10-03-2021, 04:52 PM
Trzeba było przyznać, że czekała na ten dzień. Z jednej strony nie lubiła się uczyć (w większości, bo jednak miała kilka ulubionych przedmiotów i siedzenie nad nimi to była czysta przyjemność) i odrabiać tych prac domowych, które czasami naprawdę były przesadzone, a z drugiej cała ta magiczna otoczka sprawiała, że można było się poczuć jak w innym wymiarze. Chyba nie mogłaby już powrócić do zwykłej, mugolskiej szkoły, z której zapamiętała jedynie szlaczki. Tutaj było zdecydowanie lepiej i, przede wszystkim, uczyli się dużo bardziej przydatnych rzeczy. Przykładowo, jak obronić się przed negatywnymi czarami; zakładając, że ktokolwiek chciałby się na nią zamachnąć jakimś negatywnym zaklęciem. Przecież jest takim miłym człowiekiem, że chyba jakiś skończony ponurak zechciałby w nią strzelać avadą, tym bardziej, że starała się zawsze jak najmniej rzucać w oczy.
Ona nie miała się z kim żegnać. Tata akurat miał lot, mama nie była w stanie się dobudzić, a co dopiero ogarnąć i gdziekolwiek wyjść... Pomachała tylko rodzinie Colina i podążyła za chłopakiem, wdychając cudowny zapach lokomotywy.
- Jak najbardziej pozytywne, co nie znaczy, że nie może być lepiej - mruknęła znacząco i wyjęła z torby dwie małe butelki z "sokiem". Podała mu jedną. - A twoje? Łebki znowu dają popalić? - dodała, mając na myśli rodzeństwo Krukona.
Ona nie miała się z kim żegnać. Tata akurat miał lot, mama nie była w stanie się dobudzić, a co dopiero ogarnąć i gdziekolwiek wyjść... Pomachała tylko rodzinie Colina i podążyła za chłopakiem, wdychając cudowny zapach lokomotywy.
- Jak najbardziej pozytywne, co nie znaczy, że nie może być lepiej - mruknęła znacząco i wyjęła z torby dwie małe butelki z "sokiem". Podała mu jedną. - A twoje? Łebki znowu dają popalić? - dodała, mając na myśli rodzeństwo Krukona.