12-03-2021, 09:11 PM
Wakacje przebiegły mu... w porządku. Tak, w porządku to było odpowiednie słowo. Clem czuła się całkiem dobrze i nie miała żadnego napadu choroby, kiedy przebywał w domu i chociaż trochę brakowało mu przyjaciół, magii, Quidditcha i ogólnie czarodziejskiego życia, to cieszył się, że może odetchnąć w domu. Niestety, Eugene był prawie cały czas poza domem, szykując się na wyprowadzkę związaną z collegem i pracując, by na ten wyjazd zarobić. Lucien trochę tęsknił za swoim najlepszym przyjacielem w postaci starszego brata, ale starał się cały czas go wspierać i zapewniać, że ma w nim oparcie.
Przyjechał na peron właśnie z Eugenem, który uwielbiał zatapiać się w magiczną atmosferę kiedy tylko mógł. To już szósty raz, kiedy rodzeństwo razem przekraczało ścianę peronu 9 i 3/4, by trafić na ukryty peron, który tak fascynował starszego z Hayesów. Stali razem na peronie jeszcze chwilę, próbując szybko porozmawiać na jakiś bzdurny temat i złapać jeszcze kilka chwil razem. Po chwili pożegnali się, pociąg powrotny do Leicester odjeżdżał szybciej niż Hogwart Express. Lucien życzył bratu powodzenia na studiach, objął go mocnym, braterskim uściskiem i ruszył w kierunku znajomych twarzy.
Pierwszą osobą, którą dostrzegł na peronie była Aurora i zanim zdążył pomyśleć jak się przed nią ukryć przynajmniej do momentu, aż zostaną sami w przedziale, to Puchonka rzuciła mu się na szyję. Objął ją ciasno, bo mimo wszystko stęsknił się za nią. Nie wymienili za dużo listów, a był pewny, że dziewczyna miała wiele do opowiedzenia. Trochę oniemiał, kiedy ta podzieliła się soczystym buziakiem i sam nie wiedział jak się zachować. Nienawidził tego robić.
- Hej Aura. - Mruknął do niej, wyraźnie nie będąc w najlepszym humorze. - Czym sobie zasłużyłem na buziaka? Mam nadzieję, że nie zrozumiałaś czegoś... na opak? W sensie wiesz, bardzo cię lubię i jesteś wspaniała i uwielbiam z tobą spędzać czas, ale może... nie w taki sposób? - Starał się załagodzić sytuację, chociaż obydwoje powinni się już przyzwyczaić do takiego obrotu spraw. Wiązali się ze sobą i rozstawali częściej niż ktokolwiek inny, a jednak ciężko im było bez siebie. Idealnie ze sobą współgrali i kiedy zbyt długo nie rozmawiali to sami do siebie lgnęli, zbytnio tego nie kontrolując.
Już miał kontynuować ten smutny dialog, może jakoś przegadać Aurorę, że powinni sobie dać szansę z innymi ludźmi czy coś, kiedy nie tak daleko od nich rozległ się dość głośny huk. Niekontrolowanie ruszył w tamtą stronę, jak to bohaterski Gryfon, uprzednio przepraszając Puchonkę na chwilę. Okazało się, że koleżance z domu Aurory ktoś najwyraźniej wywinął psikusa (lub sama nierozważnie spakowała swój bagaż) i wszystkie jej rzeczy leżały rozwalone dookoła niej. Przyklęknął i zaczął zbierać części garderoby czy jakieś podręczniki, bo przecież tak by zrobił każdy szanujący się czarodziej. Kto zostawia koleżanki w potrzebie?
- Hej, to chyba twoje? - Podszedł do puchonki, która także zbierała rzeczy z peronu, by przekazać jej zebrane woluminy. - Następnym razem może rzuć jakieś zaklęcie na kufer, to nie powinien się otworzyć. Mogę cię nauczyć jak chcesz. - Uśmiechnął się, po czym przeczesał prawą ręką swoje włosy. Coś czuł, że to będzie dobry rok.
Zadanie: [6] To nie twoja wina || [2.1] Pierwsza strona szkolnej gazetki? - wariant 1
Uczestnicy: Aurora i Luci || Caroline i Luci
Progress: Zerwane i trochę pozbierane, ale chyba trochę jestem bardzo w tyle XD
Przyjechał na peron właśnie z Eugenem, który uwielbiał zatapiać się w magiczną atmosferę kiedy tylko mógł. To już szósty raz, kiedy rodzeństwo razem przekraczało ścianę peronu 9 i 3/4, by trafić na ukryty peron, który tak fascynował starszego z Hayesów. Stali razem na peronie jeszcze chwilę, próbując szybko porozmawiać na jakiś bzdurny temat i złapać jeszcze kilka chwil razem. Po chwili pożegnali się, pociąg powrotny do Leicester odjeżdżał szybciej niż Hogwart Express. Lucien życzył bratu powodzenia na studiach, objął go mocnym, braterskim uściskiem i ruszył w kierunku znajomych twarzy.
Pierwszą osobą, którą dostrzegł na peronie była Aurora i zanim zdążył pomyśleć jak się przed nią ukryć przynajmniej do momentu, aż zostaną sami w przedziale, to Puchonka rzuciła mu się na szyję. Objął ją ciasno, bo mimo wszystko stęsknił się za nią. Nie wymienili za dużo listów, a był pewny, że dziewczyna miała wiele do opowiedzenia. Trochę oniemiał, kiedy ta podzieliła się soczystym buziakiem i sam nie wiedział jak się zachować. Nienawidził tego robić.
- Hej Aura. - Mruknął do niej, wyraźnie nie będąc w najlepszym humorze. - Czym sobie zasłużyłem na buziaka? Mam nadzieję, że nie zrozumiałaś czegoś... na opak? W sensie wiesz, bardzo cię lubię i jesteś wspaniała i uwielbiam z tobą spędzać czas, ale może... nie w taki sposób? - Starał się załagodzić sytuację, chociaż obydwoje powinni się już przyzwyczaić do takiego obrotu spraw. Wiązali się ze sobą i rozstawali częściej niż ktokolwiek inny, a jednak ciężko im było bez siebie. Idealnie ze sobą współgrali i kiedy zbyt długo nie rozmawiali to sami do siebie lgnęli, zbytnio tego nie kontrolując.
Już miał kontynuować ten smutny dialog, może jakoś przegadać Aurorę, że powinni sobie dać szansę z innymi ludźmi czy coś, kiedy nie tak daleko od nich rozległ się dość głośny huk. Niekontrolowanie ruszył w tamtą stronę, jak to bohaterski Gryfon, uprzednio przepraszając Puchonkę na chwilę. Okazało się, że koleżance z domu Aurory ktoś najwyraźniej wywinął psikusa (lub sama nierozważnie spakowała swój bagaż) i wszystkie jej rzeczy leżały rozwalone dookoła niej. Przyklęknął i zaczął zbierać części garderoby czy jakieś podręczniki, bo przecież tak by zrobił każdy szanujący się czarodziej. Kto zostawia koleżanki w potrzebie?
- Hej, to chyba twoje? - Podszedł do puchonki, która także zbierała rzeczy z peronu, by przekazać jej zebrane woluminy. - Następnym razem może rzuć jakieś zaklęcie na kufer, to nie powinien się otworzyć. Mogę cię nauczyć jak chcesz. - Uśmiechnął się, po czym przeczesał prawą ręką swoje włosy. Coś czuł, że to będzie dobry rok.