11-03-2021, 11:49 PM
Gdyby tylko Philip wiedział, ile satysfakcji sprawia Aaronowi, że usilnie stara się na bieżąco odgryzać, najpewniej ponownie by go zagiął. Z tym, że wtedy już w ogóle nie wiedziałby, jak się zachować. Być czysto miłym? To tak jakby się poddał. Być rzeczowym i stanowczym? No nie, to by tylko zamknęło całą rozmowę - w końcu mógł spróbować wlepić mu jakąś karę i odejść. Nie o to w tym wszystkim chodziło.
A czy Philip faktycznie był zdolny do wszystkiego? Sądził, że na pewno do wielu rzeczy, niemniej jednak było jeszcze mnóstwo rzeczy, których zwyczajnie w życiu nie robił. Tak wyszło.
Z kolei nazwanie go uroczym wcale nie brzmiało jak komplement. A przynajmniej młodszy Ślizgon nie rozpatrywał tego określenia w podobnych kategoriach. Czuł że to głupio protekcjonalne, a różnica wieku wcale nie upoważniała Aarona do używania takich słów! Ani to, ani dodatkowe dwadzieścia parę centymetrów. Philip czuł zwyczajnie, że traktuje go jak małego dzieciaka i już postawił sobie za punkt honoru udowodnić mu, że jest dojrzały. Jak to z szesnastolatkami bywa, rzecz jasna.
I ponownie wiele kosztowało go, by nie odsunąć się od Aarona, gdy ten pochylił się bliżej. Za blisko, bo o ile biedne serduszko zdążyło uspokoić się po ostatnim chwilowym ataku, o tyle ponownie zabiło mocniej, jak gdyby musiał przygotowywać się na potencjalne niebezpieczeństwo. Tylko czy o to chodziło? Czy identyfikował starszego Ślizgona jako potencjalne zagrożenie? Nie. Nie do końca, w każdym razie. Było w nim coś, co sprawiało, że może chciałby być do niego nieco podobny, albo... Po prostu być obok. Jeszcze nie pozwolił sobie zdecydować, o które dokładnie chodzi.
- Nie no, jasne, mogą - odparł, zapominając się i na dłuższą chwilę odwracając od niego wzrok, żeby może nieco opanować serduszko. Dodatkowo poczuł, że jest zwyczajnie bardzo spięty, co wcale nie pomagało. - Małe dzieci, dziewczyny... Może osoby, którymi gardzi się wystarczająco, by im umniejszać.
I owszem, dostrzegał tylko i wyłącznie te trzy kategorie bycia "uroczym". Przy czym on skłaniałby się większość czasu ku tej ostatniej - jemu też zdarzało się używać tego słowa w sposób ironiczny.
- Ja jestem uparty? - spytał unosząc brwi i wymownie zmierzył go wzrokiem. Miał popatrzeć na niego oceniająco, ale wyszło jakoś... Inaczej? Tak jakby w połowie zgubił wątek. - A do tej pory wydawało mi się, że to nie w twoim interesie jest dostać szlaban. Mi to, wiesz, bez różnicy.
Mało to elokwentne, ale nie pozostawi go przecież bez odpowiedzi. Ważne że jakoś odbił piłeczkę.
Można było zauważyć też, że Philip na ten moment troszkę zbyt uważnie przyglądał się każdemu ruchowi wykonanemu przez Aarona. Tak też przy przeczesywaniu przez niego włosów, jego wzrok podążył za ręką, następnie spoczął na chwilę na samych włosach.
- Co, grozisz mi teraz że zjebiesz mnie ze schodów? - wtrącił mu się w pierwszej reakcji. Tak, szczerze odczytał to jako ukryta groźba. Dopiero przy kolejnych punktach dotarło do niego, że może jednak chodzi o coś innego.
Zaraz Aaron jeszcze się pochylił, na co Philip ponownie skupił się na tym, by nie ruszać się z miejsca, żeby tylko nie dać za wygraną. Wciąż zakładał bowiem, że każde podobne zbliżenie się miało w jakiś sposób testować jego wytrzymałość. Przynajmniej tyle póki co z tego wyniósł. I choć ponownie się nie ruszył, mimowolnie wziął głębszy wdech, kiedy tylko Aaron szepnął mu do ucha. Może nawet ledwo zadrżał słysząc jego głos, ale tego nie chciał przed sobą przyznawać. Zresztą, na pewno nie było widać! Tak...?
- Jasne... - mruknął najpierw, trochę z niezadowoleniem, głównie przez własne reakcje. Przez chwilę jeszcze wahał się, co zrobić z tą propozycją i zastanowił się, na czym wyszedłby tak naprawdę najlepiej. Ostatecznie uznał jedynie, że żałowałby potem, jeśli by odmówił i... Co, każdy z nich poszedłby w swoją stronę.
- Niech będzie - dodał w końcu, siląc się na obojętny ton.
A czy Philip faktycznie był zdolny do wszystkiego? Sądził, że na pewno do wielu rzeczy, niemniej jednak było jeszcze mnóstwo rzeczy, których zwyczajnie w życiu nie robił. Tak wyszło.
Z kolei nazwanie go uroczym wcale nie brzmiało jak komplement. A przynajmniej młodszy Ślizgon nie rozpatrywał tego określenia w podobnych kategoriach. Czuł że to głupio protekcjonalne, a różnica wieku wcale nie upoważniała Aarona do używania takich słów! Ani to, ani dodatkowe dwadzieścia parę centymetrów. Philip czuł zwyczajnie, że traktuje go jak małego dzieciaka i już postawił sobie za punkt honoru udowodnić mu, że jest dojrzały. Jak to z szesnastolatkami bywa, rzecz jasna.
I ponownie wiele kosztowało go, by nie odsunąć się od Aarona, gdy ten pochylił się bliżej. Za blisko, bo o ile biedne serduszko zdążyło uspokoić się po ostatnim chwilowym ataku, o tyle ponownie zabiło mocniej, jak gdyby musiał przygotowywać się na potencjalne niebezpieczeństwo. Tylko czy o to chodziło? Czy identyfikował starszego Ślizgona jako potencjalne zagrożenie? Nie. Nie do końca, w każdym razie. Było w nim coś, co sprawiało, że może chciałby być do niego nieco podobny, albo... Po prostu być obok. Jeszcze nie pozwolił sobie zdecydować, o które dokładnie chodzi.
- Nie no, jasne, mogą - odparł, zapominając się i na dłuższą chwilę odwracając od niego wzrok, żeby może nieco opanować serduszko. Dodatkowo poczuł, że jest zwyczajnie bardzo spięty, co wcale nie pomagało. - Małe dzieci, dziewczyny... Może osoby, którymi gardzi się wystarczająco, by im umniejszać.
I owszem, dostrzegał tylko i wyłącznie te trzy kategorie bycia "uroczym". Przy czym on skłaniałby się większość czasu ku tej ostatniej - jemu też zdarzało się używać tego słowa w sposób ironiczny.
- Ja jestem uparty? - spytał unosząc brwi i wymownie zmierzył go wzrokiem. Miał popatrzeć na niego oceniająco, ale wyszło jakoś... Inaczej? Tak jakby w połowie zgubił wątek. - A do tej pory wydawało mi się, że to nie w twoim interesie jest dostać szlaban. Mi to, wiesz, bez różnicy.
Mało to elokwentne, ale nie pozostawi go przecież bez odpowiedzi. Ważne że jakoś odbił piłeczkę.
Można było zauważyć też, że Philip na ten moment troszkę zbyt uważnie przyglądał się każdemu ruchowi wykonanemu przez Aarona. Tak też przy przeczesywaniu przez niego włosów, jego wzrok podążył za ręką, następnie spoczął na chwilę na samych włosach.
- Co, grozisz mi teraz że zjebiesz mnie ze schodów? - wtrącił mu się w pierwszej reakcji. Tak, szczerze odczytał to jako ukryta groźba. Dopiero przy kolejnych punktach dotarło do niego, że może jednak chodzi o coś innego.
Zaraz Aaron jeszcze się pochylił, na co Philip ponownie skupił się na tym, by nie ruszać się z miejsca, żeby tylko nie dać za wygraną. Wciąż zakładał bowiem, że każde podobne zbliżenie się miało w jakiś sposób testować jego wytrzymałość. Przynajmniej tyle póki co z tego wyniósł. I choć ponownie się nie ruszył, mimowolnie wziął głębszy wdech, kiedy tylko Aaron szepnął mu do ucha. Może nawet ledwo zadrżał słysząc jego głos, ale tego nie chciał przed sobą przyznawać. Zresztą, na pewno nie było widać! Tak...?
- Jasne... - mruknął najpierw, trochę z niezadowoleniem, głównie przez własne reakcje. Przez chwilę jeszcze wahał się, co zrobić z tą propozycją i zastanowił się, na czym wyszedłby tak naprawdę najlepiej. Ostatecznie uznał jedynie, że żałowałby potem, jeśli by odmówił i... Co, każdy z nich poszedłby w swoją stronę.
- Niech będzie - dodał w końcu, siląc się na obojętny ton.