10-03-2021, 01:35 AM
Reagan stanowiła najlepszą ofiarę dla osób takich jak Jasper; co tu dużo mówić, trochę był z niego wampir energetyczny. Potrzebował atencji, bo karmił się uwagą innych ludzi, a gdy ci nie odpowiadali na jego zaczepki, to jaki był sens w ogóle się odzywać? Tymczasem Lycoris tak idealnie reagowała na wszystkie jego drobne uszczypnięcia, że nie mógł sobie odmówić tej niezwykłej przyjemności doprowadzania jej do szału za każdym razem. Ktoś mógłby to nazwać końskimi zalotami i pewnie poniekąd tak było; ileż razy zdarzyło się Jasperowi zabawiać w ten sposób tylko po to, by skończyć z konkretną dziewczyną w jednym z hogwarckich schowków lub zakamarków gdzieś na błoniach. Z Liv nie było zresztą inaczej, plan miał podobny, jednak każde ich spotkanie przekonywało Ślizgona coraz bardziej, że nie będzie z nią tak łatwo jak z innymi złośnicami, które trzeba było najpierw poskromić.
— Ciekaw jestem, od kiedy to stałaś się specjalistką od moich pragnień, Lycoris — mruknął, patrząc na nią z góry (siłą rzeczy). — Nie wiedziałem, że aż tak dużo czasu poświęcasz na zgłębianie moich pobudek i cech charakteru, ale nie powiem, całkiem mi to schlebia — dodał jeszcze, wiedząc oczywiście o tym, że rozsierdzi ją tylko jeszcze bardziej.
— Ostre słowa. Czemu zawsze raczysz mnie tylko takimi? Ja do ciebie z sercem na dłoni, ty do mnie z darciem pizdy, niefajnie. — Pokręcił głową z dezaprobatą, dalej przyglądając się jej wysiłkom, które oczywiscie przynosiły mizerny skutek. Liv była po prostu za mała, by dosięgnąć tę książkę. Oboje o tym wiedzieli, ale tylko ona upierała się, że na pewno da radę. Jej komentarze były chwilami zupełnie pozbawione sensu, ale Jasper zrzucał to na karb stresu spowodowanego jego wspaniałością. — Zawsze masz dla mnie jakieś idiotyczne złote rady, które nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość. Kiedy skończysz mi sugerować, co powinienem robić według twojej spaczonej wizji rzeczywistości? — zapytał spokojnie, zastanawiając się, czy już powinien sięgnąć po książkę, czy jeszcze nie.
— Ciekaw jestem, od kiedy to stałaś się specjalistką od moich pragnień, Lycoris — mruknął, patrząc na nią z góry (siłą rzeczy). — Nie wiedziałem, że aż tak dużo czasu poświęcasz na zgłębianie moich pobudek i cech charakteru, ale nie powiem, całkiem mi to schlebia — dodał jeszcze, wiedząc oczywiście o tym, że rozsierdzi ją tylko jeszcze bardziej.
— Ostre słowa. Czemu zawsze raczysz mnie tylko takimi? Ja do ciebie z sercem na dłoni, ty do mnie z darciem pizdy, niefajnie. — Pokręcił głową z dezaprobatą, dalej przyglądając się jej wysiłkom, które oczywiscie przynosiły mizerny skutek. Liv była po prostu za mała, by dosięgnąć tę książkę. Oboje o tym wiedzieli, ale tylko ona upierała się, że na pewno da radę. Jej komentarze były chwilami zupełnie pozbawione sensu, ale Jasper zrzucał to na karb stresu spowodowanego jego wspaniałością. — Zawsze masz dla mnie jakieś idiotyczne złote rady, które nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość. Kiedy skończysz mi sugerować, co powinienem robić według twojej spaczonej wizji rzeczywistości? — zapytał spokojnie, zastanawiając się, czy już powinien sięgnąć po książkę, czy jeszcze nie.