wzrokiem jakby naprawdę zobaczyła swoją wizję, choć naturalnie nie było o tym mowy. To właśnie dawało jej siłę. Taniec, nie dla samej pasji, ale dla tego, co tworzyła w transie, w który się pogrążała. Ta lepsza rzeczywistość, okruch nadziei i wiary, że to nie tylko ot sny i mrzonki kogoś, komu nie zostało wiele więcej, a cele, spisanie przyszłości do wykonania jak tylko będzie miała ku temu okazję. Czasem naprawdę czuła się jakby już teraz byłą tego częścią, jakby już zaraz miała się obudzić w tym lepszym świecie i naprawdę była szczęśliwa nawet na te minuty roztańczenia tam być. Była szczęśliwa, że to jest elementem jej życia, że jest w stanie wyprodukować nawet teraz coś, co budzi światło w jej duszy i pozostawia uśmiech na ustach, choć wszyscy wątpią, że ma ku temu powody. A wątpiło wielu, i może dlatego była na to odporna. Po prostu wiedziała lepiej, czuła lepiej i byłą zdeterminowana żeby dotrzeć do tego, o czym nie potrafiła nie myśleć i bez czego nie potrafiła funkcjonować.
- I jak? - zapytała cicho.