09-03-2021, 11:31 PM
Kolejny rok szkolny, czy to nie brzmiało idealnie? Cassandra, która uwielbiała szkołę i to nie tylko dlatego, że była Krukonką, nie mogła się doczekać, aż ponownie znajdzie się w murach zamku, w którym czuła się tak dobrze. Ach, jak tylko pomyślała o tych wszystkich tajemnicach, które w tym roku czekały na odkrycie, czuła jeszcze większe podekscytowanie.
Upewniwszy się, że ma ze sobą wszystko, włącznie ze zwierzakami, bo ostatecznie dość dziwnie byłoby zapomnieć o swojej sowie, udała się na stację korzystając z mugolskiego środka transportu. Wszystko przez mamę, która zaczynała mieć na ich punkcie obsesję. Czy jednak Montrose mogła ją winić?
Już będąc na stacji zauważyła, jak wiele uczniów z rodzinami kręci się przy przejściu na odpowiedni peron. Ten sam, który dostępny był jedynie dla czarodziejów.
Ustawiła się w kolejce, która miała nie wzbudzać zainteresowania (oczywiście, że pewnie wzbudzała, bo kto to widział taki tłok, na dodatek dziwnych ludzi z sowami w klatkach), a kiedy przyszła jej pora, po prostu popędziła w stronę kamiennej ściany, jak to robiła co roku od kilku lat.
Jedna chwila i znalazła się po drugiej stronie, od razu na kogoś wpadając. No tak, nie byłaby sobą, gdyby przy okazji kogoś nie staranowała. Wszak nie ma to jak rozpocząć rok szkolny z kompromitacją w tle.
I chociaż faktycznie osoba, którą Montrose potrąciła nie ucierpiała (a przynajmniej taką miała dziewczyna nadzieję), tak niestety nie mogła powiedzieć tego samego o swoim kufrze. Może powinna sprawdzić wcześniej, czy dokładnie go zamknęła? Zapewne dzięki temu udałoby się uniknąć wypadku, który sprawił, że jego zawartość rozsypała się na około dziewczyny. Książki, czy ubrania były pikusiem. Jakoś przeżyje fakt, że się trochę uszkodziły. Nawet roztrzaskany kałamarz nie stanowił większego problemu. Podobnie, jak pluszak, który musiał upaść akurat w kałużę atramentu. Gorzej, że na samym wierzchu miała bieliznę, która postanowiłą zrobić sobie wycieczkę po peronie. Naprawdę? Ze wszystkiego to musiały być jej majtki? Już nie wspominając o tym, że miała tendencję do noszenia bielizny kolorowej, a co za tym szło, jaskrawość materiału pewnie niejednej osobie dała się we znaki.
Czując, jak na jej policzki wstępuje rumieniec, postanowiła zebrać wszystko, nawet nie rejestrując, że osobą, na którą wpadła, była April, koleżanka z roku i dormitorium.
Zadanie: 2.1 Pierwsza strona szkolnej gazetki?
Uczestnicy: April i Cass
Progress: Rzeczy zostały wywalone z walizki
Upewniwszy się, że ma ze sobą wszystko, włącznie ze zwierzakami, bo ostatecznie dość dziwnie byłoby zapomnieć o swojej sowie, udała się na stację korzystając z mugolskiego środka transportu. Wszystko przez mamę, która zaczynała mieć na ich punkcie obsesję. Czy jednak Montrose mogła ją winić?
Już będąc na stacji zauważyła, jak wiele uczniów z rodzinami kręci się przy przejściu na odpowiedni peron. Ten sam, który dostępny był jedynie dla czarodziejów.
Ustawiła się w kolejce, która miała nie wzbudzać zainteresowania (oczywiście, że pewnie wzbudzała, bo kto to widział taki tłok, na dodatek dziwnych ludzi z sowami w klatkach), a kiedy przyszła jej pora, po prostu popędziła w stronę kamiennej ściany, jak to robiła co roku od kilku lat.
Jedna chwila i znalazła się po drugiej stronie, od razu na kogoś wpadając. No tak, nie byłaby sobą, gdyby przy okazji kogoś nie staranowała. Wszak nie ma to jak rozpocząć rok szkolny z kompromitacją w tle.
I chociaż faktycznie osoba, którą Montrose potrąciła nie ucierpiała (a przynajmniej taką miała dziewczyna nadzieję), tak niestety nie mogła powiedzieć tego samego o swoim kufrze. Może powinna sprawdzić wcześniej, czy dokładnie go zamknęła? Zapewne dzięki temu udałoby się uniknąć wypadku, który sprawił, że jego zawartość rozsypała się na około dziewczyny. Książki, czy ubrania były pikusiem. Jakoś przeżyje fakt, że się trochę uszkodziły. Nawet roztrzaskany kałamarz nie stanowił większego problemu. Podobnie, jak pluszak, który musiał upaść akurat w kałużę atramentu. Gorzej, że na samym wierzchu miała bieliznę, która postanowiłą zrobić sobie wycieczkę po peronie. Naprawdę? Ze wszystkiego to musiały być jej majtki? Już nie wspominając o tym, że miała tendencję do noszenia bielizny kolorowej, a co za tym szło, jaskrawość materiału pewnie niejednej osobie dała się we znaki.
Czując, jak na jej policzki wstępuje rumieniec, postanowiła zebrać wszystko, nawet nie rejestrując, że osobą, na którą wpadła, była April, koleżanka z roku i dormitorium.