10-03-2021, 11:52 AM
Miał świadomość tego, że im dłużej tutaj stali, tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś ich nakryje. Niby nic nadzwyczajnego, zawsze można było to zwalić na potajemny romans, wiadomo, że niektóre rzeczy były bardziej zakazane od innych, ale tu ponownie pojawiały się inne problemy. Jak chociażby pora, dość późna, gdyby nikt nie zauważył. I chociaż Philip zgarniając odznakę prefekta mógł sobie pozwalać na niema wszystko, czego chciał, wykręcając się przykładowo patrolem, tak sam Aaron nie miał wymówki. Co powie? Że faktycznie ma bezsenność i tylko samotne spacery pozwalają mu zmęczyć się na tyle, że ostatecznie padnie? Dość słabe. Powiedzenie prawdy również w grę nie wchodziło, bo podejrzewał, że żaden nauczyciel nie byłby zadowolony, gdyby stwierdził, że gardzi głupotą większości osób we własnym domu i nie chce mieć z nimi do czynienia.
Tym sposobem poniekąd był w kropce, której jedynym rozwiązaniem było odejście, zmniejszając szanse na złapanie go. Tylko czy już nie został? Przez Philipa, z którym chciał rozmawiać, a który nijak nie miał zamiaru go puścić. Może powinno mu to schlebiać? Ostatecznie wykazywało jakiekolwiek zainteresowanie młodszego kolegi względem Moona. Ego zostałoby mile połechtane, z pewnością.
Ile jeszcze razy przyjdzie mu się pseudo uśmiechać podczas tego spotkania? Rozbrajające, z jaką łatwością mu to przychodziło, kiedy ten krasnal się odzywał. Wrodzony talent, czy przejrzenie, co faktycznie zasługuje na cynizm ze strony Ślizgona?
-Rok. Czy to obietnica, że za ten rok znowu się spotkamy? To nie tak, że właśnie podobnie zabrzmiało. Ale nie sądzę, żebyś przez ten rok bardziej urósł. Nie będzie ci to służyć. Sam rozumiesz, to całkiem urocze - powiedział, ostatnie słowo wypowiadając bardziej miękko. Korciło go niezmiernie nachylenie się raz jeszcze, by mu to szepnąć, ale tu obawiał się, że Philip ostatecznie faktycznie na dole schodów wyląduje.
Ta pauza, która nastąpiła w jego słowach była taka wymowna, że tym razem poczucie triumfu faktycznie wymalowało się na twarzy Aarona. Nie krył tego, podobnie jak nie krył, że niemal leniwie, a może jednak z zainteresowaniem, przygląda się niższemu chłopakowi. Zaczynał boleć go kark od pochylania głowy. Może powinien kucnąć?
-Nie? Ja widzę to inaczej. Póki co jedynie mi owym szlabanem grozisz, nawet nie, ty jedynie o nim wspominasz raz na jakiś czas. Nie dałeś mi go a to znaczy, że coś cię powstrzymuje. A może to ja opóźniam twoją decyzję w czasie. Więc chyba trochę mi wychodzi, co? - powiedział. Jeśli się mylił, to zaraz ów szlabanem w twarz dostanie. Jeśli miał rację, nie dostanie go w ogóle. Niezależnie od wszystkiego, bawił się dobrze, wprowadzając Philipa w stan zmieszania.
-Problem w tym, że jutro mi ta bezsenność przejdzie, więc musiałbym zrobić coś teraz. Aby to zrobić musiałbym mieć opiekuna, którym zapewne byłbyś ty, bo nie sądzę, by jakiś nauczyciel się fatygował. A skoro tak to może od razu gdzieś pójdziemy. Sam nie wiem, wymkniemy się potajemnie na błonia? - skomentował ironicznie, przechylając na bok głowę. Ubzdurał sobie, że krasnal chce spędzić z nim więcej czasu. Ta myśl była dziwnie przyjemne. Na tyle, by nie oponował.
Tym sposobem poniekąd był w kropce, której jedynym rozwiązaniem było odejście, zmniejszając szanse na złapanie go. Tylko czy już nie został? Przez Philipa, z którym chciał rozmawiać, a który nijak nie miał zamiaru go puścić. Może powinno mu to schlebiać? Ostatecznie wykazywało jakiekolwiek zainteresowanie młodszego kolegi względem Moona. Ego zostałoby mile połechtane, z pewnością.
Ile jeszcze razy przyjdzie mu się pseudo uśmiechać podczas tego spotkania? Rozbrajające, z jaką łatwością mu to przychodziło, kiedy ten krasnal się odzywał. Wrodzony talent, czy przejrzenie, co faktycznie zasługuje na cynizm ze strony Ślizgona?
-Rok. Czy to obietnica, że za ten rok znowu się spotkamy? To nie tak, że właśnie podobnie zabrzmiało. Ale nie sądzę, żebyś przez ten rok bardziej urósł. Nie będzie ci to służyć. Sam rozumiesz, to całkiem urocze - powiedział, ostatnie słowo wypowiadając bardziej miękko. Korciło go niezmiernie nachylenie się raz jeszcze, by mu to szepnąć, ale tu obawiał się, że Philip ostatecznie faktycznie na dole schodów wyląduje.
Ta pauza, która nastąpiła w jego słowach była taka wymowna, że tym razem poczucie triumfu faktycznie wymalowało się na twarzy Aarona. Nie krył tego, podobnie jak nie krył, że niemal leniwie, a może jednak z zainteresowaniem, przygląda się niższemu chłopakowi. Zaczynał boleć go kark od pochylania głowy. Może powinien kucnąć?
-Nie? Ja widzę to inaczej. Póki co jedynie mi owym szlabanem grozisz, nawet nie, ty jedynie o nim wspominasz raz na jakiś czas. Nie dałeś mi go a to znaczy, że coś cię powstrzymuje. A może to ja opóźniam twoją decyzję w czasie. Więc chyba trochę mi wychodzi, co? - powiedział. Jeśli się mylił, to zaraz ów szlabanem w twarz dostanie. Jeśli miał rację, nie dostanie go w ogóle. Niezależnie od wszystkiego, bawił się dobrze, wprowadzając Philipa w stan zmieszania.
-Problem w tym, że jutro mi ta bezsenność przejdzie, więc musiałbym zrobić coś teraz. Aby to zrobić musiałbym mieć opiekuna, którym zapewne byłbyś ty, bo nie sądzę, by jakiś nauczyciel się fatygował. A skoro tak to może od razu gdzieś pójdziemy. Sam nie wiem, wymkniemy się potajemnie na błonia? - skomentował ironicznie, przechylając na bok głowę. Ubzdurał sobie, że krasnal chce spędzić z nim więcej czasu. Ta myśl była dziwnie przyjemne. Na tyle, by nie oponował.