09-03-2021, 11:20 PM
Ach, cóż za radość! Nawet jeśli Hogwart nie był jak Castelobruxo, to Aurora kochała ten stary zamek na tyle, żeby cieszyć się i ekscytować na początek września. Wakacje spędziła bardzo intensywnie, miała tak wiele historii do opowiedzenia, że aż ją język świerzbił, żeby kogoś uraczyć niekończącym się monologiem okraszonym bogatą i energiczną gestykulacją oraz miliardem szczegółów.
Na peronie zjawiła się z kuzynostwem. Rodzice nie mogli jej odprowadzić, bo wciąż przebywali w Brazylii. Ona i Emily musiały wrócić do Wielkiej Brytanii jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego, ale ekspedycja wcale nie dobiegła końca. Czy przeszkadzało jej, że nie mogła pożegnać mamy i taty na chwilę przed wskoczeniem w pociąg? Nie. Dobrze wiedziała jak bardzo wymagająca i pasjonująca jest ich praca i osobiście przekonała ich, że poradzi sobie pod opieką wujostwa.
Choć kochała swoją rodzinę nad wyraz mocno, to jednak po ponad dwóch miesiącach stęskniła się za tymi przyjaciółmi, których nie miała okazji widzieć w wakacje. Albo za tymi, których nie widziała przynajmniej od kilku tygodni, a z którymi miała jedynie kontakt listowny. Pisanie o swoich przygodach to nie to samo, co opowiadanie o każdej sekundzie! Dlatego właśnie pożegnała wujostwo zaraz po wejściu na peron, po czym popchnęła wózek w kierunku największych skupisk uczniów, mając nadzieję tam właśnie znaleźć kogoś ze znajomych.
Nie musiała długo szukać, bo zaraz dojrzała dobrze znanego sobie Gryfona, z którym dzieliła ją nie jedna historia. Uśmiechnęła się szerzej pod nosem, po czym skierowała się w jego kierunku, nie przebierając w środkach, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
- Lucien! Luci! - Jak tylko ją zauważył, pomachała entuzjastycznie. Po kilku kolejnych krokach w końcu zatrzymała wózek obok chłopaka i zarzuciła mu ręce na szyję w celu mocnego i stęsknionego przytulaska. Poza przytulaskiem dostał wyjątkowo soczystego buziaka, bo nie dość, że dla Aurory było to niemal naturalne, to gdzieś w wakacje tak wyszło, że chyba stwierdzili, że są razem. Chyba, bo nie padło to werbalnie, to była tak naturalna kolej rzeczy, jak codzienny świt. - Jak ci minęły te ostatnie dwa tygodnie? Mam ci tyle do opowiedzenia, że chyba nie wystarczy nam podróży! Pamiętasz, jak mówiłam ci o wyjeździe z rodzicami do Brazylii? Nie mogłam z dżungli wysłać żadnego listu, ale, o rany, ile tam się działo! - Już zaczęła nakręcać się jak kataryna. Ale naprawdę jej go brakowało!
Zadanie: [6] To nie Twoja wina...
Uczestnicy: Aurora i Lucien Hayes
Progress: In progress...
Na peronie zjawiła się z kuzynostwem. Rodzice nie mogli jej odprowadzić, bo wciąż przebywali w Brazylii. Ona i Emily musiały wrócić do Wielkiej Brytanii jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego, ale ekspedycja wcale nie dobiegła końca. Czy przeszkadzało jej, że nie mogła pożegnać mamy i taty na chwilę przed wskoczeniem w pociąg? Nie. Dobrze wiedziała jak bardzo wymagająca i pasjonująca jest ich praca i osobiście przekonała ich, że poradzi sobie pod opieką wujostwa.
Choć kochała swoją rodzinę nad wyraz mocno, to jednak po ponad dwóch miesiącach stęskniła się za tymi przyjaciółmi, których nie miała okazji widzieć w wakacje. Albo za tymi, których nie widziała przynajmniej od kilku tygodni, a z którymi miała jedynie kontakt listowny. Pisanie o swoich przygodach to nie to samo, co opowiadanie o każdej sekundzie! Dlatego właśnie pożegnała wujostwo zaraz po wejściu na peron, po czym popchnęła wózek w kierunku największych skupisk uczniów, mając nadzieję tam właśnie znaleźć kogoś ze znajomych.
Nie musiała długo szukać, bo zaraz dojrzała dobrze znanego sobie Gryfona, z którym dzieliła ją nie jedna historia. Uśmiechnęła się szerzej pod nosem, po czym skierowała się w jego kierunku, nie przebierając w środkach, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
- Lucien! Luci! - Jak tylko ją zauważył, pomachała entuzjastycznie. Po kilku kolejnych krokach w końcu zatrzymała wózek obok chłopaka i zarzuciła mu ręce na szyję w celu mocnego i stęsknionego przytulaska. Poza przytulaskiem dostał wyjątkowo soczystego buziaka, bo nie dość, że dla Aurory było to niemal naturalne, to gdzieś w wakacje tak wyszło, że chyba stwierdzili, że są razem. Chyba, bo nie padło to werbalnie, to była tak naturalna kolej rzeczy, jak codzienny świt. - Jak ci minęły te ostatnie dwa tygodnie? Mam ci tyle do opowiedzenia, że chyba nie wystarczy nam podróży! Pamiętasz, jak mówiłam ci o wyjeździe z rodzicami do Brazylii? Nie mogłam z dżungli wysłać żadnego listu, ale, o rany, ile tam się działo! - Już zaczęła nakręcać się jak kataryna. Ale naprawdę jej go brakowało!