11-03-2021, 01:42 AM
Tylko czy do Philipa docierało, że ktoś mógłby tu na nich wpaść i musieliby się jakkolwiek tłumaczyć? No nie. On czuł się bezkarny, a jakoś nie do końca myślał o tym, że Aaron mógł dostać teraz szlaban od kogokolwiek innego. Na razie skupiał się na rozmowie, z której równie bardzo chciał wybrnąć, co pociągnąć ją jeszcze chwilę dłużej... I jeszcze tylko trochę nie dopuszczał do siebie myśli dlaczego. Bo co było w niej takiego szczególnego? Ot, rozmowa ze znajomym jak każda inna. A to, że jakoś mu cieplej i to bynajmniej nie ze względu na zdenerwowanie przez wszystkie "wyzwiska" od księżniczki po nazwanie go uroczym - może i trochę przez nie, ale nie budziły w nim mimo wszystko czystej złości - to przecież również nic takiego... Inna sprawa, że jeszcze nigdy wcześniej się tak nie czuł.
- Zajebiście... Tylko że urocze, to mogą być kotki, fretki, opcjonalnie jakaś szczególnie pokraczna ropucha.
Właściwie nie wiedział, czy traktować to jako czysto obraźliwe. Cała rozmowa była przepychanką słowną, w której w gruncie rzeczy to i tak póki co Philip był tą bardziej - czy raczej jakkolwiek - agresywną stroną.
- I zobaczymy - dodał jeszcze, aby zapowiedzieć mu, że... Właśnie, co? Że zrobi wszystko by dojrzewanie uderzyło go niebawem wystarczająco mocno, aby w rok podrósł te dwadzieścia centymetrów? Mógł się odgrażać, jasne, ale ostatecznie nie miał na to większego wpływu. To tylko groźby - groźby? - bez pokrycia. Ale chyba nikt nie będzie mu teraz mierzył czasu, aby za rok sprawdzić, czy dotrzymał słowa. Aaron też na pewno zapomni. Takie są zalety przepychanek słownych! Zwykle nikt cię potem nie sprawdza.
A gdy tylko Philip zauważył jak triumfalnie patrzy na niego starszy Ślizgon przez jakieś głupie, krótkie zająknięcie, czy pauzę, poczuł się nieco onieśmielony. Ledwie na chwilę odwrócił przy tym od niego wzrok. Nie pozwolił sobie jednak na dłuższy moment tej swobody. Nadal widział w podobnych spojrzeniach jakąś dziwną walkę o dominację w rozmowie i wcale nie zamierzał się tak poddawać. Inna sprawa, że zamiast patrzeć mu z powrotem w oczy, raczej błądził wzrokiem po jego twarzy.
- Ej, ja tylko daję ci czas na bycie przekonującym, jak chcesz możemy to załatwić dużo szybciej - odparł szybko, siląc się na poważny ton.
Oczywiście, że nie mogli załatwić tego szybciej, a Aaron rozgryzał go na bieżąco, ale to nie znaczy, że Philip tak po prostu się podda!
Następnie nastąpiła z kolei propozycja - kolejne, czego młodszy Ślizgon się nie spodziewał i absolutnie nie wiedział, jak do tego podejść. Czy przeszkadzałby mu podobny spacer? Absolutnie nie. Towarzystwo Aarona? Otóż najwyraźniej tym bardziej nie. To dlaczego się tu wahał? Cóż, węszył jakiś podstęp. Gdzie był haczyk, bo do tej pory chyba czuł się zagięty niemal każdym zdaniem, jakie wypowiedział?
Otworzył ponownie usta i przez chwilę do głowy przychodziły mu same durne odpowiedzi, które skutecznie odganiał.
Ale jest ciemno. - Nie.
Ale jest późno. - Tym bardziej nie.
Ale jest zimno. - Nie. I czy aby na pewno chciał to tak uparcie kontrować?
- Po co? - zadał więc pierwsze pytanie, jakie przyszło mu do głowy. Bez wątpienia był tu ostrożny i podejrzliwy. Godził się powoli z tym, że niekoniecznie chciał odrzucać tę propozycje, ale może warto było znać powody? Tylko jakie one mogłyby tu być? Przecież na pewno nie były tak szumne.
- Co, chcesz za karę, w środku nocy, spędzić ze mną czas na błoniach?
To pytanie akurat brzmiało bardziej, jakby upewniał się, czy aby na pewno dobrze rozumie. Nie wyrażało jednak szczególnego zdziwienia, czy dezaprobaty.
- Czy raczej tam będziesz bardziej przekonujący? - spytał i niestety jeżeli brzmiało to jakkolwiek dwuznacznie, do Philipa niekoniecznie to dotarło... Był zbyt rozproszony całą tą sytuacją, by dotarło. Ale może to lepiej, że nie wiedział? Jeszcze by się zaraz speszył.
- Zajebiście... Tylko że urocze, to mogą być kotki, fretki, opcjonalnie jakaś szczególnie pokraczna ropucha.
Właściwie nie wiedział, czy traktować to jako czysto obraźliwe. Cała rozmowa była przepychanką słowną, w której w gruncie rzeczy to i tak póki co Philip był tą bardziej - czy raczej jakkolwiek - agresywną stroną.
- I zobaczymy - dodał jeszcze, aby zapowiedzieć mu, że... Właśnie, co? Że zrobi wszystko by dojrzewanie uderzyło go niebawem wystarczająco mocno, aby w rok podrósł te dwadzieścia centymetrów? Mógł się odgrażać, jasne, ale ostatecznie nie miał na to większego wpływu. To tylko groźby - groźby? - bez pokrycia. Ale chyba nikt nie będzie mu teraz mierzył czasu, aby za rok sprawdzić, czy dotrzymał słowa. Aaron też na pewno zapomni. Takie są zalety przepychanek słownych! Zwykle nikt cię potem nie sprawdza.
A gdy tylko Philip zauważył jak triumfalnie patrzy na niego starszy Ślizgon przez jakieś głupie, krótkie zająknięcie, czy pauzę, poczuł się nieco onieśmielony. Ledwie na chwilę odwrócił przy tym od niego wzrok. Nie pozwolił sobie jednak na dłuższy moment tej swobody. Nadal widział w podobnych spojrzeniach jakąś dziwną walkę o dominację w rozmowie i wcale nie zamierzał się tak poddawać. Inna sprawa, że zamiast patrzeć mu z powrotem w oczy, raczej błądził wzrokiem po jego twarzy.
- Ej, ja tylko daję ci czas na bycie przekonującym, jak chcesz możemy to załatwić dużo szybciej - odparł szybko, siląc się na poważny ton.
Oczywiście, że nie mogli załatwić tego szybciej, a Aaron rozgryzał go na bieżąco, ale to nie znaczy, że Philip tak po prostu się podda!
Następnie nastąpiła z kolei propozycja - kolejne, czego młodszy Ślizgon się nie spodziewał i absolutnie nie wiedział, jak do tego podejść. Czy przeszkadzałby mu podobny spacer? Absolutnie nie. Towarzystwo Aarona? Otóż najwyraźniej tym bardziej nie. To dlaczego się tu wahał? Cóż, węszył jakiś podstęp. Gdzie był haczyk, bo do tej pory chyba czuł się zagięty niemal każdym zdaniem, jakie wypowiedział?
Otworzył ponownie usta i przez chwilę do głowy przychodziły mu same durne odpowiedzi, które skutecznie odganiał.
Ale jest ciemno. - Nie.
Ale jest późno. - Tym bardziej nie.
Ale jest zimno. - Nie. I czy aby na pewno chciał to tak uparcie kontrować?
- Po co? - zadał więc pierwsze pytanie, jakie przyszło mu do głowy. Bez wątpienia był tu ostrożny i podejrzliwy. Godził się powoli z tym, że niekoniecznie chciał odrzucać tę propozycje, ale może warto było znać powody? Tylko jakie one mogłyby tu być? Przecież na pewno nie były tak szumne.
- Co, chcesz za karę, w środku nocy, spędzić ze mną czas na błoniach?
To pytanie akurat brzmiało bardziej, jakby upewniał się, czy aby na pewno dobrze rozumie. Nie wyrażało jednak szczególnego zdziwienia, czy dezaprobaty.
- Czy raczej tam będziesz bardziej przekonujący? - spytał i niestety jeżeli brzmiało to jakkolwiek dwuznacznie, do Philipa niekoniecznie to dotarło... Był zbyt rozproszony całą tą sytuacją, by dotarło. Ale może to lepiej, że nie wiedział? Jeszcze by się zaraz speszył.