10-03-2021, 02:59 AM
Philip zwykle starał się zwracać uwagę na zachowanie innych osób, dyskretnie obserwować, wyciągać przy tym pewne wnioski... A przynajmniej na tyle, na ile było go stać, nim nie rozproszył go inny bodziec. Tak czy inaczej, coś tam zauważał. Może to jakieś ślizgońskie zboczenie, które nakazywało im być czujnymi. Problem w tym, że Aarona czytać raczej nie potrafił. Może to przez to, w jaki sposób go rozpraszał? Przez to, że za bardzo musiał skupiać uwagę na jego słowach oraz na tworzeniu sensownych odpowiedzi? Najlepiej takich bez zbędnych pauz z jego strony, bo to przecież bezwzględnie żałosne.
- Pytasz, czy jestem typem osoby, która woli wygrywać niż przegrywać? Coś w tym jest - rzucił ironicznie. To chyba jasne, że każdy chciał wyjść na wszystkim jak najlepiej! Tylko dlaczego Aaron miał być dobrej myśli, skoro najwyraźniej dostrzegał zacięcie Philipa? Chyba była stosunkowo mała szansa, żeby obaj wyszli z tej sytuacji zwycięsko? To znaczy, teoretycznie obaj nie chcieli szlabanu dla starszego Ślizgona, ale Philip miał jeszcze nadzieję, że tego po nim nie widać.
Tylko czemu jeszcze tak na niego patrzył? Philip z początku odczytał to jako jakaś dziwna próba dominacji w tej rozmowie i starał się nie spuścić wzroku... Wyszło, ale jakim kosztem. Szybko zrobiło mu się jeszcze cieplej niż dotychczas. Musiał też sapnąć cicho, żeby zatuszować potrzebę głębszego wdechu.
Uchylił się nieco pod jego dłonią, troszkę jeszcze nie wiedząc, co ten chce zrobić z ręką na jego głowie. Szybko oczywiście się wyjaśniło, a chłopak miał kolejny powód, by bronić się werbalnie przed byciem okrzykniętym księżniczką.
- Jasne. Daj mi z rok. Niecały - odparł szybko, wytykając go palcem tak, jakby mu się odgrażał. Czy dogoniłby go przez rok? Jasne, że nie. Ale mógł mieć swoje nadzieje. Był młodszy, miał troszkę czasu, nadal rósł!
Zaraz jeszcze otworzył usta, by zwrócić uwagę na pewną istotną analogię.
- Tylko, że jak już jesteś-
Książę, czy rycerz zazwyczaj kończyli w takich historiach z księżniczkami. Chciał mu to wytknąć prosto w twarz z nadzieją, że to on będzie zakłopotany, wycofa się i cała dyskusja wygrana! Z tym, że się zaciął. Powstrzymała go myśl, że to może wcale nie tak dobry pomysł oraz że może wcale nie chciał aż tak się w to zagłębiać. Nagle całe spotkanie zrobiło się dziwnie problematyczne, a Philip powoli przestawał wiedzieć, czego chce. Od tej sytuacji, czy też od życia w ogóle.
Odkaszlnął, żeby nie było, że zaciął się przez jakiś wewnętrzny kryzys. Po prostu zaschło mu w gardle! Tak, tak.
- Jak już jesteś chujem, to chyba nie najlepiej idzie ci to przekonywanie, wiesz? - uzupełnił szybko pierwszym, co przyszło mu na myśl. Na tą chwilę był z tego prawie dumny! Prawie. A przynajmniej póki Aaron nie zaczynał się z nim tak szczerze kłócić.
- Nie no, mi to przecież bez różnicy, nie walczę... - odparł, po czym westchnął w ostentacyjny sposób, kręcąc głową. - Znaczy, na pewno byłoby to coś cholernie nudnego. Tak, wiesz, żeby potem lepiej ci się spało.
Tutaj to on uśmiechnął się triumfalnie, licząc, że jakkolwiek go zagnie.
- Pytasz, czy jestem typem osoby, która woli wygrywać niż przegrywać? Coś w tym jest - rzucił ironicznie. To chyba jasne, że każdy chciał wyjść na wszystkim jak najlepiej! Tylko dlaczego Aaron miał być dobrej myśli, skoro najwyraźniej dostrzegał zacięcie Philipa? Chyba była stosunkowo mała szansa, żeby obaj wyszli z tej sytuacji zwycięsko? To znaczy, teoretycznie obaj nie chcieli szlabanu dla starszego Ślizgona, ale Philip miał jeszcze nadzieję, że tego po nim nie widać.
Tylko czemu jeszcze tak na niego patrzył? Philip z początku odczytał to jako jakaś dziwna próba dominacji w tej rozmowie i starał się nie spuścić wzroku... Wyszło, ale jakim kosztem. Szybko zrobiło mu się jeszcze cieplej niż dotychczas. Musiał też sapnąć cicho, żeby zatuszować potrzebę głębszego wdechu.
Uchylił się nieco pod jego dłonią, troszkę jeszcze nie wiedząc, co ten chce zrobić z ręką na jego głowie. Szybko oczywiście się wyjaśniło, a chłopak miał kolejny powód, by bronić się werbalnie przed byciem okrzykniętym księżniczką.
- Jasne. Daj mi z rok. Niecały - odparł szybko, wytykając go palcem tak, jakby mu się odgrażał. Czy dogoniłby go przez rok? Jasne, że nie. Ale mógł mieć swoje nadzieje. Był młodszy, miał troszkę czasu, nadal rósł!
Zaraz jeszcze otworzył usta, by zwrócić uwagę na pewną istotną analogię.
- Tylko, że jak już jesteś-
Książę, czy rycerz zazwyczaj kończyli w takich historiach z księżniczkami. Chciał mu to wytknąć prosto w twarz z nadzieją, że to on będzie zakłopotany, wycofa się i cała dyskusja wygrana! Z tym, że się zaciął. Powstrzymała go myśl, że to może wcale nie tak dobry pomysł oraz że może wcale nie chciał aż tak się w to zagłębiać. Nagle całe spotkanie zrobiło się dziwnie problematyczne, a Philip powoli przestawał wiedzieć, czego chce. Od tej sytuacji, czy też od życia w ogóle.
Odkaszlnął, żeby nie było, że zaciął się przez jakiś wewnętrzny kryzys. Po prostu zaschło mu w gardle! Tak, tak.
- Jak już jesteś chujem, to chyba nie najlepiej idzie ci to przekonywanie, wiesz? - uzupełnił szybko pierwszym, co przyszło mu na myśl. Na tą chwilę był z tego prawie dumny! Prawie. A przynajmniej póki Aaron nie zaczynał się z nim tak szczerze kłócić.
- Nie no, mi to przecież bez różnicy, nie walczę... - odparł, po czym westchnął w ostentacyjny sposób, kręcąc głową. - Znaczy, na pewno byłoby to coś cholernie nudnego. Tak, wiesz, żeby potem lepiej ci się spało.
Tutaj to on uśmiechnął się triumfalnie, licząc, że jakkolwiek go zagnie.