12-03-2021, 03:54 AM
Chłodne powietrze zawsze działało orzeźwiająco. Kolejny powód do nocnych, nawet nielegalnych spacerów. Jakie miało znaczenie, że ostatecznie straci kilka punktów lub ktoś (z pewnością nie Philip) wlepi mu szlaban, skoro będzie zdrowszy, jak również zdrowsze będą osoby przebywające obok niego, które nie będą musiały się martwić, że niespodziewanie dostaną bezsenności. Aż dziw, że jego współlokatorzy nadal mogli przy nim spać, kiedy Moon bezceremonialnie wkraczał do sypialni, nie przejmując się, czy kogoś obudzi. A tak wymęczy się chłopak, czy to spacerem, czy rozmową, wróci do pokoju i nie będzie hałasował, bo zaśnie. Lub na kanapie w salonie, zdarzały się takie przypadki, gdy czekał na ciszę.
-Niby tak, chociaż to brzmi tak, jakbyś robił za moją opiekunkę. Powiedz mi, jakim innym słowem, jak nie urocze, miałbym to określić. Odpowiedzialne nie pasuje, nawet o tym nie myśl. Mądre tym bardziej. Wbrew pozorom mogę okazać się wyjątkowo niebezpiecznym człowiekiem, a ty właśnie ślepo za mną podążasz, nawet nie wiesz gdzie- skomentował lekko, spoglądając na niego. Wcześniejsze zapewnienia o bezpieczeństwie mogły nie mieć pokrycia. To były tylko słowa, a w te nigdy bezgranicznie się nie wierzyło. Znacznie łatwiej było w nich przemycić oszustwo, niż w czynach, na które stawiał Moon.
Lubił to miejsce, kilka razy miał okazję się tu zaszyć, by mieć spokój, na którym mu zależało. Nie tylko w paleniu, ale również w nauce, jeśli już na taką go naszło. Mógł też się potajemnie z kimś spotkać, jak z Philipem. Zastanawiające, jakby zareagował, gdyby wypowiedział te słowa na głos. Uśmiechnął się na same myśli. Dość ciekawe, powinien sprawdzić?
-Być może… ale beze mnie wcale nie chciałbys tutaj teraz być - rzucił jedynie, pewnie na niego patrząc. Czuł, że miał rację. Bez ingerencji Aarona, młodszy chłopak z pewnością nie ruszyłby się z zamku, patrolując korytarze. A tak Moon dostarczył mu trochę rozrywki. Mógł przestać się spinać.
Uniósł głowę, przymykając oczy. Pozwolił, by dym od środka przejął kontrolę nad ciałem, wypełniając go sobą. Wspaniałe uczucie, którego niczym nie dało się zastąpić. Wydmuchał go tak, by nic nie poleciało na krasnala. Wbrew wszystkiemu nie robił takich rzeczy bez powodu. Philip mu nie zagrażał, nie był też wrogiem. Był… młodszym kolegą z domu, z którym można było porozmawiać. Przynajmniej pozornie.
Uchylił powieki, patrząc na chłopaka, kiedy ten się odezwał.
-Czego się do tej pory doliczyłeś? Muszę wiedzieć, czy jeszcze coś mogę dołożyć, czy wyczerpałem limit, chociaż korci mnie jeszcze kilka rzeczy - powiedział, uśmiechając się lekko, wolno ponownie lustrując jego sylwetkę od góry ku dołowi i z powrotem, zatrzymując się finalnie na jego twarzy.
-Niby tak, chociaż to brzmi tak, jakbyś robił za moją opiekunkę. Powiedz mi, jakim innym słowem, jak nie urocze, miałbym to określić. Odpowiedzialne nie pasuje, nawet o tym nie myśl. Mądre tym bardziej. Wbrew pozorom mogę okazać się wyjątkowo niebezpiecznym człowiekiem, a ty właśnie ślepo za mną podążasz, nawet nie wiesz gdzie- skomentował lekko, spoglądając na niego. Wcześniejsze zapewnienia o bezpieczeństwie mogły nie mieć pokrycia. To były tylko słowa, a w te nigdy bezgranicznie się nie wierzyło. Znacznie łatwiej było w nich przemycić oszustwo, niż w czynach, na które stawiał Moon.
Lubił to miejsce, kilka razy miał okazję się tu zaszyć, by mieć spokój, na którym mu zależało. Nie tylko w paleniu, ale również w nauce, jeśli już na taką go naszło. Mógł też się potajemnie z kimś spotkać, jak z Philipem. Zastanawiające, jakby zareagował, gdyby wypowiedział te słowa na głos. Uśmiechnął się na same myśli. Dość ciekawe, powinien sprawdzić?
-Być może… ale beze mnie wcale nie chciałbys tutaj teraz być - rzucił jedynie, pewnie na niego patrząc. Czuł, że miał rację. Bez ingerencji Aarona, młodszy chłopak z pewnością nie ruszyłby się z zamku, patrolując korytarze. A tak Moon dostarczył mu trochę rozrywki. Mógł przestać się spinać.
Uniósł głowę, przymykając oczy. Pozwolił, by dym od środka przejął kontrolę nad ciałem, wypełniając go sobą. Wspaniałe uczucie, którego niczym nie dało się zastąpić. Wydmuchał go tak, by nic nie poleciało na krasnala. Wbrew wszystkiemu nie robił takich rzeczy bez powodu. Philip mu nie zagrażał, nie był też wrogiem. Był… młodszym kolegą z domu, z którym można było porozmawiać. Przynajmniej pozornie.
Uchylił powieki, patrząc na chłopaka, kiedy ten się odezwał.
-Czego się do tej pory doliczyłeś? Muszę wiedzieć, czy jeszcze coś mogę dołożyć, czy wyczerpałem limit, chociaż korci mnie jeszcze kilka rzeczy - powiedział, uśmiechając się lekko, wolno ponownie lustrując jego sylwetkę od góry ku dołowi i z powrotem, zatrzymując się finalnie na jego twarzy.