10-03-2021, 01:58 AM
Zaczynał powoli sądzić, że to spotkanie było znacznie lepsze, niż samotna wędrówka po szkole. Nie miał nic przeciwko, ale wymykał się tak z sypialni sześć razy na tydzień, całkiem miło było sobie jedną urozmaicić na tyle, by nabrać jeszcze większej ochoty na samotność.
Tylko czy z pewnością?
Dość szybko zauważył, że towarzystwo chłopaka nijak mu nie zawadza. Ani na chwilę nie pomyślał, że ma go dość, że może warto zepchnąć go ze schodów. Nawet przez ułamek sekundy nic takiego nie pojawiło się w głowie pełnej sposobów na dopieczenie każdej osobie, która nie przypadnie mu do gustu.
On przypadł.
Na tyle, by chciał się z nim podroczyć. A może sprawdzić? Każdy miał granice wytrzymałości. Jak daleko sięgała ta należąca do Philipa? Miała związek ze słowami, czy jednak z gestami, których Aaron posiadał szeroką gamę, w zależności od sytuacji.
Tak, to było ciekawe. Już nie samo unikanie szlabanu, na który nie miał ochoty. Teraz miał cel, a jeśli tak, nie było mowy, aby szybko zrezygnował.
Uniósł brew widząc, jak się cofa, kiedy ten się nachylił. Omal ponownie nie spadł ze schodów. Spodobało mu się łapanie przez Moona? Uśmiechnął się lekko, niemal z triumfem, jakby coś odkrył. Możliwe, że tak właśnie było.
Kolejny lekki uśmiech, bardziej ironiczny, jak niemal zawsze, kiedy tamten spojrzał na niego dumnie. Czyli będą się wzajemnie prowokować? Idealnie.
-Sprawdzimy. Chociaż jestem pozytywnej myśli, wiesz? Wiem, że wyjątkowo chcesz wygrać, powiedz, mylę się? - na dłużej zatrzymał wzrok na jego oczach sprawdzając, czy był w stanie temu podołać. Miał zamiar badać każdą jego reakcją, by ostatecznie ustalić, gdzie wcześniej wspomniana granica się znajdowała. Nie wiedział właściwie czemu go to nurtowało, ale musiał wiedzieć.
-Ja? Księżniczką? Czy widziałeś kiedyś księżniczkę wyższą od księcia? No bo spójrz - tu położył dłoń na jego głowie, delikatnie, by zaraz w linii prostej od niej, mierząc, dotknąć swojego torsu. - Nie powiesz, że nie ma różnicy. Mogę być co najwyżej owym księciem, ewentualnie rycerzem - uśmiechnął się, tym razem może nawet szerzej, niż wcześniej.
-Gdybyś miał mi dać szlaban, jakby wyglądał? Bo wydaje mi się, że walczysz sam ze sobą, czy jednak mi go nie wcisnąć - zainteresował się, krzyżując dłonie, ponownie opierając się o ścianę. - Chociaż prawdopodobieństwo, że go wykonam jest… niskie - pokiwał głowę, nadal mu się przyglądając.
Przyłapał się na tym, że faktycznie szukał czegoś, co odróżni go od bliźniaka.
Tylko czy z pewnością?
Dość szybko zauważył, że towarzystwo chłopaka nijak mu nie zawadza. Ani na chwilę nie pomyślał, że ma go dość, że może warto zepchnąć go ze schodów. Nawet przez ułamek sekundy nic takiego nie pojawiło się w głowie pełnej sposobów na dopieczenie każdej osobie, która nie przypadnie mu do gustu.
On przypadł.
Na tyle, by chciał się z nim podroczyć. A może sprawdzić? Każdy miał granice wytrzymałości. Jak daleko sięgała ta należąca do Philipa? Miała związek ze słowami, czy jednak z gestami, których Aaron posiadał szeroką gamę, w zależności od sytuacji.
Tak, to było ciekawe. Już nie samo unikanie szlabanu, na który nie miał ochoty. Teraz miał cel, a jeśli tak, nie było mowy, aby szybko zrezygnował.
Uniósł brew widząc, jak się cofa, kiedy ten się nachylił. Omal ponownie nie spadł ze schodów. Spodobało mu się łapanie przez Moona? Uśmiechnął się lekko, niemal z triumfem, jakby coś odkrył. Możliwe, że tak właśnie było.
Kolejny lekki uśmiech, bardziej ironiczny, jak niemal zawsze, kiedy tamten spojrzał na niego dumnie. Czyli będą się wzajemnie prowokować? Idealnie.
-Sprawdzimy. Chociaż jestem pozytywnej myśli, wiesz? Wiem, że wyjątkowo chcesz wygrać, powiedz, mylę się? - na dłużej zatrzymał wzrok na jego oczach sprawdzając, czy był w stanie temu podołać. Miał zamiar badać każdą jego reakcją, by ostatecznie ustalić, gdzie wcześniej wspomniana granica się znajdowała. Nie wiedział właściwie czemu go to nurtowało, ale musiał wiedzieć.
-Ja? Księżniczką? Czy widziałeś kiedyś księżniczkę wyższą od księcia? No bo spójrz - tu położył dłoń na jego głowie, delikatnie, by zaraz w linii prostej od niej, mierząc, dotknąć swojego torsu. - Nie powiesz, że nie ma różnicy. Mogę być co najwyżej owym księciem, ewentualnie rycerzem - uśmiechnął się, tym razem może nawet szerzej, niż wcześniej.
-Gdybyś miał mi dać szlaban, jakby wyglądał? Bo wydaje mi się, że walczysz sam ze sobą, czy jednak mi go nie wcisnąć - zainteresował się, krzyżując dłonie, ponownie opierając się o ścianę. - Chociaż prawdopodobieństwo, że go wykonam jest… niskie - pokiwał głowę, nadal mu się przyglądając.
Przyłapał się na tym, że faktycznie szukał czegoś, co odróżni go od bliźniaka.