13-03-2021, 03:23 AM
Cała ta wola walki i pewność siebie, jaką Philip do tej pory mógł się pochwalić, jakoś uleciała w momencie, kiedy Aaron nie tylko ponownie się zbliżył, ale i zdecydowanie ograniczył jego możliwości ewentualnego wycofania się... Praktycznie do zera. Oczywiście nadal był zbyt dumny, by zarządzać wielką ewakuację, ale jakoś zdecydowanie lepiej czuł się wiedząc, że ma tę opcję. Cóż, na chwilę ją stracił, a w jego oczach zdecydowanie było widać pewien niepokój. Naprawdę starał się panować nam mimiką, ale pewnych odruchów nie uniknie. Dodatkowo nie potrafił nawet utrzymać wzroku na oczach chłopaka. Cały czas błądził po jego twarzy, w pewnym momencie mimowolnie całkiem spuścił wzrok, ale gdy tylko sam się na tym przyłapał, ponownie spojrzał mu w twarz. Jeśli Aaron do tej pory nie uważał, że młodszy chłopak wyglądał niewinnie, teraz nie powinien mieć ku temu wątpliwości. I co prawda Philip chciał mu jakoś odpowiedzieć od razu. Z tym, że o ile już wcześniej było to problematyczne, o tyle teraz szczerze nie wiedział, co miałby z siebie wydusić. Nagle było nieco mniej fajnie, niż mógłby sobie to wyobrażać - mimo że przyszedł tu całkowicie bez jakichkolwiek oczekiwań.
Dopiero gdy starszy Ślizgon odsunął się od niego, Philip zauważył, że w którymś momencie musiał wstrzymać oddech. Od razu wypuścił powietrze i wziął zaraz głębszy, choć możliwie jak najcichszy oddech. Na ten moment nie wiedział właściwie co wynieść z jego wypowiedzi. Starał się wierzyć, że to blef. Do tej pory mimo wszystko nie wydawało mu się, żeby Aaron miał mu coś zrobić. Ale może po prostu nie znał się na ludziach? A przynajmniej na nim?
Po krótkim namyśle zdecydował, że ten chciał go tylko nastraszyć! Czy był tego pewien? Nie, nie ma mowy. Ziarnko niepewności zostało zasiane. Teraz może choć trochę uważniej będzie dobierał słowa... Z tym że nie wydawało mu się, żeby Aaron do tej pory poczuł się czymś szczególnie urażony.
- Tyle że jaki miałbyś mieć w tym interes? - spytał odważnie dopiero wtedy, kiedy chłopak oparł się obok niego. Mimo że miał nadzieję, że Aaron nie skomentuje jego zachowania, przezornie odszedł nieco od szopy tak, aby dla odmiany stanąć jakieś trzy kroki przed starszym Ślizgonem. Tak na wszelki wypadek, żeby przypadkiem znowu nie wylądować pod ścianą...
- Nie mówię, że nie chciałem - mruknął, spuszczając nieco z tonu. Czy na stałe? Prawdopodobnie nie. - Co ciekawszego miałem do roboty?
Nie miał nic, faktycznie. Na pewno nic ciekawszego niż wycieczka z chłopakiem, którego w dziwny sposób uważał za... fajnego? Cokolwiek to oznaczało. I wbrew akcji sprzed chwili, jego opinia jakoś nie zmieniła się na stałe. Co najwyżej był gotów być ostrożniejszym na parę minut.
- Cokolwiek by to nie było, to zwyczajnie strata czasu, ale w razie czego wezmę pod uwagę twoje zdanie... - odparł równie spokojnie. Nawet trochę zbyt spokojnie, jak na niego. Aż dziwne, biorąc pod uwagę jak biedne serduszko nadal szybko obijało mu się o klatkę piersiową. I to kolejna próba groźby z jego strony. Dlaczego? Bo widział, że Aaron nie widział w nim żadnego zagrożenia. Że uważał, iż nie stać go na nic. Najgorsze, że przecież obaj doskonale wiedzieli, że nie chce mu wciskać tego całego szlabanu. To dlaczego wciąż starał się wplatać podobne ostrzeżenia? Może miał nadzieje, że jednak chłopak uzna, że to jednak nie blef? A może chciał przekonać sam siebie, że powinien dać mu po wszystkich nauczkę. Tylko, czy aby na pewno by tego potem nie żałował? I czy nie skazałby się wtedy na zemstę z jego strony?
Dopiero gdy starszy Ślizgon odsunął się od niego, Philip zauważył, że w którymś momencie musiał wstrzymać oddech. Od razu wypuścił powietrze i wziął zaraz głębszy, choć możliwie jak najcichszy oddech. Na ten moment nie wiedział właściwie co wynieść z jego wypowiedzi. Starał się wierzyć, że to blef. Do tej pory mimo wszystko nie wydawało mu się, żeby Aaron miał mu coś zrobić. Ale może po prostu nie znał się na ludziach? A przynajmniej na nim?
Po krótkim namyśle zdecydował, że ten chciał go tylko nastraszyć! Czy był tego pewien? Nie, nie ma mowy. Ziarnko niepewności zostało zasiane. Teraz może choć trochę uważniej będzie dobierał słowa... Z tym że nie wydawało mu się, żeby Aaron do tej pory poczuł się czymś szczególnie urażony.
- Tyle że jaki miałbyś mieć w tym interes? - spytał odważnie dopiero wtedy, kiedy chłopak oparł się obok niego. Mimo że miał nadzieję, że Aaron nie skomentuje jego zachowania, przezornie odszedł nieco od szopy tak, aby dla odmiany stanąć jakieś trzy kroki przed starszym Ślizgonem. Tak na wszelki wypadek, żeby przypadkiem znowu nie wylądować pod ścianą...
- Nie mówię, że nie chciałem - mruknął, spuszczając nieco z tonu. Czy na stałe? Prawdopodobnie nie. - Co ciekawszego miałem do roboty?
Nie miał nic, faktycznie. Na pewno nic ciekawszego niż wycieczka z chłopakiem, którego w dziwny sposób uważał za... fajnego? Cokolwiek to oznaczało. I wbrew akcji sprzed chwili, jego opinia jakoś nie zmieniła się na stałe. Co najwyżej był gotów być ostrożniejszym na parę minut.
- Cokolwiek by to nie było, to zwyczajnie strata czasu, ale w razie czego wezmę pod uwagę twoje zdanie... - odparł równie spokojnie. Nawet trochę zbyt spokojnie, jak na niego. Aż dziwne, biorąc pod uwagę jak biedne serduszko nadal szybko obijało mu się o klatkę piersiową. I to kolejna próba groźby z jego strony. Dlaczego? Bo widział, że Aaron nie widział w nim żadnego zagrożenia. Że uważał, iż nie stać go na nic. Najgorsze, że przecież obaj doskonale wiedzieli, że nie chce mu wciskać tego całego szlabanu. To dlaczego wciąż starał się wplatać podobne ostrzeżenia? Może miał nadzieje, że jednak chłopak uzna, że to jednak nie blef? A może chciał przekonać sam siebie, że powinien dać mu po wszystkich nauczkę. Tylko, czy aby na pewno by tego potem nie żałował? I czy nie skazałby się wtedy na zemstę z jego strony?