12-03-2021, 03:25 AM
Właściwie zazwyczaj nocne spacery - nawet te sprzed zyskania odznaki - nie były szczególnie emocjonujące. To znaczy, tak, kiedy Philipowi zdawało się, że może ktoś czai się w pobliżu, by przyłapać go na nieprzestrzeganiu regulaminu, pojawiał się pewien dreszczyk emocji. A jednak równie zestresowany nie był chyba od pierwszego roku, kiedy nie czuł się do końca pewnie z wymykaniem się. Teraz rzecz jasna ciemność otulająca błonia miała swój wpływ na atmosferę, ale to przede wszystkim obecność starszego Ślizgona jakoś wzmagała emocje. Równocześnie Philip nie chciał, by ten pomyślał, że jakkolwiek boi się tej wyprawy, a już tym bardziej nie zamierzał być szczery i powiedzieć, że to on tak na niego działa!
- No chyba ktoś musi cię pilnować, tak? - mruknął jeszcze po drodze w odpowiedzi na złośliwe pytanie. Właściwie brzmiał wtedy jeszcze jakby zdążył spochmurnieć przemierzając kolejne korytarze. W rzeczywistości jednak jedynie został wyrwany z przemyśleń, które wcale nie dawały mu takich odpowiedzi, jakich by chciał. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, jak wiele mogłoby tu pójść nie tak i absolutnie nie miał na myśli przyłapania przez jakiegoś pracownika szkoły.
Gdy zbliżyli się do szopy, zatrzymał się parę kroków od swojego towarzysza i... Właśnie, co by tu...? Na szczęście nie musiał za długo myśleć, co ze sobą zrobić - co nawiasem mówiąc też było dla niego nowością, zwykle wszystko przychodziło mu naturalnie.
- Bez ciebie też, tak w sumie... - odparł urażonym tonem. Tak, miał zamiar powtarzać mu na każdym kroku, że nie boi się i nie potrzebuje niczyjej pomocy w niczym.
Zaraz padło kolejne pytanie, które nieprzyjemnie go zagięło. Utkwił na dłużej wzrok w papierosie. Może trochę po to, by nie patrzeć mu bezpośrednio w twarz.
- Żeby podliczać ci przewinienia? - odparł dumny z siebie, że tym razem złośliwość przyszła mu szybciej, naturalniej i bez zająknięcia. Uśmiechnął się nawet przy tym uroczo, żeby dodać odpowiedniego efektu.
- No chyba ktoś musi cię pilnować, tak? - mruknął jeszcze po drodze w odpowiedzi na złośliwe pytanie. Właściwie brzmiał wtedy jeszcze jakby zdążył spochmurnieć przemierzając kolejne korytarze. W rzeczywistości jednak jedynie został wyrwany z przemyśleń, które wcale nie dawały mu takich odpowiedzi, jakich by chciał. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, jak wiele mogłoby tu pójść nie tak i absolutnie nie miał na myśli przyłapania przez jakiegoś pracownika szkoły.
Gdy zbliżyli się do szopy, zatrzymał się parę kroków od swojego towarzysza i... Właśnie, co by tu...? Na szczęście nie musiał za długo myśleć, co ze sobą zrobić - co nawiasem mówiąc też było dla niego nowością, zwykle wszystko przychodziło mu naturalnie.
- Bez ciebie też, tak w sumie... - odparł urażonym tonem. Tak, miał zamiar powtarzać mu na każdym kroku, że nie boi się i nie potrzebuje niczyjej pomocy w niczym.
Zaraz padło kolejne pytanie, które nieprzyjemnie go zagięło. Utkwił na dłużej wzrok w papierosie. Może trochę po to, by nie patrzeć mu bezpośrednio w twarz.
- Żeby podliczać ci przewinienia? - odparł dumny z siebie, że tym razem złośliwość przyszła mu szybciej, naturalniej i bez zająknięcia. Uśmiechnął się nawet przy tym uroczo, żeby dodać odpowiedniego efektu.